Ostatnio rozmawiałem z mieszkańcami niewielkiej wsi w regionie naszym – mam tu na myśli Pojezierze Brodnickie – o tym, co w spadku po komunizmie oraz PRL-u odziedziczyło Prawo i Sprawiedliwość. Odpowiedzi były proste, niezbyt skomplikowane.
- Prokuratora stanu wojennego. No, jak tam jemu?
- Piotrowicz?
- No, jakoś tak...
- I co jeszcze?
- Stadninę koni w Janowie, tamuj, na Podlasiu! - to już był piąty głos w dyskusji.
- Ja wam powiem, chłopy, kogo jeszcze w spadku mamy... Samego prezesa!
- No pewnie – podjęli niemal wszyscy – się wyuczył w szkołach, na uniwersytetach, w filmie zagrał.
- Prawdziwy człowiek komunizmu! - dodał gość w białej koszuli niedzielnej, poplamionej pestkami czereśni.
- Są też inne jednostki – spocony, przetarł ręką łysinę. - Na przykład jednostki pływające. Dajmy na to „Dar Młodzieży”, któren płynie pod pełnymi żaglami na stulecie niepodległości.
- Warszawę mamy, po PRL-u – dorzucił przytomnie w marynarskiej koszulce, w niebieskie paski. - Znaczy się stolicę. Było przecież takie hasło: cały naród buduje swoją stolicę...
Dyskusja dopiero rozkręcała się. Niestety, podjechał autobus, musiałem wracać. I tylko tyle zdążyłem zanotować.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze