Brodnicę odwiedzili członkowie jednej z dwóch, działających w Moskwie, Fundacji Aleksandra Sołżenicyna – Akułow Pawłowicz i jego Nikolas Glonti. Pasjonaci literatury poszukują wszelkich śladów pobytu autora „Archipelagu GUŁag”.
Ponad dziesięć lat temu, jeszcze jako dziennikarz „Gazety Pomorskiej”, poszukiwałem śladów pobytu Aleksandra Sołżenicyna w Brodnicy. Zachęcił mnie do tego Marian Marciniak, dyrektor Muzeum w Brodnicy, a pretekstem do pogłębienia tej wiedzy stał się wiersz, zapisany w jednym z czterech tomów obozowej gehenny: Nasz los obróci się na nice/Co nasze będzie znowu naszym/Pięć dni po grudzie, wśród śnieżycy/Pieszo z Ostródy do Brodnicy/Tatarski konwój gnał nas w jasyr
Gdzie zakończył się wojenny szlak kapitana Armii Czerwonej, Aleksandra Sołżenicyna? Gdzie późniejszemu laureatowi literackiej Nagrody Nobla zdarto epolety oficerskie? Na te pytania szukałem odpowiedzi. A był to, jak się szybko okazało, nie jakiś epizod, ale ważny moment w życiu wielkiego, rosyjskiego pisarza. Udało się określić w przybliżeniu, że kapitana Aleksandra Sołżenicyna aresztowano pod Elblągiem.
Oto 9 lutego 1945 r. dowódca baterii, Aleksander Isajewicz Sołżenicyn melduje się u gen. Trawkina, dowódcy jednostki. W gabinecie generała była grupa oficerów NKWD. Oni to informują Sołżenicyna, że zostaje aresztowany, zdzierają epolety, gwiazdkę z czapki, zabierają broń, pas, mapnik. (Wszystkie te okoliczności przytacza w najnowszej biografii Joseph Pearce, przetłumaczonej i wydanej w Polsce pt. "Sołżenicyn - dusza na wygnaniu".) Pierwsze dni, już nie żołnierz, tym bardziej nie oficer, spędza w areszcie kontrwywiadu. Wreszcie, wraz z sześcioma innymi rosyjskimi jeńcami wojennymi wyrusza w ponad siedemdziesięciokilometrowy marsz. W jakim kierunku? Tu istotna dygresja - podczas lektury książki Josepha Pearce'a sięgnąłem pamięcią do lat, gdy czytałem "Archipelag GUŁag". Tamże, w jednym z obozów, w którym znalazł się autor, pisze on m.in. o gromadzeniu materiałów do przyszłego dzieła, o sposobie przechowywania w pamięci, o paciorkach różańca, które pomagały i w pisaniu i zapamiętywaniu.
- Aż do końca kary – wspominał Aleksander Sołżenicyn - kiedy miałem już w majątku 12 000 wierszy, a później jeszcze na zesłaniu, ten różaniec pomagał mi pisać i pamiętać...
Gdzie był przez tych kilka dni w Brodnicy, zanim z dworca kolejowego ruszył przez Białystok do Moskwy? Pytanie istotne dla mnie reportera, który usiłował rozpoznać topografię miasta w czasie zimy 1945 roku. Sprawdzałem kilka możliwych miejsc, by wreszcie – z dużym prawdopodobieństwem ustalić, że pod koniec stycznia 1945 Sowieci już dobrze rozlokowali się w Brodnicy. Działała komendantura wojenna, było też NKWD. Aresztowani z grupy Sołżenicyna – prawdopodobnie – przebywali w piwnicach kamienicy przy ul. Przykop 3. Tu ważna dygresja - owa posesja, jak też budynek oznaczony Przykop 1, związane były z przedwojenną fabryką cygar i papierosów „Oriana”, w której wytwarzano papierosy na bazie znakomitego – jako określano w reklamach – tytoniu rosyjskiego.
Tymi śladami poszli także Rosjanie z Fundacji Sołżenicyna, którym towarzyszył wiedzą, znajomością historii i miasta Marian Marciniak. Dzięki jego zapobiegliwości mogli wejść na teren posesji przy ul. Przykop, a także poznać piwnice, a raczej suteryny, gdzie przebywali więźniowie aresztowani przez NKWD, z Aleksandrem Sołżenicynem włącznie. Pobyt w tym miejscu wywarł na nich wielkie wrażenie.
Z Brodnicy obaj panowie udali się do Ostródy, w planach był także wyjazd do Elbląga, albo też w jego najbliższe okolice. Rezultaty ich poszukiwań będziemy śledzić na portalach Fundacji Sołżenicyna, poprzez kontakty osobiste, lekturę ich publikacji, o czym poinformujemy naszych Czytelników.
Bogumił Drogorób
Fot. Marian Marciniak
Napisz komentarz
Komentarze