Wybrańcy
Ucichły gorące dyskusje i opadły emocje po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wszystkim potrzeba było czasu, aby poskładać myśli, a niektórym aby ujarzmić niezadowolenie i złość. Nadeszła pora na rzeczową analizę wyborczych wyników. Wielu z nas nabrało dystansu i z perspektywy czasu nieco innego spojrzenia na tę sprawę. Mówi się różnie, ale ja nie uważam, że opozycja przegrała. Wystarczy porównać rozmach i na bogato prowadzoną kampanię pisowską, kolejne „++” prezesa i wielomiliardowe środki na nią przeznaczone z ubogą kampanią Koalicji Europejskiej. Przy tym porównaniu to i tak opozycja osiągnęła niezły wynik. Jeśli w ogóle ktoś przegrał, to jest to Polska, gdyż posłami zostali najwięksi przeciwnicy Unii. Wątpię, że ich działania w PE będą wspierać silną, demokratyczną Europę.
Eurosceptycy górą
Dlaczego zdobyli zaufanie Polaków? Nie wiem. Ale samo tłumaczenie, że na PiS głosowali tylko przekupieni +, jakimi przed wyborami szastał Kaczyński i jego świta, jest zbyt proste. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy szukać w innych miejscach m.in. w wieloletnich zaniedbaniach w edukacji obywatelskiej, w braku świadomości o tym jak działają organy państwowe i skąd biorą się pieniądze w budżecie, nie uczy się jak ważna i odpowiedzialna jest rola parlamentarzystów, a co za tym idzie jak ważne powinno być ich morale i kultura osobista. Mówiąc krótko posłem, ani senatorem nie powinien być oszust, osoba łamiąca prawo i Konstytucję, ani ktoś, kto do władzy idzie po pieniądze, bo one mu się po prostu należą. Ponadto, w tej kwestii ma to kluczowe znaczenie, rząd udzielając z budżetu, czyli z pieniędzy wszystkich Polaków, solidnego wsparcia m.in. mediom publicznym, dyrektorowi Radia Maryja i niektórym duchownym, w zamian otrzymuje równie solidne poparcie dla przedstawicieli PiS.
Jakby tego nie oceniać, to trudno pogodzić się z tym, że w PE będą nas reprezentować szuwarowe bohaterki, o niezbyt lotnych umysłach, czyli dziewczyny z Albatrosa i ich równie „błyskotliwe” koleżanki i koledzy.
Nadzieja
Powołany przed trzydziestu laty rząd premiera Mazowieckiego dawał nadzieję, że już zawsze Polską będą rządzić ludzie mądrzy, uczciwi i prawi. Niestety ostatnia konfiguracja władzy wyraźnie temu przeczy.
Ale nie ma co rozdzierać szat, trzeba iść do przodu i jak mówi klasyk, „po życie sięgać nowe”. Żeby nie popadać w paranoje zaczęłam szukać pozytywów w tej wyborczej szopce. Bo jak inaczej nazwać zwożenie na głosowanie osób nie całkiem sprawnych, całkowicie zagubionych, albo instalowanie w lokalu wyborczym długopisów ze znikającym tuszem?
Nie spodziewałam się, ale udało mi się znaleźć kilka plusów w tym, że to Beatki tak licznie zasiądą w brukselskich ławach poselskich. Po pierwsze odejdą z rządu i należy mieć nadzieję, że na ich miejsce wejdą nieco bogatsi w wiedzę, po drugie polscy podatnicy nie będą już płacić na zaspokojenie ich wygórowanych potrzeb, po trzecie, mam nadzieję, że wśród tak dużej liczby europosłów ich głos nie będzie słyszalny. Choćby dlatego, że język angielski, popularny wśród europosłów, dla większości, szczególnie tych z ostatniego rozdania, jest naprawdę obcy. Uczyć też się nie opłaca, bo jak mówi nasza rekordzistka Becia, Wielka Brytania wychodzi z Unii, to szkoda czasu na naukę ich języka. No ma kobiecina rację, skoro do tej pory ignorancja przynosiła jej profity.
Strach się bać takich posłów. Zwłaszcza, że wg PiS to Szydło miałaby zająć fotel Donalda Tuska w RE. Już raz walczyła, żeby go z tego fotela wysadzić i „wygrała” sromotnie 27:1. W Brukseli nie zapomniano pani Beaty agitującej przeciwko kandydatowi narodowemu. To w polityce jest grzechem ciężkim i wielu posłom nie mieści się w głowie. Tym z PiS się mieści.
Zastanawiam się czego życzyć naszym posłom i wyszło mi, że przede wszystkim pokory.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze