Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 4 grudnia 2024 09:12
Reklama

Kowal był dobry nawet na ból zęba

Kowal był dobry nawet na ból zęba

 Postęp techniczny w naturalny sposób powoduje, że z naszego otoczenia bezpowrotnie znikają niektóre zawody. Takimi profesjami, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu można było spotkać prawie w każdej wsi było kowalstwo i kołodziejstwo. 

Do dzisiaj przetrwały tylko małe budynki po dawnych warsztatach kowalskich w większości nieużytkowane, tak jak ten przy głównej drodze w Cichem,  w gminie Zbiczno, a samych kowali jest jak na lekarstwo, natomiast kołodzieja prawie nie uświadczysz.

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie można było wyobrazić sobie życia bez drewnianych kół. Większość wozów i bryczek była na takich się toczyła po drogach. Dziś kołodzieje dawniej zwani również stelmachami zniknęli całkowicie z naszego krajobrazu, tak jak poszły w niepamięć wozy o drewnianych kołach. Tylko czasami wiszą dla ozdoby na budynkach i świadczą, o istnieniu takiego fachu. Wykonanie koła wymagało umiejętności gięcia drewna. Kołodzieje produkowali także drewniane elementy sań, które potem przekazywali kowalom do okucia. Kowal dorabiał także obręcze kół. 

Kowal — najważniejsza osoba we wsi 

Kowal to osoba, która była niezbędna na wsi. W warsztacie kowalskim naprawiano maszyny rolnicze, a czasem także produkowano je w całości. Do dnia dzisiejszego można spotkać pługi konne, które są w skansenach, a czasami także na złomowiskach znalezione przez robiących porządki w obejściu rolników. Pługi i inne maszyny wykute przez kowala można bez problemu odróżnić od tych fabrycznych. Wspomniane warsztaty znajdowały się najczęściej w centrum wsi, obok małego stawu. Woda służyła kowalowi do moczenia rozeschniętych kół wozu. Drewno wysychając kurczyło się i wtedy spadały zamontowane metalowe obręcze. Często można było zobaczyć wozy stojące w stawie. Po kilku godzinach w wodzie wóz nadawał się do dalszej drogi. 

Kowal oprócz naprawy maszyn zajmował się podkuwaniem koni. Często znał się też na ich leczeniu. Osoba kowala cieszyła się szacunkiem wszystkich mieszkańców.  

Długa nauka kowalstwa

Aby zostać kowalem, trzeba było przez kilka lat terminować u mistrza. Nauka rozpoczynała się po szkole podstawowej. Rodzice uzgadniali z majstrem warunki, a głównie opłaty jakie będą ponosić za możliwość nauki przez ich syna.  A były one niemałe. Jednak osoba, która skończyła naukę mogła liczyć na opłacalną pracę. Początkowo uczeń wykonywał prace porządkowe i obsługiwał miech. Były to monotonne i wyczerpujące zajęcie. Kowalem nie mógł zostać, ktoś kto nie był silny fizycznie. Dopiero po jakimś czasie uczeń mógł wykonywać trudniejsze czynności. Na koniec nauki uczeń stawał przed komisją reprezentującą cech kowali i w ich obecności składał egzamin czeladniczy. Czeladnik miał prawo prowadzić warsztat samodzielnie, ale dopiero zdając egzamin mistrzowski mógł przyjmować uczniów. Zdany egzamin potwierdzano ozdobnym dyplomem.    

Kowal, zawód wędrowny 

Na wielu wsiach kuźnie należały do całej społeczności. Takie wsie zawierały umowy z kowalami wędrownymi na określony czas. Fachowiec otrzymywał warsztat oraz mieszkanie. Obejmując kuźnię trzeba było posiadać cały zestaw niezbędnych narzędzi, które były przewożone w specjalnych skrzyniach. Zakup narzędzi dla świeżo upieczonego czeladnika finansowała najczęściej rodzina. W ten sposób najczęściej zatrudniani byli kowale w dużych majątkach ziemskich. Umowy podpisywano zazwyczaj w dniu świętego Marcina. 

Dentysta w warsztacie 

Dawniej na wsi nie było dostępu do dentysty, a na tych przyjmujących pacjentów w mieście nie każdego było stać. Dlatego osoba z bolącym zębem udawała się do kuźni. Kowal znał się również i na takiej robocie. Nie zawsze operacja taka odbywała się bezboleśnie. Śmiano się, a może było tak w rzeczywistości, że opornym kowal unieruchamiał głowę w imadle, zwanym czasami śrubsztakiem. Stąd powiedzenie czasami spotykane do dnia dzisiejszego „że jak nie inaczej to łeb w śrubsztak”. Dlatego dzieci czuły respekt i strach przed fachowcem z młotem i kowadłem i straszenie kowalem przez niektórych rodziców bywało w modzie. 

Dzisiaj tylko kowal-artysta

Kowalstwo w niewielkim stopniu przetrwało do dzisiaj. W większości kowale stali się ślusarzami i często wykonują artystyczne elementy bram, płotów i balustrad. Na szczęście są pasjonaci, tacy jak Jan Ostrowski, kustosz Muzeum Lokalnego w Łąkorzu, którzy dla potomnych starają się zachować relikty świadczące o tożsamości ziemi lubawskiej i terenów Pojezierza Brodnickiego. Z jego inicjatywy powstała w Łąkorzu kuźnia wzorowana właśnie na tej z Cichego. Obiekt, jak i sąsiadujące muzeum, można zwiedzić po umówieniu. Kontakt telefoniczny z kustoszem Janem Ostrowskim 509 980 320.

Oprac. (bd)

Fot. Archiwum Krzysztofa Kliniewskiego, Grzegorza Miedzianowskiego i Janusza Laskowskiego



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama