Zmęczeni pochmurną aurą, gdy tylko zaświeciło marcowe słoneczko i z lekka zapachniała ziemia wyruszyliśmy w plener.
Zachęceni przez naszych przyjaciół, opisem pięknych pałacowych wnętrz i pysznymi stekami, wybraliśmy się do Pacółtowa, niewielkiej osady na obrzeżach Wzgórz Dylewskich, niedaleko Pól Grunwaldzkich, upamiętnionych słynną bitwą w 1410 roku.
Na 150 metrowym wzgórzu,
na jego szczycie, stoi pieczołowicie odrestaurowany neobarokowy pałac. W dole rozpościerają się ogromne łąki. O tej porze roku jeszcze przyprószone śniegiem. W hallu przypałacowej restauracji Stek House znajduje się witryna z materiałami promującymi to miejsce. Są piękne, bogato zdobione fotografiami opracowania w języku angielskim, niemieckim, rosyjskim i oczywiście w polskim. W oczekiwaniu na posiłek można zagłębić się w lekturę i zapoznać się z historia Pacółtowa. Zebrane z przeszłości materiały, dotyczące Pacółtowa sięgają XIV wieku. Zwieńczeniem starań i pracy wielu pokoleń stał się wybudowany na przełomie XVIII i XIX wieku przez ówczesnego posiadacza - Ahasverusa von Brandta pałac i powiększony do 600 hektarów obszar majątku. Dzieło von Brandta od lat 30-tych XIX wieku kontynuowali członkowie rodziny Volprecht, pozostając w majątku aż do roku 1945. Po wojnie ziemię, zabudowania gospodarskie i pałac przejęło Państwowe Gospodarstwo Rolne. Pałac w Pacółtowie, dawna wieś folwarczna i gospodarstwo, podzieliło los wielu podobnych majątków w Polsce. Powoli ulegało dewastacji i popadało w ruinę. W przeciągu dziesiątków lat zmieniano układ wnętrz, przystosowując je na potrzeby biur PGR i mieszkań pracowniczych. W roku 2000 gospodarstwo rolne wraz z zespołem pałacowo-parkowym nabyła od Agencji Nieruchomości Rolnych spółka „Baltic Investment“, która przez kilka lat prowadziła tu produkcję roślinną i zapoczątkowała hodowlę bydła francuskich ras mięsnych Charolaise i Limousine.
Docenić piękno
Natomiast już od wiosny 2008 roku gospodarstwo i pałac ma nowego właściciela, który oczarowany okolicą stara się przywrócić temu miejscu pierwotny charakter. Odrestaurowując wszystkie obiekty czyni to miejsce wyjątkowym, pełnym uroku przeszłości, z niezbędnymi elementami nowoczesności, które wpływają na komfort przebywających w nim gości. Do ich dyspozycji przeznaczone są stylowo i gustownie urządzone apartamenty z klimatyzacją. Goście mają nieograniczony dostęp do strefy SPA, basenów wewnętrznego i zewnętrznego, a także do siłowni i łaźni tureckiej. W obrębie zespołu pałacowego działa też lądowisko dla lekkich samolotów. Właściciel z należytą troską i starannością przywraca jego świetność, odtwarzając najmniejsze nawet detale. Jego misją jest tchnąć w to miejsce „nowe życie”. Przeprowadzone na dużą skalę prace budowlano – remontowe pozwoliły na stworzenie kameralnego, ekskluzywnego ośrodka konferencyjno – koncertowego. Dla miłośników sztuki ciekawostką może okazać się stała wystawa malarska pastiszy dzieł Rembrandta oraz cykliczne recitale chopinowskie, wystawy malarskie i letnie koncerty plenerowe.
Dla każdego coś innego
Nie tylko wnętrza pałacu uległy radykalnej przemianie. Zrestrukturyzowano gospodarstwo rolne, wybudowano nowe pomieszczenia gospodarcze dla rozrastającej się hodowli Charolaise i Limousine. Powiększono obszar gospodarstwa do 1000 ha i cały areał ziem przeznaczono na pastwiska i łąki kośne, dając gościom pałacu niezwykłe wrażenie wiecznie zielonych wzgórz. Tak duży obszar stanowi wymarzone tereny do jazdy konnej, mającej swój początek w nowoczesnym ośrodku jeździeckim. Znajdują się tu wzorcowo utrzymane stajnie z unikalnymi placami treningowymi. Natomiast kryta ujeżdżalnia zapewnia możliwość jazdy konnej bez względu na warunki atmosferyczne. Ponadto ośrodek oferuje naukę jazdy konnej oraz bezpieczne trasy cross-country o długości 50 km. Tutejszy ośrodek jeździecki zajmuje się także powożeniem zaprzęgami, a na specjalne życzenie gości organizowane są przejażdżki bryczką. Na całym obszarze kompleksu z powodzeniem można uprawiać także hiking (piesze wycieczki), biegi narciarskie oraz dalekie wyprawy rowerowe.
Wszystko ładnie, pięknie, ale jeśli chodzi o pałacową kuchnię, czyli to co właściwie nas tu przywiodło, to nie spełniła ona moich oczekiwań. Okazała się być zupełnie przeciętną. Może po prostu mieliśmy pecha i trafiliśmy na jakąś przypadkową wpadkę, niekorzystnie wpływającą na jakość zamówionych dań, które były podane ledwo letnie. Natomiast luzowana kaczka okazała się być różnej wielkości kawałkami mięsa pod skórą, a stek, co prawda z antrykotu, tylko w części był miękki i kruchy. Natomiast zupy cebulowa i barszcz z ekologicznych buraków były wyśmienite, choć również tylko letnie.
Chcąc nie chcąc muszę ponownie wybrać się do Pacółtowa, aby podziwiać piękno tego miejsca, gdy zakwitną okalające je łąki, no i po to aby przekonać się, na ile moje pierwsze kulinarne doznania się potwierdzą.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze