(Wybrane fragmenty wykładu oraz interakcji Rycha Rzeszotary związanego z poszanowaniem Konstytucji)
Od 15 października Rychu Rzeszotara – jak stwierdził w jednym z wywiadów – rozpoczął się dla niego Nowy Rok. Jeżeli więc mówimy, że witamy 2024, to jest to – zdaniem wspomnianego tu wykładowcy – numer kodu, który każdy z nas ma od dzisiaj, wczoraj, przedwczoraj, od tygodnia, dwóch tygodni, czy coś koło tego. To ważny kod, ponieważ każdy go zapamięta i jeden drugiemu żadnej krzywdy nie zrobi, nie podłoży świni, szczególnie w kinach.
- Zatem ważny jest 15 październik, 2023, zapamiętajcie – powiedział do zgromadzonych w hali sportowej przy Orliku.
Zapamiętać mieli wszyscy zgromadzeni, przybyli nie wiadomo skąd, bliżsi i dalsi znajomi Rycha Rzeszotary, a więc Wspólnota Leśnych Ludzi. Nie ma sensu wymieniać tu znanych z wielu opowieści, utrwalonych w zeszytach szkoleniowych i reporterskich, charakterystykach samodzielnie napisanych lub przy pomocy wnuczek i wnuczków. Wspomnieć trzeba tylko o jednym - nie takim starym Egonie Hertzlichu, Polaku w piątym pokoleniu, którego dziadek, Johan Hertzlich, zamiatał szkołę w Obórkach, do budowy której dołożył się sam Tomasz Mann, niemiecki laureat Nagrody Nobla. Egon Hertzlich był rozpoznawalny przez fakt, że pod pachą miał zawsze „Czarodziejską Górę” niemieckiego noblisty. Natomiast na wykład przyszedł z książką telefoniczną i zaczął sprawdzać obecność na sali. Wykładowca jednak dość szybko zareagował, połapał się w czym rzecz i Egon zdołał dojechać tylko do Adamskiego. Nikt go nie znał.
Po epizodzie z książką telefoniczną Egonowi Hertzlichowi przydzielono zadanie zapisywania chętnych do dyskusji. Zaczął działać...
Rychu Rzeszotara zaczął w typowy dla siebie sposób. - Pewnie nie wiecie
po co i dlaczego
postanowiłem zająć wasz umysł następującą sprawą. Przecież nie możemy, ot, tak sobie, przyglądać się, jak łamana jest Konstytucja. A mamy zapisane w swoim statucie, żeby rozmawiać o tym co złe, przyglądamy się nieustannie. Dokładnie wiemy jak to się odbywa...
- … jak? - zapytała Luta, kobieta kłusownika o nieznanym nazwisku.
- Siadaj Luta, będę o tym mówił w stosownym czasie. Konstytucja jest jak drzewo – Rychu wrócił do wykładu - dajmy na to dwustuletnie. Nie można je złamać, ot tak, sobie. Musi przyjść wielki wiatr...
- Albo wichura...
- Albo tornado...
- Albo błyskawica...
- Albo, przykładowo, tak mi się wydaje, powódź – dorzucił Maryjan z Łąk, odkrywca drogi na Biegun Północny.
- Dość!!! - krzyknął Rzeszotara, przerywając coraz bardziej narastającą mieszaninę pojęć, kontaminacji, semantycznych nieprawdopodobieństw.
- Zaraz, zaraz – wstał małomiasteczkowy Stefan Las Wegas. - Cięli u nas drwale, fachowo, stare drzewo. I obaliło się na ciężarowy samochód, który przewoził piwo. Kierowcy nic się nie stało, ale tych puszek było co niemiara. Sam nazbierałem...
- To nie na temat – Rzeszotara podniósł ręce i uspokoił salę – będzie czas po wykładzie na pytania z sali, zapewniam.
- Ja tylko w kwestii formalnej – podniósł się miejscowy strażak OSP – w odświętnym mundurze. - Czy można palić? Już sięgał do kieszeni po papierosy, gdy wspomógł go, niezauważony przez Rzeszotarę, budowlaniec z betoniarni. - Czy można otworzyć okno – ułatwił podjęcie decyzji.
- Ogłaszam przerwę!!! - Rzeszotara miał mikrofon i przez to przewagę nad zebranymi. Wściekły na siebie, że tak się dał podprowadzić. - Ogłaszam dziesięć minut przerwy. Możecie się odpalić...
- ….i odlać – myśl ocalającą nikotyniarzy dorzucił Antoni Sułek z Ułków.
Konstytucja
to nie byle co – wykładowca poczekał chwilę jak towarzystwo rozlokuje się na sali (nie wszyscy zapięli rozporki). Rozejrzał się, spojrzał na zegarek i kiwnął ręką po Pankrecego Paha, miłośnika literatury czeskiej, czechosłowackiej i słowackiej.
- Jak idzie? - szepnął Rychu do ucha.
- Spokojnie, tak trzymaj. I uważaj na tych od nas. Maksymilian O'Ruda już się drapie za uchem, a Franek de Bill coś tam notuje. Trzymaj gości na dystans. Pamiętaj, to jest twoje spotkanie, twój projekt, twoja inicjatywa i ty będziesz decydował – Pan Paha dodał wykładowcy animuszu.
- Jak już wspomniałem Konstytucja to nie byle co. Powtórzę za uczonymi, że to jak Tablice Mojżesza, choć przykazań, paragrafów jest więcej, bo przecież rozwijaliśmy się, jako ludzie, jako społeczeństwo, jako naród. Konstytucja, to nie są kartki papieru...
- … inaczej mówiąc wyszliśmy z lasu – wtrącił swoje Gustaw O'Chadly, pilarz ze Wspólnoty Leśnych Ludzi, wspierany przez malarkę krajobrazową Gizelę, kobietę zdolną, elokwentną, malującą wszystkie sekwencje lasów w różnych porach roku. Robota na lata, co tam, na wieki.
- Z tym się mogę zgodzić, ale proszę nie przeszkadzać, bo nie skończymy tematu – Rychu przeszedł do spraw zasadniczych. - Skoro Konstytucja, tak jak ją widzimy dziś, współcześnie, to swego rodzaju Biblia, którą trzeba szanować, to ją szanujmy. A szacunku, jak widzimy często, za grosz!!! - zagrzmiał. - A skąd to się bierze? Zaraz wam odpowiem: z góry!!! Jeżeli góra łamie Konstytucję kiedy chce, bo to jej na rękę, to co o tym sądzić? Złamać jej rękę, tej górze? Nie będę tutaj kręcił, zmyślał, manipulował. Najlepiej posłużyć się przykładem.
Strażnik Konstytucji
U nas, w lesie mam stać fotel, choć mówią, że jest to krzesło. Na tym fotelu albo krześle zasiądzie strażnik Konstytucji. To nic, że w lesie. W lesie nawet zimą nie jest chłodno, jest tam swoista atmosfera. Kto w naszym kraju jest strażnikiem Konstytucji? No, śmiało, można mówić... Co? Nikt nie wie?
- Ten, no – zgłosił się Franek de Bill – no ten – tu myśl uciekła, ale tylko na chwilę – ten, co nim nie jest, jest właśnie w naszym kraju strażnikiem Konstytucji. Ma to na czole wypisane. On to właśnie roz... - tu przerwał mu czujnie Rychu Rzeszotara, prosząc o zachowanie kultury. - On to właśnie rozpędził na cztery wiatry wszystkie sady...
- Jakie sady? - rozzłościł się stary sadownik, Tadeusz Samosiejka, sołtys znad Wisły. - Chyba sądy????
- A jak ja mówiłem? - de Bill najwyraźniej nie kontrolował swej wypowiedzi. Skończyło się tym, że prowadzący uciszył towarzystwo. Ale już do głosu rwali się kolejni zapisani, między innymi Stefan Samochód z końca Polski.
- Ja uważam, że.... - tu rozwinął kartkę, z której miał rozwijać myśli zapisane hasłowo....że na każdym sądzie, takim czy siakim, okręgowym czy rejonowym, sądzie pracy czy dla nieletnich, na ulicach, placach i targowiskach czy bazarach, w całym kraju, należy przybić, albo ustawić napis kONsTYtucJA. Taki sam jaki nosi Lechu Wałęsa na koszuli niedzielnej i codziennej. To nie są żarty! Natomiast strażnikiem Konstytucji powinien być taki gość, który wie, że jest strażnikiem, a nie tylko udaje. Ja rozumiem, są pewne techniczne problemy: czy strażnika przywiązać łańcuchem, czy na noc go wyprowadzać do leśniczówki, czy dowozić mu kebaba z gitarą czy pizzę z chlebem, czy wszystko czego zechce. Musimy to rozważyć, przegłosować.
- Ja chciałem powiedzieć rzecz bardzo ważną, z wielu względów bardzo ważną – powiedział kolejny na liście Jul Julinski, gość specjalny ze Słowacji. - Otóż rezygnuję ze swojego głosu – odszedł z mównicy i wyszedł na papierosa.
- W przeciwieństwie do kolegi przede mną – zgłosił się Jerzy Filtz z regionu podkarpackiego – nie zrezygnuję ze swego, należnego mi głosu. - Powiem tylko, w przeciwieństwie do kolegi Samochoda, że takie hasło jak kONsTYtucJA nie może być na sądzie takim czy siakim? Gdzie powaga sądu? Takim czy siakim można być samemu. Tylko tyle i aż tyle miałem do powiedzenia. Aha, i jeszcze to, wytarł z rozgłosem chustką nos: uważajcie 11 stycznia na to co szykują przed Sejmem. Przypadkiem nie pchać się tam, nie łazić, nie kombinować, bo prowokacja wisi w powietrzu!!! Ja wam to mówię, Filtz Jerzy z podkarpackiego – ponownie się wysmarkał.
- Nie wiem czy dzisiaj przyjmiemy jakieś stanowisko – Rychu Rzeszotara spojrzał na listę mówców, 37 nazwisk wprawiło go w zakłopotanie. - Mam taką propozycję, żeby te wszystkie nasze dokumenty, łącznie z listą przyszłych mówców przekazać do komisji społecznej, działającej w Chaotycznej Uczelni Jednorocznej, łącznie z propozycjami, które prześlecie pocztą polową na adres uczelni. Zapewniam, że wszystkie głosy będą zebrane i wzięte pod uwagę. Łącznie z krzesłem.
- Szkoda – rozłożył ręce emerytowany sędzia piłkarski – byłem piąty w kolejce.
- O czym chciałeś gadać – zainteresował się przechodzący obok Władek Wład, cykliczny alkoholik.
- O niczym...
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze