Skład:
8 żółtek
½ kg mąki tortowej
1,5 pudelka – ok. 300 g – śmietany gęstej, kwaśnej, ja używam „Szefa kuchni”, 22 proc. tłuszczu
2 łyżki octu
2 łyżki spirytusu
1 kg (minimum) planty albo smalcu
Wykonanie:
W misce wyrabiam ciasto tak, aby wszystkie składniki się skleiły, dobrze połączyły. Następnie wykładam ciasto na blat i wałkiem drewnianym uderzam energicznie, robiąc z niego placek, składam na pół, znów biję wałkiem, znów składam i tę czynność wykonuję w ciągu 15 – 20 minut, aż na cieście, w sposób widoczny, pojawią się pęcherzyki, a ciasto przyjmie konsystencję jednolitą, miękką.
Odkrawam po kawałku i wałkuję na „bibułkę” (chodzi o grubość). Radełkiem albo nożem wykrawam paski, które przekrawam w środku robiąc szparkę, przez którą przewijam jeden koniec paska. Pasek może mieć wymiary dowolne, ale ja stosuję ok. 3 cm na 10 cm.
Rozgrzewam plantę lub smalec w głębokiej patelni, albo w garnku. Robię próbę – gdy wrzucimy kawałeczek ciasta i natychmiast wypłynie, to znaczy, że można przystąpić do pieczenia. Następnie wrzucam kolejno, po kilka faworków tak, żeby swobodnie pływały. Kiedy przyjmą kolor złocisty wykładam na ręcznik papierowy, w celu odsączenia nadmiaru tłuszczu.
Po upieczeniu pudruję cukrem pudrem ze sporą ilością cukru waniliowego, układam na półmiskach, większym talerzu. Niektóre gospodynie liczą ile sztuk im wyszło z tych ośmiu jaj i telefonują po rodzinie zapraszając na wspaniałe faworki.
Moja rada: nie telefonować!
Napisz komentarz
Komentarze