Rozpoczęcie roku szkolnego, dzień wyjątkowy dla uczniów i ich rodziców, już od dawna nie budzi we mnie wielkich emocji. Chyba, że myślę o nim przez pryzmat mojego wnuka, ucznia szkoły podstawowej, który o małe co byłby dziś gimnazjalistą. Jednak, gdy sprawa dotyczy ponad 4,5 mln uczniów i tysięcy nauczycieli trudno przejść nad nią całkiem obojętnie.
Rozpoczęty rok szkolny będzie dla oświaty rokiem szczególnym. W nadchodzącym czasie okaże się, jak szkoły radzą sobie z reformą edukacji, czy raczej deformą, jak mówią jej przeciwnicy. Wymusiła ona w oświacie poważne zmiany. I co gorsza wcale nie chodzi tu o programy nauczania i dostosowanie ich do wymogów XXI wieku.
Najpierw kontrowersyjny powrót
do ośmioklasowej podstawówki, który wymagał licznych remontów, przekształceń i dostosowań do warunków uczniów. Za tym poszły ogromne koszty. Później rekrutacja podwójnego rocznika do pierwszych klas szkół średnich, która już dała się we znaki absolwentom szkół podstawowych i likwidowanych gimnazjów, a także szkołom, często zmuszonym do podwojenia ilości klas. Przez ten rok, to dzisiejsi pierwszoklasiści szkół ponadpodstawowych najmocniej odczują zmiany, które zafundowała im była już minister Zalewska.
Cała wstecz
Mówiąc o rozpoczynającym się roku szkolnym nie sposób nie wspomnieć o końcu ubiegłego roku szkolnego, który upłynął pod znakiem protestu nauczycieli, domagających się m.in. wyższych wynagrodzeń. Wrzesień tego roku przyniesie zmiany w Karcie Nauczyciela, dotyczących kwestii awansu zawodowego, oceny i czasu pracy nauczycieli, formy zatrudnienia, spraw dyscyplinarnych i zarobków. W tym ostatnim temacie MEN proponuje podwyżkę o 9,6proc., ale zdaniem ZNP to za mało. Do połowy września w sondażu pedagodzy, mają zdecydować, czy w ogóle i jeśli tak, jaką formę powinny przyjąć ich protesty, aby osiągnąć wyższe pobory.
Ale o co chodzi?
Mówi się, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Ale chyba nie tym razem. Jak sama władza zapewnia rząd ma kasę na różne „+”, na budowę muzeów, na obniżenie podatków, na prezenty dla USA i dyr. Rydzyka, ale na godziwe płace dla nauczycieli nie da. Dlaczego? Bo pieniędzy nie ma. Kiedy zatem kłamią?
Tak czy siak inwestycja w edukację przyszłych pokoleń powinna być dla rządu priorytetem. Tymczasem posunięcia MEN powodują obniżanie standardów. Najbardziej rewolucyjna zmiana czyli to, że do szkół średnich przyszły podwójne roczniki, spowodowała, że aby realizować narzucony program, w niektórych placówkach zdecydowano o wydłużeniu zajęć nawet do godziny 19.30. To nie wróży dobrze. Kłania się higiena pracy.
W tej kwestii Brodnica się obroniła i uczniowie lekcje kończyć będą o przyzwoitych porach.
Zmiany
czekają też uczniów szkół zawodowych. W życie wejdzie staż uczniowski, umożliwiający uczniom techników i szkół branżowych I stopnia, niebędących młodocianymi pracownikami zdobywanie doświadczenia w rzeczywistych warunkach pracy. Uczeń odbywający staż ma miesięcznie otrzymywać wynagrodzenie, chyba że strony umowy postanowią inaczej. W tym roku szkolnym, uczniowie będą też dłużej czekać na przyszłoroczne wakacje, gdyż zgodnie z opublikowanym przez MEN harmonogramem, zakończenie bieżącego roku szkolnego nastąpi 26 czerwca 2020.
Zawsze coś
Od 12 września w życie mają wejść nowe przepisy zapewniające uczniom m.in. dostęp do stomatologa. W przypadku braku takiego specjalisty w placówce, będzie ona podpisywała kontrakt z którymś z zewnętrznych gabinetów na terenie miasta. Usługi mają być finansowane ze środków publicznych.
Rok szkolny rozpoczęty z nadzieją, że nie wszystko stracone i z reformy, czytaj: deformy oświaty pani Zalewskiej, po zakończeniu edukacji, choć niezbyt wykształceni i przygotowani do życia we współczesnym świecie, młodzi ludzie opuszczą szkolne mury ze zdrowymi zębami.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze