Nie sądziłam, że pod koniec listopada będę pisać o PiS-ie, nadal trzymającym władzę. Robię to z niechęcią, ale władza, która dawno powinna zejść z piedestału robi to jeszcze bardziej niechętnie. Przeciąga czas opuszczenia rządowych stołków, łamiąc przy tym wszelkie normy przyzwoitości.
Andrzej Duda, ich partyjny kolega
27.11. dał im kolejną szansę na to żeby dłużej mogli kombinować na prawo i lewo. Nie licząc się z tym, że przegrali wybory, szastają pieniędzmi z budżetu państwa, czyli naszymi, zapewniając sobie miękkie lądowanie, po utracie synekur, gdzie przytulali ogromne, nie do zarobienia przez zwykłego obywatela, pieniądze. Szykują bezpieczne przyczółki m.in. za 200 milionów zł. w Chełmie i za nieco mniej bo za 100 milionów w Otwocku. Przychylni włodarze dali im szansę ukrycia trochę grosza na czarną godzinę i na ulokowanie na nowych posadach kolesi. Przyzwyczajeni do luksusów i gromadzenia wielkich fortun, nie godzą się tak z dnia na dzień zacząć żyć za wcale niemałą poselską pensję, która jeszcze rośnie, gdy pełni się dodatkowe funkcje w Sejmie. Wartością dodaną jest to, że bliscy posłów z PiS, tzw. „tłuste koty” zasiadają w państwowych spółkach na najdroższych fotelach, utrzymywanych przez obywateli. No, a teraz te koty z perspektywą chudych lat, pytają „jak tu żyć panie premierze” za mizerną dietę, bez limuzyn z szoferami i bez apartamentów, za które płacą Polacy? Żal to wszystko zostawić i tak po prostu zacząć żyć za swoje. Dlatego, łamiąc lub naginając prawo przygotowują sobie i pociotkom miękkie lądowanie, aby przez kolejne lata, nie będąc już w rządzie, mieć zapewnione pokaźne zaplecze finansowe i dalej za pieniądze z kasy państwowej żyć wygodnie i na bogato.
Miłość za pieniądze
PiS wyhodowało sobie kilkuset milionerów, którzy mimo spłacania długu wobec partii, żyją jak oligarchowie. Płacą bo skoro partia każe, to trzeba - mówią niektórzy pisowszczycy. Płacą prezesi, dyrektorzy, członkowie zarządów i rad nadzorczych, którymi zostali tylko dzięki partii. Dla ich jeszcze większego zysku powstały fundusze i spółki powołane na mocy prawa handlowego, z których środki pośrednio lub bezpośrednio są transferowane do kasy PiS. Na konta tych instytucji, gdzie we władzach zasiadają ludzie z nadania partii, wciąż, także po złożeniu przez Morawieckiego dymisji rządu, płynęły wielomilionowe kwoty.
Zabawa w ciuciubabkę
Doskonale widać, że PiS gra na czas, bo utworzenie rządu przez Morawieckiego od początku było fikcją. Markują działania, gdyż poza ostatnimi skokami na państwową kasę, mają jeszcze inny ważny do osiągnięcia cel. W trosce o uniknięcie odpowiedzialności za łamanie prawa i Konstytucji chcą zachować kontrolę nad służbami. Dlatego „rzutem na taśmę" Morawiecki opublikował serię rozporządzeń dotyczących wielu instytucji. „Betonując” tym samym CBA, ABW, czy Agencję Wywiadu. Kluczowe zmiany w ustawie o służbach wejdą w połowie grudnia, gdy będzie już nowy rząd. Ale najważniejsze jest to, że służby ma kontrolować kumpel Ziobry, jego weselny świadek - prokurator krajowy, którego nie może odwołać Sejm - zgodę musi wyrazić Andrzej Duda. Z pewnością na robotę, chroniącą interesy PiS, liczy Morawiecki powołując na nowo starego szefa KNF, który pełniąc istotną rolę z punktu widzenia funkcjonowania państwa może wpływać na obsadzanie prezesów banków, czy PZU. Co więcej, może decydować o finansach budżetu państwa poprzez decyzje dotyczące wypłaty dywidend ze spółek finansowych itp.
Rząd PiS, z jednej strony z braku kompetencji, a z drugiej z powodu pazerności, kosztuje Polaków ogromne pieniądze. Łupili nas i chcą to robić nadal np. biorąc solidne odprawy po 2 tygodniach bycia w świeżo powołanym rządzie-bez przyszłości. Liczy się tylko ich wypchana kasą prywatna kieszeń. A miłość do Ojczyzny? No cóż, jest kasa, jest miłość.
Przyzwoitym ludziom miłość za pieniądze kojarzy się tylko z jednym…Niech to będzie puentą tego felietonu.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze