Z Wojciechem Gostomczykiem, producentem filmów Wojciecha Smarzowskiego, rozmawia Bogumił Drogorób
- Wojciech Smarzowski zakończył pracę nad kolejnym swoim filmem. O czym tym razem opowiada znany reżyser?
- Nie będę treści opowiadał, to oczywiste. Mogę powiedzieć tylko tyle, że sprawą nadrzędną, przewijającą się w różnych kategoriach, jest przemoc. A więc przemoc domowa, fizyczna, psychiczna, materialna, ekonomiczna, polityczna itd.
- Czy ma to jakiś związek z filmem „Dom zły”?
- Ciekawostka – wszyscy, z którymi rozmawiam zaczynają od kontekstu „Domu złego”. Nie jest tak, pod jakimkolwiek względem. Film „Dom dobry, sen zły”, nie ma nic wspólnego z przywołanym tutaj tytułem. Chyba, że chodzi o słowo: dom. Nie w tym rzecz. Chodzi zupełnie o coś innego. Inny film, inna historia. Jak już wspomniałem jest to film o przemocy domowej. Dlaczego taki tytuł? Po prostu trzeba ten film zobaczyć. Tyle mogę przekazać w tej chwili.
Przy okazji - już podczas przygotowania do „Wesela”, tego z 2021 roku, powtarzano często, także dziennikarze robili ten błąd, że oto mamy „Wesele 2” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Bzdura. Był to film m.in. o tym, że w oparach weselnego, imprezowego alkoholu budzą się demony przeszłości – wspomnienie ludobójstwa sprzed lat, do którego rękę przyłożyli Polacy. Nie wiem czy widzowie zauważyli, że na plakatach tytuł filmu „Wesele” pojawia się z hebrajskim L (ל ). To bardzo znaczący szczegół.
- Wróćmy do ostatniego filmu. Skąd taka asekuracja? Czego producent nie chce powiedzieć?
- Choćby z szacunku do autora filmu, a znajdujemy się jeszcze na etapie twórczym. Nakręcony materiał musi swoje odleżeć. Reżyser nie skończył jeszcze montażu. Wojtek pracuje wedle innych, swoich reguł. Potrzebuje czasu. Nie spieszy się, wszystko musi być dopracowane, nie da się wykonać skoku o tyczce bez tyczki. W końcu mamy tu do czynienia z artystą wielkiego kalibru.
- Kto jest scenarzystą?
- Również Wojciech Smarzowski.
- Kogo zobaczymy na ekranie?
- Film jest kameralny, skupiony na dwójce postaci, aktorów głównych ról. Są to Agata Turkot, główna rola żeńska (grała Lejlę w „Weselu”) główna rola męska przypadła Tomaszowi Schuchardtowi (grał m.in. w serialu „Wielka woda”). W rolach drugoplanowych Agata Kulesza, Andrzej Konopka, Arkadiusz Jakubik (stara gwardia Smarzowskiego), Marysia Sobocińska i wielu innych.
- Premiera?
- Termin mamy „klepnięty”. Premiera kinowa w Polsce odbędzie się w 7 listopada 2025. Jesteśmy w tej chwili w trakcie postprodukcji, skończyliśmy zdjęcia. Postprodukcja trwać będzie jeszcze z pół roku. Myślę, że film może być gotowy w pierwszym kwartale przyszłego roku i de facto moglibyśmy mieć premierę na... Walentynki. Nikt się jednak nie zgodzi na taki numer. Mnie osobiście zależy, aby ten film miał premierę na światowych festiwalach. Marzy nam się Cannes, marzy nam się Wenecja, w połowie września mamy Gdynię. A więc najlepsza droga to Wenecja, Gdynia i w listopadzie do kin. Aż do świąt Bożego Narodzenia ludzie będą chodzić do kina.
- Słyszałem, może to plotka, że Smarzowski rozważa przygotowanie się do filmu pod roboczym tytułem „Kilometrówka”.
- Przyznam, że nic do mnie takiego nie dotarło. Niby z czym to związane?
- Najogólniej chodzi o gościa, który pracuje w instytucjach europejskich w Brukseli i jeździ służbowo, na kartę wędkarską, do Jasła. Nawet w lutym kabrioletem. I rozlicza kilometrówki w euro....
- … nie wiem (śmiech). Myślę, że jest to dobry temat na film, ale że Smarzowski? Nie wiem. Wiem tylko, że Wojtek przygotowuje się od lat do realizacji, wielkiego epickiego dzieła, być może najbardziej znaczącego w historii kinematografii polskiej. Ma to być film nawiązujący do historii powstania państwa polskiego, czasy Mieszka I, chrzest, wielkie bitwy. Jesteśmy coraz bliżej tego tematu, jako dzieła filmowego.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał i fot: Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze