Bajka o rybaku (wersja A) i złotej rybce (wersja B)
Za górami, za lasami, za morzami kłamstw, za mokradłami mieszkał sobie prezydent kraju europejskiego. Prezydent miał małżonkę – mówiono o niej, że Niemka – która biegle mówiła po niemiecku, czytała książki w oryginalnym języku Johanna Wolfganga von Goethego. Dała się poznać tylko raz, gdy powiedziała Prezesowi Zjednoczenia, że ona jego wcale to a wcale się nie boi. I to była jedyna jej wypowiedź, jako żony prezydenta.
Prezydent owego kraju za mokradłami cieszył się lekceważeniem przez Prezesa Zjednoczenia (wersja A), a także jego osobistą cyniczną oceną (wersja B). Niewątpliwą cechą prezydenta kraju europejskiego była chęć nauki – w myśl zasady, że człowiek uczy się całe życie. I tak, prezydent zdołał ukończyć studium działające przy Teatrze Pantomimy Henryka Tomaszewskiego we Wrocławiu oraz paryską szkołę im. Marcela Marceau'a, światowej sławy aktora mima (wersja B).
Na początku działalności na rzecz kraju i narodu, który go wybrał, prezydent jako strażnik Konstytucji złamał Konstytucję i obdarował aktem zwanym powszechnie jako prawo łaski, dwóch przestępców. Co więcej, zaprosił ich do prezydenckiego pałacu na dołek, gdzie grają w ping – ponga, a pilnuje ich PM, czyli Pani Magister, która zabezpiecza temat od strony prawnej (wersja B).
Prezydent ma rozmaite zainteresowania (wersja A), a wśród nich jest wędkarstwo w pobliskim stawie, będącym oczkiem pałacowego Parku. Niedawno prezydent europejskiego kraju siedział na składanym krzesełku i moczył kija. Dość szybko, bo po godzinie, spławik zaczął chować się, wypływać, znowu chować. Wędkarz zwany także rybakiem sprytnie podciął i ciągnie do siebie. Zdumiony (wersja B) patrzy, że na haczyku zawiesiła się złota rybka. Machając ogonem, rwała się do wody, do wolności. Nagle odezwała się ludzkim głosem: ty, rybaku, ty mnie puść, to spełnię każde twoje życzenie (wersja A). Rybak zwany też wędkarzem nie wierzył własnym oczom, własnym uszom, ale przytomnie odpowiedział: ty, złota rybko, ty mnie powiedz to jeszcze raz, o co chodzi.
- Spełnię twoje każde życzenie, tylko mnie puść, co ci szkodzi – powtórzyła rybka
Prezydent europejskiego kraju zaczął myśleć i wymyślił: chcę być sławny! (wersja B).
- Nie ma sprawy – odpowiedziała rybka i już, będąc w wodzie dorzuciła: idź do siebie, zobaczysz!
Wraca prezydent europejskiego kraju do siebie, ze składanym krzesełkiem, a tam gościniec wypełniony dworem, stoją oficerowie gwardii z szablami, damy dworu, prezydent rozgląda się, przeciera oczy, potrząsa głową, to jednak nie sen (wersja A). W momencie intensywnego myślenia podchodzi człowiek, kamerdynerem zwany i mówi: Książę Ferdynandzie! Bryczka do Sarajewa zajechała!
Podeszła Pani Prezydentowa, gotowa udać się wraz z mężem w podróż na Bałkany. Do Bośni, a nawet Hercegowiny (wersja B). Prezydent zawahał się. Zauważył, że na koźle, trzymając lejce w lewej i bat w prawej dłoni siedzi Prezes Zjednoczenia, przebrany za liliputa.
- Nigdzie nie jadę (wersja A) – powiedział prezydent europejskiego kraju – to jakaś maskarada...
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze