Prezes stawił się przed komisją z półgodzinnym opóźnieniem. Zawiódł transport. Rozkraczył się bus w miejscu gdzie zaczyna się zabytek przyrody złożony z drzew – aleja zabytkowa prawem chroniona. Miał szczęście w nieszczęściu: na niemieckich blachach pojawił się volkswagen i przystanął. Kierowca busa zasugerował kierowcy z Niemiec, żeby zabrał prezesa, bo się spieszy, a ważną misję ma. Kierowca vw kiwnął głową, po niemiecku. Prezes wsiadł.
Zostało już tylko dziesięć kilometrów do miejscowości, gdzie czekała na niego wysoka komisja. Prezes, nie chcąc uchodzić za mruka, złożył starannie takie zdanie:
- Ich habe telephone ab heute... (od dziś mam telefon – tłumacz. B.D.)
- Ja, ja – kierowca uśmiechnął się. - Ja też – dodał, informując jednocześnie, że jest posiadaczem dwóch paszportów i właśnie jedzie do Polski głosować, ale nie na patafianów, którzy chcą wykiwać Polaków i wyjść z Unii, tylko na demokratów. Prezes złożył ręce jak do modlitwy i nie podjął rozmowy. Poza tym już dojeżdżali. Poprosił jedynie, żeby się zatrzymał przy remizie. No to kierowca zatrzymał się, wedle życzenia.
- Auf wiedersehen – prezes znów popisał się znajomością języków obcych – ale zanim trzasnął drzwiami usłyszał od człowieka dwojga paszportów: sp.....j!
Komisja do spraw nieprawidłowości przy organizacji festynu strażackiego czekała, leniwie przewracając papiery. Mimo gorączki – temperatura dochodziła do 30 stopni C - i braku klimatyzacji w remizie, strażacy siedzieli w mundurach, z krawatami dociśniętymi do gardła.
Zaczęła się seria pytań.
- Panie prezesie – zaczął przewodniczący – proszę powiedzieć jak wysoki był fundusz nagród na festyn. Ile żeście zatwierdzili.
- Nie pamiętam – odrzekł prezes, bez zastanowienia i bez kartki, po prostu z głowy.
- Pamięta pan, kto był odpowiedzialny za festynowe finanse – zapytał członek nr 1.
- Nie wiem.
- Ale był pan przecież na zarządzie, jak to wszystko zatwierdzano – członek nr 2 pomachał papierami.
- Pewnie byłem, ale wtedy poszedłem się wyszczać. Więc nie wiem.
- A wie pan chociaż jakie były nagrody na festynie? - zainteresował prezesa członek nr 3.
- Wiem. Były kredki dla dzieci, na konkursy, balony, perfumy dla pań, piwo dla panów i jednorazowe pozwolenie na skuter wodny wielokrotnie przedłużane (tu istotne wyjaśnienie: festyn strażacki odbywał się nad jeziorem).
- No dobrze – członek komisji nr kolejny – a co pan robił, panie prezesie, o godz. 18.30 w dniu festynu?
- Nie wiem, nie miałem zegarka. Może już mnie nie było tam, nad wodą.
- Z dokumentu wynika, że pan był – wtrącił się przewodniczący wycierając pot z czoła – jest pan tutaj na zdjęciu, jak pan wręcza te kredki dzieciom. Chce pan zobaczyć? - szef komisji podsunął fotki z festynu.
- Nie chcę! - podniósł głos prezes – to fotomontaż! A w ogóle chcę zająć stanowisko w kwestii formalnej.
- Ma pan głos – przewodniczący zachęcił ręką, wskazując na taką możliwość.
- Chcę powiedzieć, że mam tę waszą komisję głęboko w dupie!!! I proszę to zanotować, żeby było w protokole.
- Ogłaszam przerwę do 27 czerwca 2024 roku – zadecydował wzburzonym głosem przewodniczący – komisja wezwie pana jeszcze raz. Na godzinę 10.00. Mamy sporo pytań związanych między innymi z zaginięciem drabiny hakowej oraz w czyich rękach jest obecnie złota patelnia z KGW Paterkowo.
- Czy mógłbym w kwestii formalnej? - zgłosił się członek nr 6. - Ja mam zapisane pytanie konkretne: kto podpierdolił drabinę hakową?
- Wyjaśnimy to nieporozumienie, panie członku. Natomiast, wracając do sprawy, ze słowami pana prezesa, które tu padły, zapozna się komisja etyki naszej OSP Paterkowo z naszym wnioskiem o wyrzucanie pana z naszych szeregów.
- Z góry uprzedzam, że się nie stawię. Mam wówczas ważne zajęcia z anihilacji i kontestacji na uniwersytecie trzeciego wieku.
Prezes tej jednostki OSP, najlepszej w regionie, ponownie powiedział gdzie ma Wysoką Komisję i opuścił arogancko remizę przesłuchań. Mówiła o tym mowa jego ciała.
Wtedy zawyła syrena. Palił się las w sąsiedniej gminie. Deszczu nie było od miesięcy.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze