Kiedy słyszymy o choćby krótkim wypadzie nad polskie morze, to od razu przed oczami jawi się nam obraz piaszczystej plaży, słońce i upał schłodzony kąpielą w morskich falach. Po zimowej wycieczce na północne tereny naszego kraju, uważam, że ten kierunek może być świetną alternatywą dla przepełnionych w tym czasie górskich kurortów.
Dodatkowo ucieczka od zadymionych miast, jest ratunkiem dla naszego zdrowia. Wszelkie zanieczyszczenia powietrza wpływają negatywnie nie tylko na naszą odporność czy układ oddechowy, ale także mogą powodować rozwój wielu chorób. Spędzanie czasu na świeżym, czystym powietrzu jest bezcenne. Najwyższe stężenie jodu nad morzem występuje późną jesienią i właśnie zimą. Jod jest niezbędnym mikroelementem potrzebnym do prawidłowego funkcjonowania tarczycy i układu odpornościowego. Dlatego nie ma nic lepszego niż ucieczka od miastowego smogu nad morze. Ja, z przyjaciółmi wybrałam się na krótki wypad do popularnej letniej stolicy Polski. Do Sopotu.
Sopot zimą
nie stracił swojego uroku. Wręcz przeciwnie. Bez tłumu turystów, można dostrzec uroki zachwycającej architektury miasta. Prawie puste plaże są również dobrą okazją do przechadzek i przemyśleń z widokiem na morze. Choć przyznam szczerze, że chodzenie po, miejscami, oblodzonym głównym trakcie spacerowym tzw. Monciaku nie ułatwiały poruszania się. Niedogodności rekompensowała ciekawa, współczesna architektura doskonale skomponowana z fascynującymi zabytkami. Jak na tę porę roku nie było w najpopularniejszych turystycznie miejscach w Sopocie typowego tłumu i zgiełku. Dopełnieniem tego dobra są doskonałe restauracje i przytulne kawiarenki.
Co robić w Sopocie zimą?
Rozkoszować się samym miejscem – to emocjonalne wrażenie. Po odpowiedź na zasadnicze pytanie sięgnęłam do przewodnika po mieście. Zgodnie z sugestią autora spacer rozpoczęliśmy od Placu Konstytucji 3 Maja. W niewielkiej odległości od ronda po lewej stronie szlaku znaleźliśmy artystyczną instalację, która przedstawia Sopockiego Parasolnika. Inspiracją dla tej pracy był Czesław Bulczyński (1912-1992), który zawodowo zajmował się naprawą parasoli (stąd jego przydomek). Kolorowy i ekstrawagancki ubiór oraz zamiłowanie do rozmów z nieznajomymi, przechadzającego się ulicami miasta pana Czesława, uczyniły z Parasolnika swoisty symbol i atrakcję turystyczną Sopotu lat 60. i 70. XX wieku.
Idąc dalej, w stronę morza
miłośnicy sztuki mogą zajrzeć do Ceramiki Sopockiej, gdzie obejrzą autorską kolekcję z szansą na zakup niepowtarzalnych egzemplarzy ręcznie wykonanych ceramicznych dzieł sztuki użytkowej i dekoracyjnej. Nieco dalej znajdziemy inny obiekt, któremu trudno oprzeć się koneserom mistrzowskich prac artystycznych - Sopocki Dom Aukcyjny, który w ofercie ma m.in. wyjątkowe dzieła sztuki: obrazy, monety i biżuterię. Podczas spaceru w chłodny zimowy dzień nie ladą gratką będzie filiżanka gorącego, pysznego napoju w Pijalni Czekolady E.Wedla, która oferuje również pyszne ciasta, desery rozgrzewającą herbatę, a także zestawy śniadaniowe oraz wiele innych pyszności.
Stamtąd już blisko do Krzywego Domu
który od zawsze przyciąga uwagę nie tylko turystów, ale również architektów i miłośników sztuki z całego świata. To centrum handlowo - usługowe współcześnie łączy bajkowy wizerunek z komercyjnym przeznaczeniem. Zaprojektowali go architekci Szotyński i Zaleski, zainspirowani rysunkami Jana Marcina Szancera i Pera Dahlberga oraz projektami Antonio Gaudiego. Obok codziennego użytku Krzywy Dom oferuje niepowtarzalny klimat znajdujących się w nim kafejek, klubów, a także szkoły tańca. Odbywa się wiele ciekawych wydarzeń kulturalnych, przyciągających uwagę nie tylko mieszkańców Trójmiasta, ale także licznie odwiedzających turystów. Na parterze Krzywego Domku jest klimatyczny Long Island. Bar z fajką wodną Shishą, wysmakowanymi napojami oraz z nowoczesną, ale spokojną muzyką. Warto choćby na chwilę zajrzeć do środka, aby złapać tę niepowtarzalną atmosferę.
Rybak Jaś
Zbaczając nieco z Monciaka w ulicę Generała Józefa Bema, prawie na wprost Krzywego Domku napotkamy półtorametrową postać rybaka z brązu koloidalnego, który w jednej ręce unosi rybę, a w drugiej trzyma wypełnioną morskimi stworzeniami sieć. Balansująca na linie figura zawsze intrygowała przechodniów, dlaczego nie spada? W przewodniku przeczytałam, że tajemnica tkwi w rozłożeniu ciężaru rzeźby, tak, aby jej środek ciężkości znajdował się poniżej liny. Dzięki temu pomysłowi, zrealizowanemu przez artystę Jerzego Kędziorę, rzeźba „trzyma się” liny bezpiecznie. Do 2012 r. Rybak Jaś górował nad ul. Bohaterów Monte Cassino (Monciak), ale ze względów bezpieczeństwa przeniesiono go na spokojniejszą ulicę Bema, gdyż zbyt wielu turystów chciało wrzucić coś do sieci tej „podniebnej” sopockiej atrakcji.
Czas na molo
Kierując się w stronę najbardziej charakterystycznego punktu na mapie Sopotu, mijamy po drodze eleganckie butiki i sklepy z pamiątkami, a także klimatyczne kafejki i restauracje, oferujące dania z kuchni całego świata. W mroźny dzień wolne miejsca przy stolikach, są wartością samą w sobie podczas zimowej wycieczki do Trójmiasta. Ale mimo mrozu nie brakowało smakoszy lodów, którzy musieli odstać w kolejce przy najpopularniejszej w Sopocie lodziarni Milano, ( ja pamiętam nazwę „U Włocha”). Założony właśnie przez Włocha Oronzo De Marco lokal od 1956 roku przyciąga turystów i sopocian.
Jeszcze tylko rzut oka na Dom Zdrojowy
wybudowany w 1824 r. w którym pierwotnie eleganckie sale balowe i restauracyjne połączone były z hotelem i kasynem. Niestety podczas działań wojennych w 1945 r. Dom Zdrojowy został prawie całkowicie zniszczony. Obecny budynek, po odbudowie oddano do użytku w 2009 r. Znajdują się w nim m.in.: Państwowa Galeria Sztuki, Informacja Turystyczna, Pijalnia Wód Solankowych, restauracje, kawiarnie, galerie.
Tuż przy plaży
zaledwie kilka kroków od brzegu morza stoi historyczny Grand Hotel- przykład tradycyjnej architektury. Monumentalny gmach, odzwierciedla bogatą i pełną anegdot opowieść tego jednego z najwytworniejszych hoteli w Polsce. Gościł on w swoich wnętrzach setki najznamienitszych postaci ze świata kultury, polityki i nauki. Bywali tam m.in. Charles Aznavour, Marlena Dietrich, Charles de Gaulle, Greta Garbo, Jan Kiepura.
I tym sposobem, z przerwami na odpoczynek, dotarliśmy do głównej, letniej atrakcji Sopotu - molo. Zimowa pora pozwala po nim spacerować w miarę swobodnie, nie przeciskając się przez tłumy. Niestety, tym razem też był hamulcowy okazał się nim zalegający na powierzchni lód. Niektórzy spacerowicze ze strachu przed upadkiem rezygnowali z przechadzki po molo. Ten wiekowy obiekt, który został wybudowany w 1827 po wielu modernizacjach przy każdej naprawie zyskiwał dodatkowe metry. Jego pierwotna długość wynosiła 31, 5 m, a obecnie ma ponad pół kilometra długości (511,5 m). Zimowe niedogodności wielu spacerowiczom, zwłaszcza tym, którzy wybrali się na wycieczkę po molo z liczną rodziną, rekompensował brak opłaty za wejście. O tej porze jest darmowe! Mimo, że spacer po tej oblodzonej sporych rozmiarów kładce, do najbezpieczniejszych nie należał, to i tak warto było wpaść tu chociaż na chwilę, aby zatopić wzrok w spokojnych falach Bałtyku.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze