Rycha Rzeszotarę, człowieka znikąd, poznałem kiedyś na uroczystym spotkaniu jubileuszowym 150-lecia OSP w remizie. Znamy się lat kilkanaście, a spotkania z nim zawsze wnoszą coś nowego do moich notatek, reporterskich zapisków.
Nigdy nie wiadomo czym zaskoczy. Tak i tym razem było. Zaczęło się od tego, że słoneczny dzień odsłonił świat i szło na dobre. A jednak… Opuszczone żaluzje zapewniały wygodę rannego przeciągania się w pościeli więc Rychu ułożył się plecami do ściany, wierząc, że jeszcze zaśnie. Nic z tego.
- Miałeś wstać – odezwała się kobieta w papilotach, z którą spędził ostatnią noc, nie jedyną jak się później okazało. Była doskonale rozeznana w kuchennych układach segmentowych, szafkach, garach, patelniach.
- Miałem. I co z tego? – teraz już obudził się na serio. Wstał, poprawił górę od piżamy, badejki, przejechał ręką po włosach, wpasował się w laczki i przeniósł swój organizm na dłuższe posiedzenie do łazienki. W skupieniu spędził tam ponad pół godziny.
- Jego norma – rzuciła jakby ścierką, kobieta w papilotach, co miało dowodzić, że musi znać go dłużej.
- Świat pięknieje
- zauważył, wychodząc na spotkanie z kimkolwiek. Z ulicy, z dzielnicy, z sąsiedztwa. Zazwyczaj spotykam się z nim ja. Chyba że jestem na wyjeździe, kiedy mój szlak reporterskich wędrówek znacząco odbija od tras Rycha Rzeszotary. Tym razem byłem obecny, czujny i nie dałem się zaskoczyć pobocznym, którzy liczyli na wsparcie Rycha przy zakupie pierwszego piwa tego dnia.
- Świat pięknieje – powtórzył, nawiązując do barw jesieni, kotłujących się w przydomowych ogródkach.
- To jest oczywiste – przyznałem – taka już uroda natury.
- Ale nie każdemu tak się kolorowo układa…
- A konkretnie, Ryśku, co masz na myśli?
- Nie co tylko kogo? Rozumiesz?
- Jeszcze nie…
- To posłuchaj…
Brat Rycha, Rychu Starszy
- Tak się u mnie w rodzinie poukładało, że jak ja się urodziłem, a Rysiek był już na świecie od dwóch lat, to ojciec poszedł do księdza, chrzest zamówić i ten ksiądz pyta jak synowi na imię, to ojciec powiedział, że Ryszard. Porąbało mu się, źle zrozumiał i to poszło. Od tego momentu brat jest Rychu Starszy.
- I co z tym Rychem Starszym?
- No jak to co? Dramat… Mówię ci, dramat… - pomilczał chwilę, przeciągając moment opowieści, stopniując emocje, jak wytrawny reżyser. – Otóż Rychu Starszy ma niezłą przeszłość. Rzekłbym patriotyczną, solidarnościową. Braciszek mój w stanie wojennym był kiedyś na manifestacji, która przerodziła się w autentyczne naparzanie. Armatki wodne rozpędziły towarzystwo. Rycho musiał kogoś zahaczyć i gdy już walnął pięścią uciekł z Placu Zamkowego przez Stare Miasto, w Długą, aż znalazł się na Bonifraterskiej. I tam zatrzymał go jakiś cywil. Rycho go opluł i chciał dać dyla. Niestety, podjechała suka i załadowano go do tej suki. Dostał dwa lata i tyle odsiedział. W nowej Polsce taki wyrok to był dla niego atut. W miasteczku na Śląsku, gdzie się ożenił, został burmistrzem. Przez wiele kadencji go wybierano… - zwolnił tempo narracji. – A teraz uważaj! W zeszłym roku Rycho Starszy został posądzony o współpracę z esbecją, rozumiesz?
- Nie. Mów dalej.
- Jakiś kutas, ponoć historyk, trafił na esbeckie papiery, z których wynikało, że Ryszard Rzeszotara, urodzony w, zamieszkały w, z wykształcenia itd. był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa i to od 1982 roku, rozumiesz?
- Nie. Jedź dalej.
- W tych papierach, rozumiesz, jest opisana sytuacja, że brat mój, w czasie tej szarpaniny z cywilem na Bonifraterskiej po prostu go opluł. Rzygnął mu w twarz, od żołądka. Okazało się, że opluł pracownika, i to w stopniu oficera, Służby Bezpieczeństwa. Ponieważ go opluł miał kontakt z nim. A kto miał kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa ten był współpracownikiem. Tak to wykombinowali! Rozumiesz?
- I co teraz?
- No co? Jebnęli mu po emeryturze, za te kontakty, rozumiesz?
- Nie. I co dalej?
- Nie wiem – wzruszył ramionami, a głos mu coraz bardziej drżał. – Taka to sprawiedliwość dotknęła Rycha Starszego.
Szliśmy w milczeniu, rozważając w myślach na sto różnych sposobów sprawy dziejące się tu, teraz, blisko nas, obok nas, dotyczące nas pośrednio, bezpośrednio.
- A poza tym, jak słucham, oglądam, czytam, dowiaduję się, to myślę, że szajba jednak odbija. I to mocno. Na ten przykład, dajmy na to, dowiaduję się ci ja, z mediów, a jakże, że polski rząd wystąpił o wyłączenie wiceprezesa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Antonio Tizzano z postępowania dotyczącego wycinki w Puszczy Białowieskiej…
- Rychu, ale ty masz łeb! Taka pamięć do nazwisk! Przykładowo ja znam nazwisko tylko jednego, współczesnego Włocha. Jest nim Gianluigi Buffon, bramkarz Juventusu. I tylko dlatego pamiętam, bo facet nie jest bufonem…
- No widzisz, tak to jest. Ale, wracając do sprawy: uważam, że to jest dobry krok naszego rządu. Bo niby dlaczego makaroniarz ma mieszać nam w Puszczy Białowieskiej? Pójdę dalej. Mam osobiście, ja jako ja, Ryszard Rzeszotara, kandydaturę właściwą na to stanowisko. Moim faworytem jest Krzysztof Jurgiel. Gość bez skazy, ładnie uczesany, wygadany, dobrze ułożony, jak jamnik szorstkowłosy, przede wszystkim fachowiec. Kiedy otworzy gębę wie o czym mówi… Mamy utalentowanych fachowców. A może nie mam racji?
Dmuchnął lekki wiaterek. I tak zeszliśmy na sprawy bliskiej nam przyrody, zapachu i barw jesieni. I już nam było lepiej, łagodniej, nawet cieplej.
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze