Jeżeli premier nie jest premierem, a jest – dajmy na to – byłym premierem, to jest premierem i mówi się do niego: panie premierze, a nie panie były premierze. Bo to wstyd mówić: panie były premierze, do człowieka, który był premierem a nie jest dziś, ponieważ byłoby mu przykro.
Pan premier, który nie jest premierem, jest ważną osobistością naszego kraju i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Słyszy się też, że jest najważniejszą postacią naszego kraju, a więc ważniejszą niż prezydent – ten aktualny też, no i ważniejszą niż pani premier. Tu, na marginesie – w ogóle jest jakieś pomieszanie pojęć. Jak kobieta może być nazwana premierem, co najwyżej premierką. I tego się trzymajmy.
Więc pan premier, który premierem nie jest, choć przecież de facto jest, wybiera się do prezydenta z wizytą… Tu już zupełnie nie wiadomo o co chodzi. No bo skoro premier jest najważniejszą postacią w państwie, to prezydent, i to pieszo, najlepiej na kolanach, powinien pofatygować się do premiera. Jest odwrotnie, niestety.
Jeżeli jednak, skoro tak się już dzieje, pan premier, który premierem nie jest, decyduje się odwiedzić pana prezydenta, to co robi dobrze wychowany, młody człowiek? Otóż młody, dobrze wychowany człowiek idzie do bramy, otwiera i wita gościa, w końcu premiera. I nisko się kłania, czapką do ziemi (jeżeli ją ma), a nie wysyła kotłowego czy szatniarza.
Kultury, panie prezydencie, kultury przede wszystkim!
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze