W ostatni piątek minionego roku wiele osób wybrało się na przedsylwestrowe zakupy. Fajerwerki, coś do jedzenia, trochę słodyczy i szampan. Ten prawdziwy również. Kosze napełnione. Jeszcze tylko uiścić należność i można zacząć weekend.
Jednak wszystkich, którzy na mecie starego roku liczyli na szybkie zakupy w Kauflandzie, spotkała niemiła niespodzianka. Kolejki do kas, osób z pełnymi koszami, ciągnęły się prawie na całej długości sklepu. Mimo, że kasjerki uwijały się jak w ukropie, to końca kolejek nie było widać.
Wiele osób zaskoczonych tą sytuacją zostawiało kosze z wybranym towarem i rezygnowało z zakupów. Inni cierpliwie czekali, zastanawiając się tylko ile czasu przyjdzie im spędzić w sklepie.
Reglamentacja towarów, kartki na żywność, no i przede wszystkim gigantyczne kolejki, wielu osobom kojarzą się jednoznacznie. Chociaż od lat nie zdarzało się, by jakiegoś produktu przez dłuższy czas brakowało na sklepowych półkach, to zwłaszcza u osób starszych powróciły przykre wspomnienia, rodem z PRL-u.
Wszyscy stali zniecierpliwieni i coraz bardziej wściekli. Dość głośna muzyka, płynąca z głośników wprowadzała jeszcze większy rozgardiasz.
I nagle się zaczęło. Pani stojąca na szarym końcu nie wytrzymała i rzuciła przed siebie: czy to już teraz tak zawsze będzie? Kolejkowicze, jakby czekali na taką zaczepkę i czym prędzej ruszyli z ożywioną dyskusją, dotyczącą tego co dziś i co może nas czekać po Nowym Roku.
Wśród starszej części, stojących w kolejce osób, przeważały wspomnienia o trudnym życiu w zniewolonym kraju, z dala od cywilizacji i demokracji. W ciągłych kolejkach, w oparach nakazów i zakazów, bez paszportów. Ale za to z Milicją, ZOMO i ORMO na plecach.
Młodzi ogonkowicze z zainteresowaniem przysłuchiwali się rozmowom, od czasu do czasu wyrażając swoje zdziwienie. Nie mogli zrozumieć, że zgodę, lub nie, na zagraniczny wyjazd każdorazowo załatwiało się w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej. Nie wierzyli, że brakowało wszystkiego, a półki sklepowe zapełniał ocet i musztarda. Spore zaciekawienie, wśród młodzieży wywołało wspomnienie, stojącego w kolejce brodnickiego nauczyciela, który mówił o koczowaniu przed sklepami przez kilka dni i nocy, a nawet tygodni, po towar, często pierwszej pot
rzeby: odzież, buty, pralki, meble, czy książki.
- To my o tym nie wiedzieliśmy - mówili młodzi, może 17-to, 18 -to letni chłopcy.
- To tak wyglądało życie za komuny? - pytali.
- Tak i jeszcze gorzej. Bo nie byliśmy wtedy wolni - dodał nauczyciel i zajął się wykładaniem swoich zakupów przy kasie, skrywając jednocześnie łzy wzruszenia.
Myślę, że czas spędzony w kolejce dla nikogo nie był czasem straconym. Ani dla młodych, którzy jeszcze długo po wyjściu ze sklepu prowadzili ożywioną rozmowę na tematy poruszane w kolejce, ani dla starszych, którzy udzielili im lekcji historii. Historii, którą sami tworzyli. Jak widać uczyć się można wszędzie. I nauczać! Nawet w kolejce.
Ale nasuwa się pytanie: czy te kolejki, to przypadek, czy wraca nowe?
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze