Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 27 kwietnia 2025 03:59
Reklama dotacje dla firm

Jestem, płaczę, Weronika

Jestem, płaczę, Weronika

Ona, Weronika, kończy studia medyczne we Wrocławiu. On, Ksawery, absolwent Politechniki Warszawskiej jest już daleko od uczelni. Z dyplomem niemal od razu wyjechał do Londynu; w kraju pracował niecały rok. Jako inżynier architekt nie musiał szukać pracy nad Tamizą, to ona go szukała. Dyplom z wyróżnieniem, biegle po angielsku i niemiecku.


 

Było tak... Poznali się na jakiejś studenckiej imprezie we Wrocławiu. On, już po studiach, znalazł się tam jako bliski znajomy Nataszy, pracującej w klubie studenckim. Mój chłopak, tak go przedstawiała. Weronikę wyciągnęły na jazzowy mityng znajome koleżanki z roku – wszystkie studiowały medycynę. One kiedyś zadbają o nasze zdrowie, tak je przedstawiła Natasza.


 

Ty lepiej zadbaj o siebie, pomyślała Weronika, gdy zobaczyła Ksawerego. To był jeden moment, wszystko w niej zagrało. Bicie serca i bicie się z myślami. Na szczęście nie znała wcześniej Nataszy, przynajmniej bezpośrednio. Jej chłopak? Dlaczego jej?Owszem widywała ją w klubie, ale kojarzyła raczej z organizatorką, działaczką studencką, konferansjerką – nie ma znaczenia. 

Ksawery jawił się w dzień i w nocy. Wybrała. Żywioł wziął górę. Wskazała sobie, że to on!


 

Ksawery przestał być chłopakiem Nataszy. W każdy weekend pędził do Wrocławia. Weronika oczekiwała w wynajmowanym – wraz Magdą z roku - pokoju na Krzykach. Początkowo Magdę wysyłała do rodziny w Jeleniej Górze, nich się rodzice nacieszą studentką, przyszłą panią doktor. Byli z Ksawerym blisko. Bardzo blisko. Była szczęśliwa. Szczęście w każdy weekend przestało obowiązywać, gdy Ksawery podjął pracę w Londynie. Tęsknił, więc wyrywał się raz w miesiącu na dwa dni. Praca w zespole architektów, bardzo dobrze płatna - firma renomowana - narzucała określone obowiązki. 

Tęsknił 

i stawał wobec nowych wyzwań. I pisał do Weroniki na e-mail, oto fragment:

… jestem na etapie rozwoju, a moje projekty są dobrze oceniane. W ogóle to polscy architekci mają tu, na Wyspach Brytyjskich doskonałą renomę. I to od dawna. Jest to sytuacja niezależna od brexitu. Nie będę wymieniał nazw zespołów, a w których są Polacy, w których dominują, mają dobrą markę. Mogę tylko dodać, że tu mam nieograniczone możliwości. Kocham Cię, do zobaczenia za miesiąc...

Weronika 

klikała w e-mail od Ksawerego wielokrotnie, wreszcie znalazła czas,żeby skupić myśli. Napisała tak:

Jaką przyjemność sprawiła mi ta wiadomość. Nie mogę uwierzyć, że piszę to 21. listopada. Czuje się tak, jakby czas płatał mi figle.
Niedawno moja współlokatorka Magda, zjawiła się w kuchennych drzwiach i załamana zaczęła mi opowiadać: Wenia, czuję się, jakbym nie mogła się zatrzymać. Żyję tak szybko i w takim pędzie, że w natłoku codziennych obowiązków i niekończących się list rzeczy do zrobienia nie jestem w stanie odpocząć. Nawet spotykając się z ludźmi mam wrażenie, że musi być prędko, intensywnie, zwięźle. Gdy chcę odpocząć to świat biegnie dalej i nie zatrzymuje się, nie czeka na mnie, jakby uciekał mi spod nóg". Trzeba przyznać, że ta wypowiedź jej się udała. Ja również się tak czuję. Mam wrażenie, że mój dzień ma o wiele więcej godzin, że trwa wieczność i nie chce się skończyć. Ale gdy obrócę się wstecz one wszystkie mi się zlewają, tak jakby trwały nic nie znaczącą sekundę, jakby były tylko małą chwilą. Bardzo dziwne doświadczenie.

Okazało się, że nie jest tak prosto połączyć studia z pracą. Nie mam zbyt dużo czasu na naukę. Powoli dogaduję się z moimi uczennicami (jest ich 5), ocieplamy relację. Nie chcę też z tym przesadzać, aby nie stracić autorytetu. Są w klasach od 1 do 3 liceum, więc materiał jest bardzo zróżnicowany, a ja nie spędzam tyle czasu z nimi na korepetycjach, ale też przygotowuję się do nich prawie drugie tyle. Wychodzi więc na to, że trochę zaniedbuję te moje studia. Pomyślałam sobie, że jeśli na chwilę je odpuszczę, zajmę się czymś innym, to przełamię w końcu narastającą już kilkanaście miesięcy niechęć do nich. Mam wrażenie, że to działa. W przyszły piątek czeka mnie pierwszy egzamin, także mam nadzieję, że jakoś się do tego zbiorę.

Udało mi się przeczytać "Nieuzasadnione poczucie szczęścia". Książkę, którą otrzymałam od Ciebie. Przyznam szczerze, że nie miałam pojęcia, że przybliża ona historię z moich, rodzinnych okolic! Może przez to poczułam do niej jakąś bliskość. Czytałam ją bardzo powoli, jakby ona też próbowała mnie zatrzymać. Udało jej się, miałam wrażenie, że te historię, będąc o niczym, są o wszystkim. Spodobała mi się, to był dobry wybór i jeszcze raz chciałam za nią podziękować! Aktualnie wieczorami (tymi wieczorami gdzieś pomiędzy odsypianiem a robieniem notatek na korepetycje albo czytaniem o chorobach albo wiecznie, nigdy nie kończącym się sprzątaniem) zajmuję się czytaniem "Patrząc w słońce. Jak radzić sobie z przerażeniem śmiercią” Irvina D. Yaloma”. Lektura obowiązkowa na zajęcia i przyznam szczerze, że dobrze napisana. Jestem w połowie i póki co mogę polecić. Nie jest książką medyczną dla lekarzy i więcej w niej dialogów z serca, niż z żargonu.
Dobrze mi też idzie z wolontariatem z bezdomnymi. W przyszłym tygodniu będzie mój 3 dyżur!
Robi się coraz zimniej. W innych częściach Polski spadł już pierwszy śnieg. U nas natomiast powietrze zaczyna się zagęszczać i dusić, a z nieba spada niebywała ilość deszczu. Staram się wychodzić z domu, chociażby na spacer czy do sklepu, aby się nie zasiedzieć, nie zależeć. Nie chcę utknąć w czterech ścianach. 
Tyle u mnie. Dni powoli znikają w zimnie.

Kocham Cię i czekam na kolejne wiadomości. Co się dzieje w listopadowe dni i noce?

Dość długo

Ksawery nie pisał. Po dwóch tygodniach Weronika znalazła e-mail. Tak jak poprzednie czytała po kilka razy, tym bardziej, że list był krótki, można powiedzieć, że zwięzły, nawet oschły. Była przyzwyczajona do słownych pieszczot, namiętnych słów. Na dodatek to zakończenie.... Nie było w nim jakichś osobistych odniesień, raczej konkret, ale też sporo uników. Pisał, że:

...posłuchaj mnie teraz dobrze. Dostałem wyjątkową propozycję. Praca w Nowej Zelandii. Otwierają się tam wyjątkowe możliwości. Mam zostać szefem oddziału firmy. Postaraj się zrozumieć. To dla mnie, to dla nas wielka szansa. W Londynie jest centrala, w Auckland natomiast mam zorganizować oddział, rozumiesz? Zastanawiałem się jak to Tobie powiedzieć. Wiem, że Twoje studia zamykają dyskusję. Musisz je skończyć, to ostatni rok. Zostań w kraju, ja się poukładam na antypodach i odezwę się. Dobrze? Będę tutaj sprawdzał – chociaż nie wymaga to wielkiego zachodu – jakie są szanse pracy dla Ciebie. Nie sądzę, by z tym były problemy...

Bywaj! 

Buziaki!

Ksawery

Rozmontował

błyskawicznie nasze wspólne plany, zniszczył marzenia, właściwie nie zostawił uchylonej furtki – tak ocenia Weronika decyzję jej chłopca. Odważyła się na to wyzwanie po roku mocnego rozchybotania. Wracała do listu, czytała każde słowo. Skoro podjął decyzję, to znaczy, że już się nie zastanawiał. Żadnej sugestii, żeby po studiach pojechała do niego, lekarz zawsze znajdzie pracę, gdziekolwiek będzie. A może się mylę, może on już teraz myśli o pracy dla mnie. Mam mętlik w głowie...


 

Nie pisał. Dużo czasu minęło. Spróbowała więc ona. Zapytać jak sobie radzi, dlaczego nie pisze, czy tylko praca i praca, i nic innego? Trochę o sobie, dla rozładowania trudnej sytuacji., dla pokazania, że jeszcze drzemie w niej nadzieja.

- Wiedziałam o nim wszystko, tak mi się wydawało, a okazało się, że nic...

Napisał wreszcie z rozbrajającą szczerością: wybacz, jestem tutaj z kobietą, ma na imię Jane, jest trenerką windsurfingu, przyślę Ci zdjęcie z regat...

W odpowiedzi napisała trzy słowa:

Jestem

Płaczę

Weronika

Przekroczyła kolejny próg dorosłego życia. Weszła w nie mocno poobijana. 


 

Bogumił Drogorób

Fot. Pixabay


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: LupusTreść komentarza: Narazie zabawa. Oglądaliśmy rzuty. Grzmi tylko oszczepniczka małolatka U-14. Za rok prawda o potędze wyjdzie albo nie. Kto wejdzie na bieżnię, ten jest lekkoatletą, a ten kto z nimi jest na bieżni jest trener z nazwy. Data dodania komentarza: 16.05.2023, 20:44Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Sukcesy brodnickich biegaczyAutor komentarza: KuracjuszkaTreść komentarza: Ale NUMER opisał super Redaktor Bogumił! A tak naprawdę - to z czekaniem do sanatorium - to też numer i to w kolejce długiej! A tyle dajemy na NFZ, by zdrowym być i marzyć, by mieć wciąż te dzieścia lat.. kuracjuszka, ale jeszcze bez numeru.....Data dodania komentarza: 11.05.2023, 20:13Źródło komentarza: Sanatoryjny numer 4457Autor komentarza: joko Treść komentarza: Niech się wasz trener nie chwali . Słyszałem ze dawniej jemu wszystkie plany przysyłał i był na obozach jakiś trener z Iławy. Dlatego w mukli miał nawet mistrzów Polski na 400m i w sztafetach. Teraz leci na jego planach, ale wyników medalowych to oni od 6 lat nie mają, bo z tego trenera zrezygnował. Mukla ma nawet dobry do LA stadion a lepiej żeby miała dobrego trenera do medali. Chyba że wpadnie mu jakiś zawodnik co był już mistrzem Polski, to może zrobi z niego mistrza województwa. Data dodania komentarza: 9.04.2023, 09:00Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: lolek Treść komentarza: Mierne ta wyniki latem mieliścieData dodania komentarza: 8.04.2023, 20:30Źródło komentarza: Lekkoatletyka. Pot i ciężka pracaAutor komentarza: WiKTreść komentarza: Życzę powodzenia i zachwyconych gości. Oczywiście ciekawa jestem jak kaczka się udała?Data dodania komentarza: 7.04.2023, 23:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kasząAutor komentarza: CzesiaTreść komentarza: Super Wiesiu! Takie danie po nowemu zrobię na te Święta, bo do tej pory głównym dodatkiem był ogrom jabłek... Dzięki za przepis.. Dam znać, jak smakowała gościom... pozdrawiam już z apetytem! CzesiaData dodania komentarza: 7.04.2023, 17:17Źródło komentarza: Kaczka faszerowana kaszą
Reklama
Reklama