Te miejsca, w głębinach naszej ziemi, powinny zostać uznane jako święte. Rabunkowa eksploatacja ich zasobów to świętokradztwo.
Hydrolodzy pozwalają sobie na stawianie takich tez, na refleksje bynajmniej nie dlatego, że o wodzie zaczynamy coraz częściej mówić z szacunkiem. Owszem, to już coś. Warto mądrości klimatologów, meteorologów, hydrologów i ekologów także wbić sobie do głowy, raz na zawsze. Nigdy nie jest za późno. Przede wszystkim jednak warto spojrzeć w przeszłość, nie tak odległą, tę niszczącą, obserwować przyrodę i zastanowić się jakie wskazówki znajdziemy dziś w naturze? Niekiedy aż dziwne, iż rzeczy proste powodują zdumienie…
Klimat się zmienia, co do tego nikt nie ma wątpliwości. Nie do końca wiemy dlaczego. Człowiek działa, robi różne kroki, z reguły błędne, tymczasem jeden wulkan potrafi załatwić to, co człowiek przez dziesięciolecia. I tutaj, - nasza siła zniszczenia ma się nijak do siły przyrody, w wydaniu ekstremalnym. Pozostaje jeszcze siła głupoty i tę cechę można zaobserwować na przykład u polityków, ludzi bez wyobraźni…
O tym, że z wodą będą problemy sygnały były dość dawno, oczywiście lekceważone, także przez polityków. Dochodzenia odpowiedzialności w tej sprawie nie będzie, natomiast będą pytania: co możemy, co powinniśmy zrobić? Tu chodzi o nasze życie, życie przyszłych pokoleń.
Mamy w naszej okolicy Pojezierza Brodnickiego, na głębokości od 160 do ok. 200 m, dobrą wodą zasobu trzeciorzędowego. Tego źródła nie należy ruszać, należy je zostawić dla naszych wnuków, prawnuków. Przez najbliższych sto lat. Można się zająć wodą z zasobów czwartorzędowych, dość przyzwoitych, obfitych, rozciągających się od Nowego Miasta Lubawskiego do Brodnicy. Przy czym – trzeba pamiętać o jednej, podstawowej rzeczy: czwartorzęd jest chimeryczny, jak powiadają hydrolodzy. Dziś jest, za kilka lat może go nie być. Dlatego w Polsce, od kilkunastu lat, mamy tzw. suszę hydrologiczną.
Co możemy zrobić sami, tu w Brodnicy? Zacznijmy od rzeczy prostych, od zatrzymania wody deszczowej. Z rynny do beczki. Z beczki możemy częstować nasz ogród wodą deszczową – jeżeli się przeleje trafi do ziemi, nie do ścieku. Jeżeli trafi do zagłębienia – zostanie. Nie trzeba szukać dla niej innego ujścia. Niech będzie mokro, bagiennie. Wybawieniem mogą być poldery, rozlewiska. Niech są, nie trzeba osuszać skrawka terenu, bo jest nam mokro pod nogami. Wodę, którą skierujemy do Drwęcy można uznać za straconą – Drwęcą popłynie do Wisły, Wisłą do morza. Szkoda. A przecież każde zagłębienie, każdy rów, nawet stare szambo – po odpowiednim dostosowaniu – mogą być, w wymiarze lokalnym, bardzo znaczącym zbiornikiem wody do celów gospodarczych, do podlegania kwiatów, krzewów, warzyw, zadbania o przydomowy ogródek. I co najważniejsze – są to inwestycje wymagające od nas jedynie inicjatywy, przemyślenia i własnej pracy.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze