Wojciech Sobieszczyk (lat 70) i Zygmunt Rawski (lat 77) dawno, dawno temu postanowili zebrać towarzystwo grające w siatkówkę i poodbijać piłkę przez siatkę. Potrenować, pograć czasami. I tak jest do dziś.
Brodnica, rok 1978. Wojciech był nauczycielem biologii, Zygmunt prowadził zajęcia wychowania fizycznego. Było więc już dwóch pasjonatów siatkówki, takich co to nie chodzą z siatką na targowisko, po cebulę czy kartofle.
Rozpuścili wici
Zaczęli krążyć wokół nich nauczyciele z różnych szkół. Gdy już była paczka zadbali o salę. W tej sprawie od kilkudziesięciu lat jest constans. Sala gimnastyczna przy Liceum Ogólnokształcącym im. Filomatów Ziemi Michałowskiej – do dyspozycji. Nieodpłatnie. Nieustannie, od 1978 roku.
- Nic się tutaj nie zmieniło, choć zmieniały się dyrekcje, kierownictwo liceum zawsze szło na rękę i tak jest też obecnie za co wielkie dzięki – mówi Zygmunt. - Występujemy pod egidą Uczniowskiego Klubu Sportowego Filomaci, ponieważ w naszych szeregach są, a jakże, również nasi uczniowie. Dziś dorośli ludzie, pracujący na różnych stanowiskach, dbający o swoją kondycję. Zwykli ludzie.
- Dochodzi niekiedy do takiej sytuacji, że gramy Nauczyciele kontra Byli Uczniowie. Jakoś młodym nie udaje się do tej pory wygrać – przypomina sobie Wojciech.
Oczywiście, rodziny siatkarskie pasjonują się siatkarskimi pasjami ich braci, wujków, dziadków nawet. Jeden z wnuków Zygmunta dzwoni co środę do dziadka i przypomina: dziadku, dziś twoje święto, nie zapomnij iść na trening, siata czeka na ciebie!!!
Wszystko zaczyna się
od szatni. W szatni, przebierając się w sportowy strój, oceniają nastroje dnia, pogodę, polityczną sytuację w kraju, dowcipkują (co tydzień świeża porcja kawałów). Potem zaczyna się rozgrzewka, rozciąganie. Zawsze jest kilkanaście osób do dyspozycji. Jeżeli za dużo, wchodzą na zmiany, systemem rotacyjnym. Zaczyna się gra, z reguły pykają pięć setów.
Aktualnie skład UKS Filomaci przedstawia się następująco: Ewelina Półtorak z mężem Mariuszem, Mirosław Brzóskiewicz, Zbigniew „Wuja” Gutowski, Tomasz Banasik, Łukasz Pesta, Łukasz Ostrowski, Piotr Głowacki, Bartłomiej Kęsicki, Andrzej Górzyński, Tomasz Cieśliński, Andrzej Koziorzemski, Zygmunt Rawski, Wojciech Sobieszczyk, Zbigniew Osmański. Oprócz tego składu, aktualnego, przez UKS Filomaci Brodnica, przez 45 lat dzialalności owego stowarzyszenia przewinęło się ponad 150 pasjonatów: znakomicie serwujących, atakujących, kombinatorów podwójnej krótkiej, asów serwisu!!!
- Zawsze grały panie.
Kiedyś mieliśmy w składzie aż trzy, autentyczne trojaczki, teraz jest jedna kobieta – Wojciech precyzuje. - Ludzie przychodzą, odchodzą, zmieniają się, wracają, jest nowe pokolenie, ale wszystko dobrze się kręci. Nie ma żadnych uwag. My z Zygmuntem – mam tu na myśli najstarszych – bierzemy udział już tylko w treningach i pykamy zawsze w środę. Turnieje już raczej nie wchodzą w grę. Owszem, młodsi jeżdżą tu i tam, do Bobrowa, Zbiczna, Pokrzydowa. Czasami na plażówkę jeżdżą. My z kolei włączamy się gdy jest WOŚP, gdy gra Jurek Owsiak.
Był kiedyś festyn
i organizatorka zachęcała, żeby zgłaszały się ekipy sześcioosobowe na siatkarski turniej, ale żeby łączna wieku nie przekraczała 150 lat. No to poszli. Wojciech (70) z Zygmuntem (77). Było ich dwóch. I tak przebiegała rozmowa:
- Mam ponad siedemdziesiąt lat!!!
- Nie dałabym...
Ta sytuacja, a szczególnie ten dialog, opowiadany jest przy ognisku, przy kiełbaskach, przy piwku. Przede wszystkim przy paniach.
Na takie właśnie okazje, gdy organizują ognisko, gdy kończy się sezon, przyjeżdża z Wadowic ich kolega, który grał z nimi czas jakiś, ale lepiej się spisywał jako muzyk. Robert Jutka, bo o nim mowa, bywał i na boisku i na scenie. Grał z Golec U'Orkiestra na gitarze, a w siatę nie tylko pykał w Resovii Rzeszów.
Wszystko załatwiają sami. Ktoś jest odpowiedzialny za kiełbaski w reklamówce, ktoś za kartofle w siatce, ktoś za cebulę, wszyscy za inne produkty, których nazwy są powszechnie znane, a ich przytaczanie byłoby kryptoreklamą.
Przeżyli
wszystkie zmiany regulaminów, przepisów gry. Kiedyś grali do 15 w secie, ale z koniecznością dwupunktowej różnicy, a także stratą, przejściem, przejściem, stratą, stratą, przejściem, bez choć jednego punktu po jednej ze stron. Taki mecz mógł się toczyć do....rana. Zmieniła się też technika serwu – piłka wprowadzana do gry po wyskoku i potężnym ścięciem, to zjawisko nie z czasów Skorka, Skiby czy Zarzyckiego...
Nigdy nie skarżą się, że są mało widoczni, że mało o nich w mediach. Ponoć, a jest to do sprawdzenia, ktoś twierdzi, że oglądał bezpośrednią transmisję z ich meczu sparingowego, a owa transmisja szła dzień przed tym meczem w TVP info.... A może nie?
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze