Z wójtem gminy Brodnica, Edwardem Łukaszewskim, rozmawia Bogumił Drogorób
- Najważniejsze wydarzenie minionego roku...
- Trudno je wybrać z mojej perspektywy, gdyż ta ocena jest subiektywna. Dla mnie każdy dzień pracy na rzecz gminy był ważny. Myślę, że lepiej ocenią to mieszkańcy, którzy konsumują efekty działań władz samorządowych gminy.
- Idąc tym tokiem myślenia dla mieszkańców wsi Szabda najważniejszym sprawą była rozbudowa szkoły?
- To jest bardzo prawdopodobne. Lub dalsza budowa chodnika do Mszana, ewentualnie modernizacja ulicy Na Zamek. Najważniejsze jest to, co zaspokaja nasze podstawowe potrzeby. Potem patrzymy dalej i chcemy więcej. Z kolei mieszkańcy Szczuki i okolic odczuwają potrzebę rozbudowy drogi powiatowej do Świedziebni, w tym parkingu przy kościele. Mamy zamiar przy tej inwestycji w tym roku pomóc Powiatowi.
- Drogi to chyba istotny temat dla każdej gminy. Gmina Brodnica ma tutaj dość szczególne położenie. Otaczając granicami, niemalże, miasto, siedzibę powiatu, wchodzi gruntami na teren poprzecinany drogą krajową, wojewódzką, powiatową, a jeszcze musi zadbać o pajęczą sieć dróg gminnych.
- Drogi lokalne to krwioobieg komunikacyjny całej gminy. Trzeba go tkać i rozwijać na bieżąco. Dbać również o to, aby nie nastąpił „zawał”. Dlatego też uważam za szczególnie ważne zadanie realizowanie ustaleń program rozbudowy dróg lokalnych, przyjętego w końcu 2015 roku przez Radę Gminy Brodnica. Co istotne, niektóre zamierzenia mają być realizowane we współpracy z władzami samorządowymi województwa lub gminami sąsiednimi. Przykładem jest projekt budowy ścieżki rowerowej z Brodnicy do Osieka. Gdybyśmy się nie porozumieli realizacja tego zadania odskoczyłaby, jak sądzę, nawet na kilkanaście lat.
- Wspomniał pan o współpracy.
- Inaczej nie można. Jedna gmina, nawet bardzo bogata, nie udźwignie samodzielnie takiej inwestycji, która wychodzi poza własne terytorium. Na tym przykładzie mogę powiedzieć, że współpraca z Kazimierzem Wolframem, wójtem gminy Osiek, jak również Jarosławem Radaczem burmistrzem Brodnicy, jest wzorcowa. Każdy z nas podobnie rozumie istotę samorządności, współdziałania. Wystarczy, że jest dogodny klimat, wtedy łatwiej w dyskusji znaleźć kompromis, wspólny cel. Tak jest, ponieważ to się każdemu opłaca. Każdemu, czyli wszystkim mieszkańcom zainteresowanych gmin. W tym roku składamy wniosek i będziemy czekać na decyzję marszałka województwa. Oby nie za długo.
- A są takie obawy?
- Zostawmy szczegóły... Mam nadzieję, że decyzje w samorządzie województwa zapadną w stosownym czasie. Że nie będziemy czekać, jak to było w przypadku rozbudowy przedszkola. To już mamy za sobą, będzie przetarg, zaczniemy prace budowlane, będzie ponad 70 miejsc dla naszych najmłodszych pociech. Jest więc sukces.
- Chciałbym wrócić jeszcze do tematu drogowego, tym razem do drogi łączącej Niewierz z Chojnem w gminie Bobrowo.
- Widzę dobrze ten temat, ale problem jest w projekcie. Od dwóch lat nad nim pracujemy. Gdy wydaje się, że jest już w nim wszystko czego od nas wymagano, dostajemy sugestie i sygnały wprowadzenie dodatkowych elementów. Droga nasza wpada na krajową piętnastkę, a GDDKiA oczekuje co chwilę coś nowego. Nadto – po przeciwnej stronie jest droga w kierunku Mszana, takie trochę łamane skrzyżowanie. Są fizyczne i terenowe utrudnienia, po jednej stronie niewielkie jezioro, budynek usługowy – sklep. Do tego mamy jeszcze obszar chronionego krajobrazu. To wszystko powoduje, że połączyć i pogodzić detale jest wielkim problemem. Dodatkowo weszły przepisy mówiące o oświetleniu takiego miejsca, narastającym, do skrzyżowania. I znów trzeba ten projekt robić od początku. Ale damy sobie radę. Czasami zastanawiam się, czy nie dostosowywać się do wymagań GDDKiA w Bydgoszczy i nie skończyć tej drogi, bo taka prawna możliwość istnieje, kilkadziesiąt metrów od skrzyżowania z „piętnastką”. Choćby z tego powodu, aby projekt był tańszy, ale nie byłoby szansy pozyskać środków z Narodowego programu budowy dróg lokalnych.
- Co najbardziej boli, oprócz biurokracji i – pozwolę sobie na aż takie określenie – idiotyzmów?
- Obserwuję to zjawisko od dwudziestu lat, od kiedy pracuję w lokalnym samorządzie. Na początku był taki czas, że cały urząd musiałem zinformatyzować. A więc wprowadzić nowoczesność w zarządzaniu. Sądziłem wówczas, że uda się zmniejszyć zatrudnienie, że komputery przejmą część spraw. Szybko się z tej ułudy wyleczyłem. Właściwie dopiero dzisiaj zaczynam zauważać istotne korzyści z informatyzacji. Technologia wymusza, że zatrudniać trzeba ludzi o wyższym poziomie wiedzy, a oprogramowanie poprawia efektywność pracy urzędników.
- Taka jest natura cywilizacji, nie możemy stać w miejscu.
- Nie tylko młode pokolenie, co naturalne, ale my sami, bardzo doświadczeni, musimy być blisko tych zmian, poznać je dokładnie i wiedzieć jak zastosować je w codziennej pracy. Musimy być do tego zdolni, przekonani, nawet jeśli kosztuje nas to więcej wysiłku niż młodych. I robić to skutecznie.
- Współpraca z miastem, samorządem miejskim, z gminami, a jest ich wiele, z którymi gmina Brodnica graniczy...
- Wydaje mi się, że gminami, które mają swoje centra, w dużej wsi, łatwiej zarządzać. My natomiast mamy w centrum miasto Brodnicę, otaczamy je rogalikiem. I to jest nasz mocny partner. Ludzie pracują w mieście, mieszkają na wsi. Dojazd do pracy nie stanowi dziś specjalnego problemu. Liczba mieszkańców gminy rośnie, ponieważ miasto – na wyciągnięcie ręki – jest atrakcyjnym miejscem z wielu względów: gospodarczych, kulturalnych, społecznych. Niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że mieszkają na wsi, myślą, że wybudowali się na krańcach miasta. Wracając do pytania – jesteśmy na siebie skazani, zależymy od siebie i ten fakt musi działać na korzyć i miasta, i gminy. Dysonans, jakaś niechęć, odbiją się na naszych mieszkańcach. Nikt do tego nie zmierza. Oczywiście, zawsze można coś poprawić – począwszy od drogi gruntowej, żeby komunikacja była jeszcze lepsza.
- Wróćmy do spraw ściśle gminnych. Jak wygląda dziś kwestia oświaty, po reformie?
- Było dobrze, wszystko ładnie się układało, łącznie z przedszkolami. Reforma położyła nam ten organizacyjny ład, który latami budowaliśmy. Były podstawówki, sześcioklasowe plus przy nich oddziały przedszkolne. W tej chwili przyjdą dwie dodatkowe klasy, dwa dodatkowe roczniki, klasa VII i VIII, a miejsca brakuje. Normalnie szły te dzieci, raczej młodzież, do gimnazjów, które były do tego przygotowane. Musimy podejmować zadanie inwestycyjne. Jedno już zrobiliśmy, cztery piękne klasy w Szabdzie, dzieci będą mogły z nich korzystać. Ale to też nie rozwiązuje nam wszystkich problemów.
- Reforma kosztuje?
- A jak pan uważa? Nas będzie kosztować, może w innych gminach mniej. Sześcioletnie szkoły podstawowe będą musiały przyjąć nie tylko narastające roczniki, ale też przedszkolaków. Nie można uczyć ich w klitkach, bo dzieci potrzebują przestrzeni. Te prawdy do niektórych docierają dopiero teraz.
- Czy reforma dotknęła także nauczycieli?
- Niestety. Wydawało się, że uda nam się znaleźć kompleksowe rozwiązanie, ale tak nie jest. Teraz okazuje się, że nie wszyscy nauczyciele zdążą się dostosować do nowych wyzwań, nie wszyscy mają kompetencje, które możemy wykorzystać na poziomie szkół podstawowych. Jeden, dwoje nauczycieli będzie musiało się rozstać ze szkołą. I to boli, źle się z tym czuję. Jest bardzo dobry pedagog, lubiany człowiek, fachowiec, odnoszący sukcesy na poziomie wojewódzkim. Uczył języka rosyjskiego. Okazuje się, że obecnie w szkołach podstawowych ważniejszy jest język angielski, czy niemiecki..
- Co będzie robił? Śpiewał ballady Wysockiego?
- Mnie osobiście jest przykro, ale w naszych szkołach prawdopodobnie pracy nie znajdzie.
Owoc reformy?
- Tak można powiedzieć.
- Wróćmy do inwestycji. Wydawało się, że już odrobiliśmy zaległości dziesięcioleci, a jednak wodociągi i kanalizacja to temat bieżący.
- Rozwój gminy wymusza zapotrzebowanie na taką infrastrukturę, będącą podstawową potrzebą dla osoby, która chce wybudować dom. To zadanie stoi przed samorządem. Wpisuje się w naszą codzienność. Samorząd tego bardzo pilnuje, radni przedstawiają swoje racje, ustalamy kolejność. Idziemy zgodnie do przodu. Innego wyjścia nie ma.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze