Teren nie jest ogrodzony, policja nie pilnuje, gromadzą się wszyscy, którzy nie są pozbawieni humoru, a przede wszystkim lubią przebywać na świeżym powietrzu. Te drobiazgi przyciągają ludzi z różnych regionów Polski do Małego Leźna.
1 Maja w Małym Leźnie jest imprezą cykliczną, pozbawioną nakazów i zakazów. Na lud pracujący miast i wsi, klasę robotniczą i chłopską, kobiety i dzieci, inżynierów i techników, lekarzy i pracowników służby zdrowia, nauczycieli i katechetów, koty i psy, gąsiory i świnie, konie i barany czekają niesamowite atrakcje – muzyczne, wokalne, słowno-muzyczne, pantomimiczne, przede wszystkim estetyczne.
Od lat o tej porze roku Marek Michalak, właściciel gospodarstwa agroturystycznego, stajni, prowadzący obozy jazdy konnej, ubiera się w mundur milicjanta, bierze typową białą pałkę do rozganiania tłumu i prowadzi wielki pochód w takt pieśni sprzed lat np. „Miliony rąk, tysiące rąk, a serce bije jedno”. Można sobie robić z nim zdjęcia, złapać za pałę – również dokumentując zdjęciem, można iść w parze w pochodzie, koniecznie ze szturmówką. W tym czasie jego żona Anna Michalak dba m.in. o to, by nikt nie był głodny, a uśmiech nie schodził z twarzy. Słowem – czuwa nad stroną organizacyjną też.
Szturmówki w kolorze czerwonym pilnuje rudy, leniwy kot, są one przedmiotem zainteresowania najmłodszego pokolenia również, a zdjęcia z podpisem „Mały komuch” wysyłane są pod szczególny adres w Warszawie, przy ul. Nowogrodzkiej. Dokumentują w jasny sposób, że humor nigdy nas nie opuści.
Finał pochodu kończy przemówienie działacza komunistycznego, reprezentującego producenta papierosów POPULARNE (Polska Organizacja Partyjna Uległa Lechowi (Wałęsie), Armia Radziecka Nie pomogła Edwardowi (Gierkowi). Jest to z reguły replay wystąpień takich towarzyszy i obywateli jak Bolesław Bierut czy Władysław Gomułka.
O Małym Leźnie, w kontekście 1 Maja, można długo i na okrągło. To także atut tego kultowego miejsca w powiecie brodnickim.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze