Od kilku tygodni przestrzeń publiczną zajmuje sprawa dwóch mężczyzn, którzy w żaden sposób nie chcą pogodzić się z prawomocnym wyrokiem. Temat nie jest nowy, bo ciągnie się przez 17 lat, a chodzi o tzw. aferę gruntową, którą rozpracowywali Mariusz Kamiński szef CBA i Maciej Wąsik, jego zastępca. Sąd w 2009 r. postawił im zarzuty przekroczenia uprawnień i popełnienia przestępstwa dotyczącego fałszowania dokumentów. W demokratycznych krajach, to bardzo poważny zarzut. U nas, jak widać niekoniecznie. W marcu 2015 r. obaj zostali skazani na karę trzech lat pozbawienia wolności przez sąd I instancji - wyrok nie był prawomocny. Mimo to Andrzej Duda ich ułaskawił. Większość prawników twierdzi, że w toku sprawy nie można nikogo ułaskawić, tak jak nie można nikomu dać rozwodu przed zawarciem małżeństwa.
Sprawa swoim rytmem ciągnęła się aż do grudnia 2023, kiedy Sąd Okręgowy w Warszawie, orzekając w II instancji, wydał prawomocny wyrok skazujący ich na dwa lata pozbawienia wolności. Wobec obu orzeczono też pięcioletnie zakazy zajmowania stanowisk publicznych.
Ziobro nie przewidział
Po wyroku pozbawienia wolności, gdy skazany ma przydzielony zakład karny, zobowiązany jest do niezwłocznego stawienia się we wskazanym miejscu, w wyznaczonym terminie. Niestawienie się do zakładu karnego to poważne naruszenie prawa i wiąże się z konkretnymi konsekwencjami. Polskie prawo karno-wykonawcze określa jasno procedury i sankcje z tym związane. Zgodnie z wprowadzonymi przez PiS przepisami obaj skazani zostali przez Policję zatrzymani i doprowadzeni do aresztu, zgodnie z procedurami i w ramach obowiązujących przepisów. Wychodzi na to, że Ziobro obmyślał restrykcyjne przepisy w nadziei, że robi to dla Tuska i jego ekipy. Ale, że w te paragrafy wpadną jego kumple - nie przewidział.
Trzeba połknąć tę żabę
PAD był głęboko wstrząśnięty zaistniałą sytuacją, ale niestety nie powiedział jak głęboko wstrząsnęło nim zatrzymanie przez Policję dwóch skazanych kolesi. Chyba nie był zbyt mocny wstrząs, bo chwilę po tym, jak zrobione na sierotki żony osadzonych zwróciły się do pana Andrzeja z pałacu, z prośbą o łaskę dla ich mężów, to bardziej był wzruszony, niż wstrząśnięty. No ale to nie jest istotne. Ważne, że ten wybitny prawnik - mimo, iż uważał poprzednie ułaskawienie za skuteczne, rozpoczął procedurę ułaskawienia, jak mówi - tylko na prośbę najpopularniejszych w Polsce żon. Ale wzruszenie PAD-a chyba też nie było zbyt mocne, bo mogąc natychmiast otworzyć cele swoim kolegom, wybrał dłuższą ścieżkę - ułaskawienie w "trybie prezydenckim". Wnioskując jednocześnie do Prokuratora Generalnego Bodnara, aby zawiesił wykonywanie kary i zwolnił osadzonych na czas tego postępowania. No po prostu Duda łaskawca.
Były minister edukacji też błysnął miłosierdziem
mówił, że dzieci skazanych płaczą, żony się modlą, więc trzeba ich wesprzeć i zarządził zbiórkę pieniędzy. Ale pan Czarnek tej zbiórkowej kwestii chyba nie przemyślał i nieco się zbłaźnił. Internauci oburzeni tym apelem zarzucili go wpisami, że to żony-milionerki. No, ale czemu nie spróbować być hojnym z cudzego. Ma w tym wprawę. Także arcybiskup przejęty losem Wąsika i Kamińskiego, w liście napisał, że w ich sprawie, jeśli tego chcą, będzie interweniował u ministra Bodnara. Ludzie to jednak potrafią zaskoczyć...
Skołowani obywatele pytają
o co chodzi? Skoro PAD uważa, że to dwa kryształy, to dlaczego natychmiast ich nie ułaskawi, a przerzuca decyzję na kogoś z przeciwnej opcji politycznej. Panowie z prawej strony nie apelujcie do Bodnara, ułaskawić może wasz prezydent! A swoją drogą, to ciekawe, dlaczego nikt nie martwi się losem wspólników Kamińskiego i Wąsika także osadzonych w więzieniu i drugie pytanie - czy ktoś wsparł rodzinę byłego koalicjanta PiS, wicepremiera Leppera, po jego dziwnej śmierci?
PS. PAD 21.01 ogłosił, że uwolni osadzonych, ale już po chwili okazało się, iż mimo, że mówił po polsku, został źle zrozumiany. Dwa dni później już na poważnie i skutecznie ułaskawił obu osadzonych.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze