Przez wiele dni biegali z mikrofonami, kamerami, próbując akcji na schodach – w górę i w dół – na korytarzu, w przejściu, w drzwiach. I wciąż to samo pytanie, o samolot, o loty w sprawach służbowych(?), prywatnych (?), w gronie rodzinnym, w gronie przyjaciół, znajomych. Jak gdyby innych pytań nie było, jak gdyby druga osoba w państwie nie miała spraw ważnych, bardzo ważnych i najważniejszych. Oczywiście na głowie.
Marszałek Sejmu, Marek Kuchciński, bo o nim mowa, zachował się taktownie, żeby nie powiedzieć przyzwoicie. Nie odezwał się ani słowem, milczał i trudno mu nawet zarzucić – oczywiście złośliwie – że szedł w zaparte. Po prostu nie słyszał uszczypliwych pytań.
W zaparte szła natomiast służba kancelarii sejmowej, kłamiąc krzywą rosnącą. Codziennie dowiadywaliśmy się, że jednak to, że jednak tamto. A marszałek spokojnie – ani słowa. I nieoczekiwanie, w poniedziałek, ktoś mu podrzucił oświadczenie, zapewne bez trybu, żeby przeczytał.
Jak czytał, sam widziałem, wielu ludzi płakało. Taki twardziel, a tu nagle…. I kto teraz na takiego zagłosuje?
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze