Konflikt wokół wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej trwa od dawna. Poruszył on nie tylko Polaków, ale także niektóre gremia zagraniczne. Niestety, wycinka dotyczy także lasów Pojezierza Brodnickiego. Okazuje się, że dostojna przyroda nie zna miejsca, dnia ani godziny.
Bezsporny jest fakt, że bogactwo biologiczne Puszczy Białowieskiej jest wyjątkowe i należy do naszego dziedzictwa, pielęgnowanego i chronionego przez wieki. Aż do teraz, gdy rządy objęło Prawo i Sprawiedliwość, a ministrem środowiska, znamienne, że już nie Ochrony Środowiska, został Jan Szyszko. Zaczęło się od tzw. „Lex Szyszko”, czyli ustawy, o wycince drzew, która od początku roku zezwalała na niekontrolowany wyręb, a tym samym na dewastację terenów zielonych porośniętych cennymi okazami drzew. Następnie pod topór, a raczej harwestery, poszły wiekowe drzewa w Puszczy Białowieskiej. Natychmiast, gdy padły pierwsze pnie, do obrony drzew ruszyli ekolodzy i działacze organizacji ekologicznych, a także naukowcy zajmujący się tą dziedziną. I co? Nic, albo prawie nic. Olbrzymie połacie puszczy ogołocono, a pnie równiutko poukładane na wielkich ciężarówkach udały się w nieznanym kierunku. Ostatnio też Straż Leśna przeistoczyła się w komandosów, którzy w bojowym rynsztunku zagłuszają swoje sumienia.
Wielu miłośników przyrody, lasów i piękna naszego krajobrazu przeraziły harwestery, które znalazły się wąwozie prowadzącym do jeziora Skrzynka.
- Od kilku miesięcy trwa dewastacja jednego z najbardziej urokliwych zakątków Pojezierza Brodnickiego, które nie było objęte ochroną, uniemożliwiającą prowadzenie w nim wycinki - mówi Bartosz Guenzel, znany organizator wypraw na łono natury, miłośnik przyrody i propagator jej piękna. - Nie sposób jednak nie dostrzec, że było to miejsce wyjątkowe, niezwykle urokliwe, które przyciągało tysiące ludzi. Niestety, leśnicy uznali, że można je zniszczyć. Wąwóz był gęsto porośnięty ponad 80-letnimi sosnami, brzozami, dębami i grabem. Większość z tych drzew miała malowniczo powyginane pnie, dostosowując się do trudnych warunków wzrostu na stromej skarpie. Drewno takich drzew nie jest zbyt wiele warte, ponieważ nie da się z niego wycinać długich, równych odcinków. Drzewa, które tworzyły niepowtarzalny klimat tego miejsca zostaną najprawdopodobniej spalone w piecach.
Nie neguję wycinki w ogóle, bo sam mieszkam w domu zbudowanym z drewna i palę w kominku, ale uważam, że przy tak dużej powierzchni jaką dysponują Lasy Państwowe, można wyłączyć kilka hektarów i pozostawić je w naturalnym kształcie - mówi Bartosz Guenzel. Wąwóz, który natura tworzyła tysiące lat został rozjechany i wyrżnięty przez ciężki sprzęt. Boję się tej tendencji, w której nawet stroniąc od polityki (co staram się robić) widać ponury cień dobrej zmiany. Cięcia prowadzone są przez cały rok, bez uszanowania okresów ochronnych ptaków, a stosy drewna zalegające przy leśnych drogach są największe jakie do tej pory widziałem. Również stosowany sprzęt, czyli sławne harvestery, tak jak żaden inny ingeruje w leśny ekosystem siejąc zniszczenie nie tylko w drzewostanie ale miażdżąc ściółkę i kalecząc pozostałe drzewa i krzewy.
- Co stało się w brodnickim nadleśnictwie? – pytam miłośnika przyrody.
- Chciałbym zaznaczyć, że do tej pory o brodnickim nadleśnictwie wypowiadałem się w samych superlatywach. Zarówno gospodarka leśna jak i udostępnianie lasów dla edukacji i rekreacji prowadzone było z poszanowaniem interesów wszystkich nas. Bo las jest naszym wspólnym dobrem. Mam nadzieję, że najbliższe działania LP odbudują ich mocno nadszarpniętą reputację - dodaje Bartosz Gunzel.
Ciekawe, gdzie podziali się obrońcy Lasów Państwowych, którzy, o ile dobrze pamiętam, na przełomie 2013/2014 bronili ich przed rzekomą prywatyzacją planowaną podobno przez rząd PO i PSL. Wówczas jeszcze nic nie sprzedano, ani nie wycięto, a już rozkręcono pisowską akcję zbierania podpisów pod petycjami do rządu w obronie lasów. W akcję włączyły się prawicowe środowiska w tym kościół, Radio Maryja i Telewizja Trwam. - To obrona polskości - mówili działacze Akcji Katolickiej. Ojcze Dyrektorze, błagamy Cię, ratuj co jeszcze polskie - pisano w listach do ojca Rydzyka. Bądźmy patriotami, nawoływano. Dlaczego teraz, gdy wycina się drzewa w ogromnej skali, dotąd nie spotykanej, dawni obrońcy lasów siedzą cicho, jak myszki pod miotłą? Dziś już im nie żal ogołacanych lasów? No i co z ratowaniem polskości, co z patriotyzmem?
Wiesława Kusztal
Fot. Bogdan Majczuk
Napisz komentarz
Komentarze