Bierzcie sprawy w swoje ręce, to przedwyborcze, z 1990 roku, hasło prezydenta Lecha Wałęsy, po prawie trzydziestu latach nabrało nowego sensu i wymiaru.
Coraz więcej zwykłych obywateli, wspomaganych przez osoby z pierwszych stron gazet wdraża to hasło w życie. Gdyż, jak mówią, nie ma co oglądać się na rządzących, którzy jakby nie dostrzegają zbliżającej się katastrofy i jeszcze bardziej przyczyniają się do pogłębiania dramatycznej sytuacji ekologicznej w Polsce i na świecie.
Na szczęście obywatele się budzą. Powstaje coraz więcej organizacji, które czynnie włączają się w walkę o nasze wspólne dobro, środowisko.
Ostatnio powstała akcja "Zielone serca", której celem jest promowanie ochrony środowiska naturalnego w Polsce. Jej twórcy poruszają tematykę smogu, czystego powietrza i wody, a także niezatrutego jedzenia. Akcję tworzą wszyscy, którzy nie zgadzają się na dewastację przyrody, na wycinanie starych drzew, niszczenie parków narodowych, czy zabijanie dzikich zwierząt.
Gwiazdy pomagają
Wśród walczących o poprawę środowiska jest także Dawid Podsiadło, jeden z najpopularniejszych w Polsce piosenkarzy młodego pokolenia, który w mieście sadzi drzewa. Latem zeszłego roku rekordy popularności bił teledysk artysty do piosenki „Małomiasteczkowy”. Autorzy tego filmiku pokazali proces, dzięki któremu nasze miasta stają się bardziej zielone, przyjazne i znośniejsze do życia przy obecnie panujących tropikalnych upałach.
Nie ma już czasu na oglądanie się na polityków. Chcemy mieć zieleń i piękną, zdrową przyrodę wokół siebie, musimy zacząć działać. Bronić przed niekontrolowaną i bezmyślną wycinką okazów drzew. Sadzić wciąż nowe drzewa i krzewy. One dadzą nam cień i odrobinę chłodu podczas lejącego się z nieba żaru.
Betonoza
W sieci krąży film pokazujący zbawienny wpływ drzew na temperaturę w miastach. W Polsce od wielu lat panuje moda na "betonozę", czyli zjawisko polegające na masowym wycinaniu drzew z polskich miast. Tam, gdzie niegdyś można było schować się w cieniu, dziś wylano beton - mówi Jan Mencwel, warszawski aktywista i działacz. W Polsce już od wielu lat panuje odwrotny trend niż w Europie Zachodniej i na świecie, gdzie sadzi się drzewa na potęgę. My, zamiast brać przykład z Kopenhagi, Frankfurtu nad Menem, czy choćby z azjatyckich molochów jak np. Singapur, wolimy działać po swojemu i skazywać mieszkańców na zmaganie się z upałami i ich szkodliwymi skutkami.
To nie bajki
Z obserwacji przeprowadzonych przez Narodowy Instytut Badań Publicznych wynika, że w Warszawie w ciągu zaledwie tygodnia od pierwszego dnia fali upałów wzrost umieralności przekroczył 9 proc. całej populacji i blisko 12 proc. osób w wieku 70 lat i więcej.
Piekło, z którym musimy się zmagać, dobitnie pokazują pomiary przeprowadzone przez „Miasto Jest Nasze” na jednym z warszawskich placów. W miejscach, gdzie nie ma drzew, temperatura chodnika osiągała 52 stopnie Celsjusza. Natomiast tam, gdzie był cień, termometr pokazywał nawet 20 stopni mniej. Wniosek? Drzewa nie tylko dają ulgę mieszkańcom, ale również izolują beton, chłodząc przy okazji całe miasto. To podstawowa wiedza, którą powinni dysponować ludzie zasiadający w urzędach. Jednak najwyraźniej jej nie posiadają. Świadczy o tym wycinka drzew, a przy tym mało konkretne uzasadnienie.
Dlaczego w polskich miastach jest tak mało drzew i co można zrobić, żeby to zmienić? Zastanawiają się naukowcy, architekci, urbaniści, celebryci i zwykli ludzie. Zastanówmy się i my.
Tekst i fot. Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze