Dotarłem wreszcie do człowieka, który w gminie zarejestrował działalność gospodarczą pod tytułem: mechanizacja kuli ziemskiej wszelkimi sposobami. Gdy go zapytasz skąd ten pomysł mówi, że ogarnia świat. I to wystarczy.
A któż to jest pan Pacha? Gdzie żyje, z kim żyje, jak funkcjonuje na tym świecie? Dom stary, z drewna cały, na żółto pomalowany, cegły brak, nad rzeką. Resztki stodoły z desek, zza nich krzaki i pokrzywy wychodzą bokami. Na środku podwórka kłania się wierzba płacząca. On wchodzi w jej chłód, w jej cień, siada, opiera się o pień i rozmyśla. Na rozmyślaniu czas mu mija, ale przez palce nie przecieka. Poderwie się czasami, podciągnie rękawy koszuli, poprawi kamizelkę, żeby mu szelki nie wypłowiały, pobiegnie do domu po blok z bristolem, ołówki, kolorowe długopisy, mazaki, wróci pod wierzbę i zaczyna rysować. Postacią jest – nie ma co ukrywać – osobliwą. Łączy w sobie wszystkie cechy bohaterów filmu „Czarny kot, biały kot” Emira Kusturicy. Z fizycznymi włącznie. Brakuje mu tylko złotych zębów.
W kuchni, skąd okna wychodzą na podwórko i otwierają się na zewnątrz, jest królestwo Kazimiery Pachy. Stąd Kazia świat obserwuje, stąd rzuca okiem na kury, kaczki, stąd rusza na wybieg i dalej na trawę, żeby przepalować dwie owce i kozę, stąd zbliża się do swojego chłopa i mówi: byś się za co wziął! A on na to odpowie: cicho babo, nie przeszkadzaj, rozmyślam.
On do niej: babo, ona do niego: pan Pacha, wielki pan! I tak sobie gawędzą.
Z tego co dowiedziałem się od Rycha Rzeszotary pan Pacha najpierw trzymał się stolarki meblowej, następnie, gdy zaniechał tych precyzyjnych obróbek z krzesłami, stolikami ozdobnymi, postawił na trumny. Szło mu topornie, mało klientów. Jak to na wsi. Z trumien pan Pacha przerzucił się na ptaszki z drewna. Rzeźbi, maluje, sprzedaje. Ma wzięcie. Idą za granicę nawet. Można powiedzieć, że odlatują. Kulę ziemską okrążają… Żyje z tych drewnianych ptaków. Nade wszystko rozmyśla i o tym rozmyślaniu chętnie opowiada.
Tramwaj
- Wymyśliłem tramwaj dwukonny. Nie dziw się młody człowieku – to do mnie, palcem wskazującym prosi o uwagę – to jest prawda, od początku do końca…
- Ale przecież tramwaj konny pojawił się gdzieś w połowie dziewiętnastego wieku i…
- Ja to wiem! – unosi ręce w geście obronnym, oznajmującym, uspokajającym – Nie zaprzeczam. Tyle, że mój tramwaj konny wynalazłem dziesięć lat temu! A wyjątkowość tego pojazdu polega na tym, że będzie szedł przez cały świat. Od Portugalii, dokładnie od nabrzeża portowego w Porto przez Moskwę do Władywostoku, stamtąd promem do Osaki, a z Osaki promem do San Francisco w Kalifornii.
- We dwa konie?
- Się będą zmieniać. Zbuduje się tysiące, co ja mówię, dziesiątki tysięcy przystanków, motele, zajazdy, ze stajniami. Ludzie znajdą pracę.
- Przez rok ludzie będą jechać…
- Ażebyś wiedział młody człowieku – to znów do mnie – samolotem dziś każdy głupek poleci, a tramwajem, w dodatku dwukonnym, dwadzieścia osób, najwyżej, się zabierze. Platforma musi być wygodna. Ludzie świata nie znają, a z tramwaju zobaczą. Długo jedziesz, więcej zobaczysz, więcej doświadczysz.
- Co z tego? Jeden książkę napisze, drugi film nakręci, każdy zrobi zdjęcia i co dalej?
- No właśnie, dobre pytanie. Pomysł chwycił, gdy przedstawiłem swoje rysunki, projekty, już byłem pewien, że ktoś w to wejdzie, zainwestuje. Zebrały się międzynarodowe autorytety, przyjechali tu, do mnie, siedzieliśmy pod wierzbą, Kazia jajecznicy nasmażyła. I uznano, że budowa linii tramwajowej z Porto do Władywostoku nie wchodzi w grę, a puścić tramwaj po torach kolejowych, to konie na podkładach sobie nogi połamią i wtedy się zaczną protesty tych stowarzyszeń od animalsów, no i promy im nie pasowały.
- Czyli wielka klapa?
- No nie, wszyscy byli zachwyceni, dziękowali za tak precyzyjnie wykonaną pracę, śmiały i odważny projekt. Na światowym poziomie. Zostawili swoje wizytówki i się rozjechali, obiecując, że będą mieli na uwadze, gdyby co…
Holzgas
Wprawdzie od dziesięciu lat nikt się nie zgłosił, to jednak rozmyślania pana Pachy nie zawisły, jak powiada pewien reporter sportowy, w powietrzu. Kolejne przedsięwzięcie wychodziło naprzeciw – w jego rozumieniu – społecznym oczekiwaniom. Auto na węgiel drzewny, na holzgas.
- Niedawno wpadłem na to – wspomina.
- Czyli?
- Ze dwa lata temu, może trzy – zamyśla się.
- Przecież przed wojną po Warszawie jeździły autobusy miejskie na holzgas. Temat był powszechnie znany.
- No właśnie, że nie powszechnie. Ja na to wpadłem teraz, stąd mój wynalazek. Starego stara zmodernizowałem i jak był festyn, w naszej gminie, pokazałem światu. Zebrałem bardzo dużo oklasków, wielu gratulowało mi pomysłu. I to mi wystarczy. Nie jestem zachłanny, wcale nie zabiegałem o patent. Zrobiłem, zaprojektowałem, przekonałem, że potrafię.
Węgiel
Pan Pacha aktualnie wciela w życie najnowsze rozwiązanie gospodarcze, o znaczeniu energetycznym, w wymiarze europejskim. Rozpracowuje program energetyczny, stąd jego zainteresowanie kontaktem z premierem Mateuszem Morawieckim, z Komisją Europejską. Bez fałszywej skromności mówi, że wie jak sobie poradzić z kryzysem energetycznym.
- W kraju nie działa już wiele kopalń węgla kamiennego. Z różnych powodów. Większość zamknięto, bo już cały węgiel kamienny wydobyto. Moja myśl idzie w tym kierunku, żeby z Rosji sprowadzać węgiel, oczywiście kamienny, najlepiej tani. I tym węglem zasypywać polskie kopalnie obecnie zamknięte. Wszystkie poziomy, sztolnie, wyrobiska. Do górnośląskich węgiel kamienny, do Wałbrzycha węgiel koksujący. Będzie praca dla wielu górników, ładowaczy. Potem, te kopalnie zapełnione rosyjskim węglem, zostaną odpowiednio nazwane, uroczyście otwarte i zacznie się normalna, górnicza praca wydobywcza. Śmiałe rozwiązanie, co nie?
Owa zbawcza myśl i pytania, które postawił pan Pacha, nie pozwalały mi zasnąć przez kilka dni. Długo zbierałem się, żeby pozbierać to wszystko, opisać, dokonać typowej selekcji materiału. Na zasadzie dygresji mogę dorzucić, że na dniach pan Pacha zaprezentuje samochód elektryczny dla przewozu paczek po peronach dworcowych pobieranych z pociągów bliskich i dalekich, tanich linii i intercity.
Mierzeja Wiślana
Pan Pacha uważa, że dotychczasowy projekt, realizowany poprzez wycinkę lasu w pobliżu wsi Nowy Świat powinien już być daleko, daleko, o wiele dalej niż jest. To jego słowa. Ale to nie wszystko. Ruch na kanale powinien być jednokierunkowy, w stronę Elbląga. Konkretnie portu w Elblągu. – Ruch jednokierunkowy zapewni szybsze dopłynięcie z towarem na przeładunek. Liczy się czas. W drugą stronę ruch statków powinien pójść z Elbląga na kierunek Piaski. Tam, przed wsią rybacką Pisaki, należy wykonać drugi przekop Mierzei Wiślanej i tamtym kanałem już prosto na Bałtyk, na dodatek Ruskom pod nosem. To ma sens…
- A koszty?
- Młody człowieku – to do mnie – to przecież ja jestem mechanikiem kuli ziemskiej i na wielu sprawach się znam. W przeciwieństwie do różnych idiotów i kretynów, którzy biorą się za to na czym się nie znają.
I tę złotą myśl wypunktowałem na koniec.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze