Za nami kolejna sromotnie wygrana batalia w Brukseli. Tym razem to premier Morawiecki, stanął w towarzystwie trzech innych premierów do walki przeciwko zjednoczonej Europie. O co tak dzielnie walczył nasz pierwszy? Pewnie o lepszą przyszłość dla Polaków. Niestety nie. I nie jest to zwycięstwo, jak podają prawicowe media. Wręcz przeciwnie.
Katastrofa klimatyczna stała się faktem. Widać to i czuć. Wątpiących odsyłam do „Nauki o klimacie”, książki napisanej przez redaktorów portalu, uznawanego za najciekawiej popularyzującego naukę w Polsce.
Globalne ocieplenie to dziś, podczas niemiłosiernych upałów i nawałnic, temat bardzo „gorący”, wywołujący pełne emocji dyskusje. Rozmawiają zwykli obywatele, naukowcy i celebryci, każdy chciałby dorzucić pomysł na złagodzenie skutków niekorzystnej dla nas przemiany klimatycznej.
Tymczasem miłościwie nam panujący i ich poddani napawają się dumą, że zablokowali w Unii, ratujące ludzkość rozwiązania. W tle ich ogromnej satysfakcji z przechytrzenia Unii są pociągi pełne rosyjskiego węgla i zimą smog, który zbiera swoje żniwo wśród tysięcy Polaków uśmierconych przez PM 10 i PM 2,5
Idziemy pod prąd
Szczyt UE miał przyjąć dokument, zobowiązujący do stopniowego osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku, który zakłada, że emisja CO2 wyniesie zero, a więc tyle samo gazów cieplarnianych emitowanych, co pochłanianych. Taki stan można osiągnąć m.in. przez likwidację kotłowni węglowych i dzięki zatrzymaniu niekontrolowanej wycinki okazałych drzew i sadzeniu nowych. Większość państw UE dążyła do osiągnięcia porozumienia. Polska zablokowała ten plan. Za blokadę polityki klimatycznej zapłacimy wysoką cenę, głównie przyszłe pokolenia.
Rząd i premier
najwyraźniej nie rozumieją celów unijnej polityki klimatycznej. Nie zgodzili się na przyjęcie zapisów, które miałyby chronić nas przed śmiercionośnymi zanieczyszczeniami.
Szkoda, bo problem smogu w Polsce narasta, a tu od działania na rzecz poprawy czystości powietrza ważniejsze są głosy wyborcze ze Śląska. Nie włączamy się do walki ze smogiem, bo podobno nie mamy na to pieniędzy - mówi władza, ale jednocześnie wydaje miliardy na budowanie największej elektrowni węglowej (Ostrołęka) w Europie. I to dzieje się teraz, podczas gdy cały świat odchodzi od węgla i zamyka kopalnie. A u nas paradoks, za paradoksem. M.in. elektrownia, nie będzie działała tylko w oparciu o nasz węgiel, a zwiększy i tak już ogromny import z Rosji.
Rząd nie odnosi również sukcesów
w masowej termomodernizacji budynków, a pewnie wystarczyłoby pozwolić, aby nakłady związane z ocieplaniem budynków odpisać od podatków. Kompletny zastój panuje także w rozbudowie odnawialnych, ekologicznych i czystych źródeł ciepła oraz energii. Tłumaczy się, że na to też nie ma pieniędzy. To kolejny paradoks, bo widoczne już zmiany klimatyczne dotyczą wszystkich obywateli, a jakimś cudem, na służące wąskim grupom (wyborcom), społeczeństwa pieniądze są. Wagę nadchodzącej katastrofy rozumie nawet 13-letnia Inga, która siedząc pod budynkiem Sejmu, wyraża swój sprzeciw wobec postawy polskich polityków w kwestii zmiany klimatu.
Zablokowanie przez partię Kaczyńskiego unijnej polityki klimatycznej w ich mediach przedstawia się jako sukces rządu, a tymczasem jest to porażka, nie tylko władzy - oni mają pieniądze - ale zwykłych Polaków, których nie będzie stać na urządzenie się gdzieś poza granicami kraju w przyjaznym dla ludzi środowisku.
Nie ma zgody
na to, aby rząd działał wbrew naszym interesom. Bo na samym końcu to my zapłacimy zdrowiem i życiem za smog, za brak czystej wody, za wysychające tereny i trąby powietrzne, za brak cienia w upalne lata. Ale najwyższą cenę, utratę zdrowia i życia zapłacą nasze dzieci i wnuki.
I taki to okrutny „sukces” polskiego premiera.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze