W cyklu „Brodnica jest z nich dumna”, o młodości, o życiu, karierze naukowej, planach i marzeniach oraz o sytuacji politycznej w kraju z dr Barbarą Brodzińską - Mirowską, politolożką, adiunktem w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu rozmawia Wiesława Kusztal
Brodnica, to pani rodzinne miasto, czy dzisiaj z perspektywy czasu uważa pani, że mieszkanie w małym mieście coś pani odebrało, pozbawiło jakiejś szansy ?
- Nigdy nie miałam kompleksów wynikających z tego, że wychowałam się w mniejszym mieście. W związku z tym nie mam poczucia, że coś mi małe miasto odebrało. Wynika to być może z faktu, że ja zwykle byłam aktywna, dzięki temu nabrałam szybko różnych doświadczeń. Sporo podróżowałam. Pamiętam, że przez jakiś czas współpracowałam z lokalną telewizją. Chwilami myślałam, że dziennikarstwo będzie moją drogą zawodową. Wówczas to były ważne doświadczenia dla młodej osoby. To obycie w różnych sytuacjach dało poczucie sprawczości i pewności. Dlatego nie uważam, że coś straciłam. Natomiast oczywiście małe miasto to były także pewne ograniczenia, dostęp do szkół, różnych instytucji kultury, siłą rzeczy było tego mniej. Dwadzieścia lat temu też było inaczej. Dziś ta różnica mocno się zaciera. Mniejsze, lokalne społeczności naprawdę świetnie funkcjonują w wielu obszarach. Świat stał się „globalną wioską”. Ludzie mieszkają w mniejszych miastach, ale się w nich nie zamykają. Zwłaszcza dziś.
- Jaką drogę pokonała tamta Basia, aby dziś dr Barbara mogła pracować na uczelniach w kraju i za granicą i w ogólnopolskich mediach wśród innych ekspertów komentować oraz analizować bieżące wydarzenia polityczne?
- Moja droga do tego co dzisiaj, była długa i kręta. Ostatnie dwadzieścia lat to był czas wymagający. Żyjemy w świecie, gdzie wypada się chwalić sukcesami. Ale myślę, że dla równowagi trzeba też mówić o drodze, którą się pokonuje, aby zrealizować cele. Moja droga była okupiona ciężką pracą, także nad samą sobą. Wytrwałość i determinacja to bardzo ważne cechy zwłaszcza w pracy naukowej. Te cechy ogromnie mi pomogły. Aktywność i zaangażowanie w pracę, siłą rzeczy powodowały, że poznawałam wielu różnych, ciekawych ludzi. Zatem ciężka praca to jedno, ale też trzeba być w odpowiednim miejscu i czasie. I zdarza się, że takie momenty zmieniają obrót spraw. Tak było w moim przypadku. Poza tym, że zawsze miałam poczucie, że nie ma nic w życiu za darmo, to jeszcze miałam szczęście do ludzi. Zwykle otaczały mnie osoby, które dodawały wiatru w żagle, zachęcały do różnych aktywności, wspierały w rozwoju. To bardzo ważne i budujące. Trzeba też po prostu w pewnym momencie umieć wykorzystywać szanse, jakie się dostaje. Po latach mam wrażenie, że praca na uniwersytecie bardzo mnie pod wieloma względami ukształtowała. Ale po drodze oczywiście było sporo strachu, były wątpliwości, były wyzwania. Słowem samo życie.
- Angażuje się pani w wiele różnych przedsięwzięć zawodowych i nie tylko, jest pani autorką i współautorką publikacji naukowych w polskich i międzynarodowych wydawnictwach, jest pani żoną i mamą. Ile godzin ma pani doba? Jak pani to wszystko ogarnia?
- To newralgiczny temat:) Rzeczywiście, tempo życia jest ogromne. Dopiero ostatnio uświadomiłam sobie skalę spraw w jakie jestem zaangażowana. Praca naukowa często określana jest jako wolny zawód w sensie organizacji pracy. To duża pułapka. W pewnym momencie człowiek sobie zdaje sprawę, że pracuje non stop. Ciągle uczę się zarządzać swoim czasem, tym co i kiedy robię. Pomogła mi asertywność, są sytuacje, w których trzeba odmawiać. Jestem dość nieźle zorganizowana, ale mimo wszystko bywa trudno. Kluczowa sprawa aby wszystko to pogodzić to przede wszystkim system jaki wypracowaliśmy w mojej rodzinie. Mój mąż nie jest „pomagaczem”, tylko pełnoetatowym rodzicem, działamy razem na rzecz naszej rodziny. To jest punkt wyjścia do tego, że ten nasz system działa. A poza tym do pewnego stylu życia wszyscy się przyzwyczailiśmy. Bywa, że wykorzystujemy sprawy zawodowe, aby być razem:). Najmłodszy członek rodziny uczestniczy z tatą w ważnych wydarzeniach zawodowych, jeśli jest to możliwe, wpada z mamą do studia telewizyjnego i wspiera zza kamery, albo załatwiamy wspólnie sprawy na uniwersytecie. Sprawnie to łączymy i dbamy o to, aby mieć czas rodzinny najwyższej jakości każdego dnia. Nauczyłam się, że nie można mieć wszystkiego w tym samym czasie, zatem odpuszczanie sobie mocno pomaga.
- Czy znajduje pani czas na pielęgnowanie swoich zainteresowań? Jeśli tak, to z czym mamy do czynienia?
- Wiem, że modnie byłoby powiedzieć, że owszem siłownia pięć razy w tygodniu do tego wszystkiego:) ale niestety. Ostatnie lata były bardzo intensywne i zawodowo i rodzinnie. Dlatego odłożyłam niektóre sprawy np. malowanie i rysowanie, które bardzo lubię. Kilka lat temu pomyślałam, że wrócę do gry na pianinie, ale oczywiście nie mam czasu. Zatem te tematy wciąż czekają na reaktywację. Natomiast dużo czytam, zimą jeżdżę na nartach, a ostatnio łyżwy bardzo rodzinnie praktykujemy. Latem rowery, rolki, spacery. Zatem chociaż tyle udało się utrzymać.
Polacy, brodniczanie, dość często oglądają panią w telewizji i słuchają w radio, gdy komentuje pani bieżącą sytuację polityczną. Wiem też, że znawcy tematów liczą się z pani opiniami. Co najbardziej niepokoi panią na dzisiejszej scenie politycznej?
- Jesteśmy w bardzo trudnym momencie. Przechodzimy drogę redemokratyzacji. Udało się w Polsce przerwać proces dla niej destrukcyjny. Przywódcy państw europejskich patrzą na nas z uwagą. W tym roku w wielu krajach odbędą się wybory i – niestety - partie populistyczne mają się tam nieźle. Dlatego wiele oczu patrzy dziś na Polskę. Mamy trzy dużej wagi wyzwania. Po pierwsze, odbudowanie kluczowych instytucji państwa, zwłaszcza ugruntowanie zasady trójpodziału władzy. Destrukcja wielu instytucji niestety zaszła daleko i na dodatek jest to system naczyń połączonych. Dlatego m.in. nowy rząd ma teraz sporo problemów, dylematów i wyzwań natury prawnej. Rządzący muszą także zdać egzamin z samoograniczenia. Ja liczę na uporządkowanie tych spraw, ale także na wprowadzenie zmian, które zabezpieczą kluczowe instytucje np. Trybunał Konstytucyjny, przed ewentualnymi zakusami politycznymi rządzących w przyszłości. Po drugie, ludzie stracili zaufanie do państwa, trzeba to koniecznie odbudować. Wreszcie głęboka polaryzacja społeczna. Polityka dzieli ludzi do tego stopnia, że nie da się czasem przy rodzinnym stole spokojnie porozmawiać. To będzie zadanie najtrudniejsze. Uważam, że powstał głęboki rów, którego nie da się łatwo zakopać. Wreszcie ostatnia rzecz, nasz powrót na demokratyczne tory wymaga szybkich i precyzyjnych działań głównie z uwagi na sytuację geopolityczną: wojna na Wschodzie oraz imperialne aspiracje Putina. Polska nie jest samotną wyspą. Liderzy polityczni muszą bardzo szybko wzmocnić naszą pozycję w UE, naprawić wiele relacji międzynarodowych, także bilateralnych. To wszystko ma absolutnie kluczowe znacznie dla naszego bezpieczeństwa. Szczególnie, jeśli Trump wygra wybory w USA. To jeszcze nie jest przesądzone, ale jego pozycja wyjściowa jest dobra. Zatem politycy dziś mają zadania poważnej wagi na gruncie krajowym i międzynarodowym. Jako społeczeństwo także mamy wyzwanie, a jest nim cierpliwość. Te zmiany muszą być sprawne, ale wymagają czasu.
Jaką ma pani radę dla polityków na poprawę sytuacji, na likwidację chaosu jaki zapanował w Polsce?
- Myślę, że dziś liderzy przede wszystkim potrzebują spokoju do działania. Uważam jednak, że nie można zapominać o bardzo ważnej sprawie, jaką jest otwarta i partnerska rozmowa z wyborcami. Ludzie chcą być traktowani poważnie. Według mnie politycy powinni poważnie podchodzić do merytorycznych zadań, ale także poważnie podchodzić do komunikacji z ludźmi. Wyborcy muszą wiedzieć, dlaczego pewne decyzje są podejmowane lub dlaczego rząd z nimi zwleka. To pozwoli budować i odbudować zaufanie ludzi do państwa i jego instytucji.
- Na zakończenie, co może pani przekazać młodym brodniczanom, którzy muszą teraz, lub nieco później zdecydować o dalszej drodze życiowej?
- Kiedy rozmawiam z moim studentami zawsze mówię im po pierwsze, aby się nie bali podejmować wyzwań. Z ewentualnej porażki też można się dużo dowiedzieć i wyciągnąć lekcje. Jeśli chodzi o wybór ścieżki zawodowej, dziś jest wiele możliwości. Można robić naprawdę ciekawe, kreatywne rzeczy. W tym mocno dynamicznym świecie niezmienne jest chyba to, że naprawdę dobrym można być w tym, co się lubi. Warto próbować i sprawdzać jakie zadania i aktywności dają radość i satysfakcję. Na takie pytania wciąż w naszym systemie edukacji jest mało miejsca. A podejmujemy ważne decyzje życiowe jednak w dość młodym wieku. Jest mnóstwo możliwości wyjazdów za granicę w ramach studiów, warto z tego korzystać, to zmienia perspektywę. Obserwuję moich studentów, a także innych, którzy wracają z takich wyjazdów. I na koniec, warto sobie wyobrazić sytuację, w której za oknem jest szaro i buro, a trzeba się zabrać za pracę, co by to musiało być, abyście robili to z ochotą? Może się to wydawać banalne, ale odpowiedź wcale nie jest łatwa, a może być kluczowa.
- Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów w pracy naukowej, a także wszelkiej pomyślności w życiu osobistym.
Rozmawiała: Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze