Przełom lat to pora bilansów i prognoz. W zasadzie nie lubię podsumowań, choćby z tego względu, że w pewien sposób zamykają to, co wciąż się dzieje, ale, aby coś zaplanować czasami trzeba spojrzeć w tył.
Miniony rok był pełen niewiadomych. Zmuszał do zadawania trudnych pytań i szukania na nie odpowiedzi, które często bywały brutalnie szczere i bolesne. Rok był wymagający od nas siły i wiary. Niestety, dla wielu był też czasem słabnącej nadziei. Nie ma co udawać, że wszystko było idealne i zgodne z obietnicami, bo nie było. Życie pokazało rzeczywistość daleką od planów i zapowiedzi. Miniony rok udowodnił, że marzenia wielu Polaków o przywracaniu praworządnego i przyzwoitego państwa przegrywają w zderzeniu z krótkowzrocznością i lękiem przed odpowiedzialnością prawicowych polityków i ich sprzymierzeńców .
Kolejny trudny rok
Jak cokolwiek planować np. założenie rodziny, kupno mieszkania, urodzenie dziecka, czy walkę z chorobą skoro od razu piętrzą się problemy. Z coraz większym niepokojem patrzymy w przyszłość i to nie tylko z powodu wojny w Ukrainie. Rośnie lęk przed codziennością: drożyzna, anomalia pogodowe, obawa iż brak perspektyw. Na pogorszenie nastrojów wpływają też związkowcy, brukający historyczną nazwę „Solidarność”, którzy nie wiedzieć dlaczego z pretensjami i utrudnianiem życia Warszawiakom, obudzili się teraz, gdy główni winowajcy ich problemów już nie rządzą. Niepokojem napawa coraz mocniej atakujący w krajach Unii Europejskiej, także u nas, faszyzm. I jakby tego było mało, nasi sąsiedzi, a dokładnie przywódcy Węgrów i Słowaków, wyraźnie popierają terroryzm Putina.
W takich niesprzyjających warunkach
Polska objęła prezydencję w Unii Europejskiej. Wiele sobie po niej obiecujemy. Ale już sama inauguracja budziła spore wątpliwości. Zabrakło na niej naszego głównego narciarza, który w tym ważnym dla kraju i Europy momencie wybrał szusowanie z górki na pazurki. A prawdą jest, że aby w narodzie była nadzieja, to ludzie muszą widzieć, że władza jest silna, wie co robi i razem idzie w obranym kierunku. Ale tu pojawiają się poważne wątpliwości. Czy aby na pewno wszyscy politycy z największych partii, także z opozycji, widzą, że Putinowi przybywa sojuszników i poza wojną w Ukrainie on pociąga i to dość skutecznie za propagandowe sznurki we wszystkich krajach demokratycznych. USA, też nie pomaga. Trump, jeszcze nie rządzi, a już zapowiada plan podbojów Panamy, Kanady i Grenlandii. Zasiał też niepewność co do istnienia NATO, głównego gwaranta naszego bezpieczeństwa. Co nam pozostaje? Szybko naprawić to co w kraju zostało zepsute i zjednoczyć wszystkie siły polityczne w trosce o Polskę.
Główny hamulcowy
Przed wyborami w 2023 mówiono, że podczas rządów PiS działy się straszne rzeczy: przekręty, korupcja działanie na szkodę państwa. Obywatele niecierpliwie czekają na obiecaną naprawę Wymiaru Sprawiedliwości i rozliczenie zła, jakie zakorzeniło się w Polsce. A tymczasem, Kaczyński ma stanąć przed sądem, za niszczenie kwiatków pod pomnikiem smoleńskim, Romanowski, ważny podejrzany, uciekł na Węgry, a inny zdrajca Polski, sędzia Szmydt skrył się u Łukaszenki. Porządku w TK, sądach i w innych ważnych dla Polaków życiowych kwestiach, póki co na horyzoncie nie widać. Na przyspieszenie naprawiania i to nie we wszystkich kwestiach, jest szansa dopiero po majowych wyborach. Wydaje się, że to sporo czasu, ale wziąwszy pod uwagę, że zanosi się na brutalną, łamiącą wszelkie zasady przyzwoitości kampanię, jak chociażby ostatnio, bezczeszczenie Jasnej Góry przez ponoć obywatelskiego kandydata na prezydenta RP. Ma być także ostra nagonka, również ze strony Rosji, przeciwko liderowi w wyścigu do pałacu. Dlatego przed wyborami prezydenckimi ważne będzie przekonanie do udziału w wyborach, tych, którzy nie chcą głosować, bo czują się zawiedzeni polityką. Warto pamiętać, że jaki będzie rok 2025 znów w dużym stopniu zależy od nas.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze