Mogłoby się wydawać, że po stu latach od urodzin artysty i około siedmiu dekadach jego intensywnej pracy, twórczość Wojciecha Fangora została już dobrze rozpoznana. Tym bardziej, że w ciągu ostatnich dwóch dekad doczekał się w Polsce kilku wystaw o charakterze dużych retrospektyw.
Będąc dość często na Wybrzeżu, szczególnie w ostatnich latach, udaje mi się trafić na rozmaite imprezy kulturalne – przede wszystkim wystawy - do miejscowych ośrodków sztuki. Tak było m.in. w Muzeum Emigracji w Gdyni (lipiec 2020), gdzie uwagę przykuwała nie tylko tematyka, ale i też eksponaty – miałem je w ręku w czasie tworzenia „Solidarności”, poznałem klimat uniesienia i duchowych inspiracji podczas odsłonienia pomnika poległych stoczniowców w Gdańsku (grudzień 1980), w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku (czerwiec 2022), podczas koncertu Marcina Świetlickiego (listopad 2022), w Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie (lipiec 2013), na Zamku Krzyżackim w Bytowie (styczeń 2023).
I wreszcie przed dwoma tygodniami podziwiałem w gdańskim Muzeum Narodowym twórczość autora, o którym – przyznaję – niewiele wiedziałem. Oczywiście, świat artystyczny doskonale zna dorobek Wojciecha Fangora. Dla mnie abstrakcje z lat 50., 60. i 70. ubiegłego wieku były nowym przeżyciem estetycznym. Była to wspaniała okazja poznać zarówno najwcześniejsze dzieła artysty oraz te pochodzące z pierwszych dekad jego twórczości, często mniej znane – od późnych lat 30. i okresu wojny, kiedy jako młody chłopak zaczynał naukę rysunku i malarstwa, przez lata powojenne i okres socrealistyczny, aż po radykalne zerwanie z figuratywnością i Studium przestrzeni z 1958 roku. Ważną częścią wystawy są materiały archiwalne (kroniki filmowe, zdjęcia prywatne, wywiady z artystą), które zanurzą dzieła w kontekście historycznym i biograficznym. A ten dla narracji wystawy i lepszego zrozumienia twórczości Wojciecha Fangora wydaje się być kluczowy. Niezwykle ważne dla twórczości artysty zapewne są fakty, które dotknęły go osobiście: doświadczenia II wojny światowej, uratowanie cudem od rozstrzelania, stalinowski reżim, który osadził ojca malarza w więzieniu z wyrokiem śmierci, emigracja na kilka dekad w 1961 roku. Takie dzieła jak Rozstrzelanie (1948), Krzyk, Proces czy Pałac kultury (powstające w okresie jego socrealistycznej twórczości, ale krytyczne wobec reżimu), czy gest radykalnego zerwania z figuracją po odwilży października 1956, by przejść do optycznych eksperymentów z płaszczyzną – pozwalają odczytać twórczość Fangora na nowo. Zachęcam do odwiedzenia tej wystawy i dzieł artysty – przypadkiem, przy okazji, przejazdem – bowiem spojrzenie w przeszłość pozwala lepiej dojrzeć zawiłe okoliczności naszej historii, na proces kształtowania się współczesnych idei. A to już nie dzieje się przypadkiem. Dodajmy, że na ekspozycji zaprezentowano ponad 100 obrazów i 90 rysunków, plakaty oraz rzeźby ze wszystkich okresów twórczości Wojciecha Fangora (1922-2015).
Oprac. i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze