W historii higieny, o której opowiadają naukowcy zgromadzeni przez dr. Wojciecha Ślusarczyka, poczesne miejsce zajmuje wyjątkowa kronika. Dotyczy naszej codzienności, sprzed wieków, sprzed lat.
Kolejnym rozdziałem w interesującej nas historii zajmuje się pisarka Katarzyna Chmielewska. W poprzednim odcinku przedstawialiśmy najciekawsze, najbardziej pikantne fragmenty higieny osobistej w starożytności. Tym razem dotykamy czystości i brudu w czasach średniowiecza. Autorka stawia tezę, iż przeciętny człowiek, nieposiadający historycznego wykształcenia Średniowiecze uważa, ze czas wyjątkowo mroczny w naszych dziejach, upadku nauki, kultury, cywilizacji. Część tych fałszywych sądów związana była także z szeroko pojętą czystością i higieną. - W powszechnej świadomości utrwalił się bowiem pogląd – pisze autorka – według którego okres średniowiecza to czasy „brudu, smrodu i ubóstwa”. Jak większość stereotypów tak i ten nie odpowiada rzeczywistości, zawiera jednak ziarnko prawdy. Jak duże, postaram się przedstawić w tym rozdziale.
No i proszę! Wbrew obiegowym opiniom średniowiecze – dowiadujemy się - to jedna z najczystszych epok w historii. Nie było ono tak czyste jak starożytność, ale sprawy mycia i higieny wyglądały o niebo lepiej niż w wiekach następnych (!!!)
Łaźnie
Zasadniczym miejscem, w którym korzystano z kąpieli, były łaźnie publiczne. W czasach wczesnego średniowiecza były to pozostałości po łaźniach rzymskich zachowanych mimo najazdów barbarzyńców. Kultura wczesnego średniowiecza nie przywiązywała wielkiej wagi do zachowania higieny i pielęgnowania czystości, co można wiązać zarówno ze zmianami, jakie przyniosły utopie wędrówki ludów, jak i wpływem religii chrześcijańskiej. Najazdy barbarzyńców doprowadziły do zniszczeń wielu urządzeń i budynków sanitarnych z łaźniami i zakładami kąpielowymi, włącznie. Zniszczeń doszczętnych dokonali Goci – tu jako przykład podaje się rzymskie akwedukty. Najeźdźcy preferowali kąpiel w warunkach naturalnych – rzeki, jeziora, strumienie.
Instytucje łaźni publicznych przywrócili światu zachodniemu uczestnicy wypraw krzyżowych powracający do Europy z Bliskiego Wschodu. Na zachodzie Starego Kontynentu już w wiekach X-XII pojawiły się łaźnie wzorowane na arabskich. Nawyk częstej kąpieli w gorącej wodzie i specjalnie do tego przeznaczonych pomieszczeniach powoli przyjmował się wśród wszystkich warstw ówczesnego społeczeństwa. Pierwsze powstające w średniowieczu zakłady kąpielowe oferowały kąpiel wodną i parową w oddzielnych salach, w dużych drewnianych baliach, w których swobodnie mogło zmieścić się 5/6 osób. Wkrótce przesiadywanie w baliach stało się nowym zwyczajem, zwłaszcza zamożnych mieszkańców zachodniej Europy.
U nas, na Słowiańszczyźnie
W źródłach archeologicznych i relacjach kronikarskich znajdujemy potwierdzenie faktu, iż nie było u naszych przodków tak źle z higieną. O kąpielach w saunie praktykowanych w czasach Bolesława Chrobrego wspomina „Kronika polska” tzw. Galla Anonima. Te wiadomości potwierdza kolejny „reporter”, podróżnik, kupiec niejaki Ibrahim ibn Jakub, hiszpański Żyd, który w połowie X w. wyprawił się na tereny zachodniej Słowiańszczyzny. Jego relacja z tej podróży stanowi jeden z najstarszych opisów ziem polskich ówczesnych czasów. O drewnianej łaźni słowiańskiej z IX-X w. tak pisze: „Nie mają Słowianie łaźni, lecz posługują się deskami z drewna. Zatykają szpary w nich czymś co bywa na ich drzewach, podobne do wodorostów, co oni nazywają mech (…) Budują piec z kamienia w jednym roku i wycinają w górze, na wprost niego okienko dla ujścia dymu. A gdy się piec zagrzeje, zatykają owe okienko i zamykają drzwi domku. Wewnątrz znajdują się zbiorniki na wodę. Wodę tę leją na rozpalony piec i podnoszą się kłęby pary. Każdy z nich ma wiecheć trawy, którym porusza powietrze i przyciągają ją ku sobie. Wówczas otwierają im się pory i wychodzą zbędne substancje z ich ciał. Płyną z nich strugi potu i nie zostają na żadnym z nich ani śladu świerzbu czy strupa”.
Kąpiel w takiej łaźni traktowana była bardziej jako zabieg leczniczy niż higieniczny. W owych czasach na terenie Słowiańszczyzny najczęściej kąpano się w jeziorach i rzekach. W ich pobliżu lub też przy studniach – dbano wszakże o czystość stroju. Moczono i prano bieliznę, czyszczono odzież i obuwie.
Co tam się działo!
Dbałość o higienę, utrzymanie czystości, kąpiele – wszystko to tworzyło określone zwyczaje. Wszystko też zależało od stopnia zaangażowania i pozycji materialnej. W zamkach, bardzo bogatych domach, klasztorach istniały łaźnie i prywatne pokoje kąpielowe. W domach mieszczańskich zazwyczaj kąpano się w kuchni. Na wsiach, szczególnie w ciepłych okresach roku, kąpano się w rzekach, jeziorach i stawach.
Mało kto mógł sobie pozwolić na własną łaźnię, raczej korzystano odpłatnie z publicznych. W większych miastach było kilkanaście, nawet kilkadziesiąt takich przybytków. W samym Paryżu w XIII w. było ponad 30, w Wiedniu 29, we Frankfurcie 15, w Norymberdze 12, a w XIV-wiecznym Krakowie 11. Pewną liczbę zakładów kąpielowych miały Poznań, Płock, Elbląg.
Najczęściej korzystano z kąpieli parowych, następnie oblewano się zimną wodą, chłostano także ciało rózgami brzozowymi. Z kąpieli tego typu ludzie korzystali chętnie i często: dotyczyło to przedstawicieli wszystkich warstw społecznych. Takich kąpieli zażywali książęta, rzemieślnicy, mieszczaństwo, biedota i służba.
Powody odwiedzania łaźni były najróżniejsze, podstawowym oczywiście była chęć zachowania higieny, był też to świetny sposób regeneracji ciała i okazja do towarzyskich pogaduszek. W dojrzałym średniowieczu pojawił się nawet obowiązek regularnego korzystania z kąpieli. Takie zasady wprowadziły w swoich statutach cechy rzemieślnicze. Co ciekawe – prywatni dzierżawcy łaźni miejskich musieli kilka lub kilkanaście razy w roku za darmo udostępniać je biednym.
Często kapano się większą grupą. Bolesław Chrobry miał zwyczaj wraz ze swymi dostojnikami relaksować się w łaźni. Tak także wymierzał sprawiedliwość nieposłusznym wojom.
O popularności kąpieli na dworze cesarza Karola Wielkiego pisał jego biograf Einhard: „Bardzo lubił kąpiele w gorących naturalnych źródłach. Często ćwiczył się w pływaniu, w czym był prawdziwym mistrzem. Lubił przy tym towarzystwo, tak więc oddawał się tej czynności w dość licznym gronie, bywało ze sto i więcej osób kapało się jednocześnie…”
Przyjemne z pożytecznym
Kąpiele i ucztowanie – jedno drugiemu nie przeczyło. Kąpiele i smakołyki. I mieszane towarzystwo! Liczne zachowane miniatury i obrazy przedstawiają scenki z kąpieli towarzyskich. Widzimy na nich wnętrza łaźni, a w nich mężczyzn i kobiety ucztujących wspólnie w wannach, przy akompaniamencie muzyki. Na wyciągnięcie ręki kielichy i talerze z potrawami, przekąskami.
Mimo swej powszechności kąpiele całego ciała nie były zapewne zwyczajem codziennym. Najczęściej mycie ograniczało się do umycia rąk przed posiłkiem, rano twarzy, rąk i zębów, wieczorem czasami także stóp. Ludzie na ogół myli się w zimnej wodzie, o ile nie byli bardzo zamożni. Gorąca woda przeznaczona była wyłącznie do celów kąpielowych.
Zmydlających ziół używano do mycia ciała – mydlnicy lekarskiej lub innych roślin z rodziny goździkowatych, a także ługu. Używano też mydeł opartych na tłuszczu zwierzęcym, popiele z drewna i sodzie. Mydła produkowano też z oliwy z oliwek, z dodatkiem sody, ziół i kwiatów.
Zęby – nie zwracano aż tak dużej uwagi na higienę jamy ustnej. Nie znaczy to jednak, że lekceważono całkowicie. Zęby najczęściej czyszczono przez pocieranie szmatką lub patyczkiem, ewentualnie wykorzystując specjalnie sporządzone mieszanki ziół.
Reguły zakonne
W wiekach średnich przemożny wpływ na wszystkie dziedziny życia, w tym i na higienę, miała religia chrześcijańska. Duchowni i teolodzy nie zabraniali wiernym korzystania z kąpieli, w tym w łaźniach publicznych, jednak zalecali, by podstawowym powodem chodzenia do łaźni była chęć zachowania czystości i zdrowia, a nie przyjemność. Co prawda wśród wschodnich ascetów żyjących na przełomie starożytności i średniowiecza, długotrwale unikanie higieny było częściej spotykane, ale cały czas – należy to podkreślić – stanowiło ono wyjątkową formę umartwiania ciała. Nigdy świętość duszy nie była utożsamiana z brudem fizycznym.
Od wczesnego średniowiecza w niektórych rejonach Europy, korzystanie z łaźni i kąpieli było zabronione w niedziele i święta. Kąpiel powinna odbywać się w skromnych warunkach, osobno dla każdej płci.
Średniowieczne klasztory zazwyczaj stały na wyższym poziomie cywilizacyjnym niż ówczesne społeczeństwo świeckie. Dotyczyło to wszystkich dziedzin życia, również poziomu higieny. Pogląd, że wszyscy mnisi i zakonnice żyli w brudzie i się umartwiali jest błędny. Były oczywiście takie przypadki, ale nie dotyczyły ogółu kleru zakonnego. Brak kąpieli traktowano najczęściej jako wyrzeczenie. Poza tym jedną z kar wyznaczonym pokutnikom był zakaz kąpieli.
Życie monastyczne we wszystkich jego aspektach normowały reguły zakonne. W Kościele zachodnim podstawowymi regułami monastycznymi stały się reguła św. Augustyna oraz reguła św. Benedykta. Według św. Augustyna „Mycia ciala nie należy zakazywać, szczególnie gdy chodzi o konieczność ze względy na chorobę, należy je myć bez szemrania z porady lekarza, a nawet ten, kto nie chce tego czynić, czynił z nakazu przełożonego to, co potrzebna dla zdrowia”. Św. Benedykt z Nursji dodaje „Chorym należy udostępnić korzystanie z łaźni, ilekroć jest to dla nich wskazane; zdrowym zaś, a zwłaszcza młodym, trzeba na to rzadziej pozwalać...”.
Nieco inne zwyczaje
panowały w świecie arabskim. Higiena osobista w miastach arabskich stała na wysokim poziomie. Kobiety i mężczyźni spędzali wiele czasu w łaźniach. Zdarzało się, ze kobiety muzułmańskie przebywały tam cały dzień, korzystając z zabiegów służących tak higienie jak i pielęgnacji urody. Myto także włosy i skórę głowy, dbano o stopy i ręce. Następnie przychodził czas na upiększanie twarzy i ciała. Arabskie elegantki stosowały hennę, którą farbowały włosy i rzęsy. Taki przybytek, zwany łaźnią, przypominał raczej współczesne salony spa, niż zwykle miejsca przeznaczone do kąpieli.
Oprac. Bogumił Drogorób
Fot. „Fontanna Młodych”, obraz Lucasa Cranacha Starszego
Napisz komentarz
Komentarze