W Gdyni, w Konsulacie Kultury oraz w Stacji Kultura w Rumi Olena Leonenko – Głowacka opowiadała o procesie twórczym i ostatniej książce Janusza Głowackiego „Bezsenność w czasie karnawału”. Także o swej fascynacji muzyką.
Możliwe, że na szlaku Biesiady Literackiej, którą proponuje Olena Leonenko – Głowacka znajdzie się także Brodnica. Skorzystałem jednak z okazji będąc na Wybrzeżu i Kaszubach, choćby z tego też powodu, iż książkę przeczytałem jednym tchem, w ciągu jednego dnia. Jest to ostatnia książka, którą napisał tuż przed śmiercią. Jej wydanie to już dzieło żony pisarza – Oleny Leonenko – Głowackiej, która od 1998 roku towarzyszyła mu, jak pisze autor „Bezsenności w czasie karnawału”, jako jego kobieta, kochanka i żona. Decydując się na swego rodzaju reminiscencje Janusz Głowacki tak napisał: „...jak to teraz piszę, to jestem z siebie dumny. Radziłem się w tej sprawie najbliższych – żony Oleny, córki, kochanki, księdza Lutra, za którego pośrednictwem ostatnio najczęściej kontaktuję się z Bogiem. I wszyscy poparli moją decyzję. I też byli ze mnie dumni...”.
O literaturze, twórczości Janusza Głowackiego, rozmawialiśmy z uśmiechem, cynicznie, z ironią, w sposób który zadowoliłby autora „Z głowy”. O wiele trudniej było rozmawiać o muzyce, jej wpływie na twórczość Oleny Leonenko – Głowackiej, która nie tylko mówiła o sztuce Yehudina Menuhina, wiolonczeliście światowej sławy, ale pozwoliła posłuchać nagrań jego muzyki, podobnie jak pieśni w wykonaniu Piotra Szalapina, czy dzieł Mścisława Rostropowicza, króla wiolonczeli, a także opowiastek związanych z Krzysztofem Pendereckim, innymi wielkimi muzykami tego świata. Wszak Olena to wybitna ukraińska pieśniarka, kompozytorka muzyki teatralnej, choreografka, aktorka, pedagog śpiewu i ruchu scenicznego. Jej przebogaty i różnorodny repertuar zawiera ponad 500 pieśni ukraińskich, rosyjskich, żydowskich, które prezentowała m.in. Mediolanie, Paryżu, Berlinie, Pradze, Kijowie, oczywiście na recitalach w Polsce. Może ją usłyszymy i zobaczymy w Brodnicy – na Kujawach i Pomorzu?
Tekst i fot. Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze