Weź nie pytaj
Ostatnio często płyną z radia dźwięki piosenki Pawła Domagaly „Weź nie pytaj”. Nie jest to mój ulubiony gatunek muzyczny i na dłuższą metę nie będę zajmowała się nim, ale wykorzystam niektóre fragmenty. Oglądając relacje medialne ze spotkań z politykami partii rządzącej mam ochotę „polecieć” tekstem pana Domagały i podpowiedzieć dziennikarzom TVN i Wyborczej - weź nie pytaj. Niektórym politykom, na zadawanie pytań, nie warto poświęcać czasu. Pytających dziennikarzy ominie upokorzenie, a widzom zaoszczędzi się trochę złych emocji. Odkąd pamiętam nie tolerowałam obnoszenia się z ewidentnymi brakami w wychowaniu, nie znoszę buty, arogancji i ignorancji. Brak szacunku dla drugiego człowieka, dla jego inteligencji, dla jego pracy, dla niego samego, nie powinien mieć miejsca. Takie zachowania nie mieszczą się w moich standardach i wręcz mnie oburzają, gdy muszę być ich świadkiem.
Ale o co chodzi?
No właśnie o co chodzi? O brak kultury, o pospolite chamstwo, o niewiedzę, o brak przekazu z Nowogrodzkiej. Czy może o jeszcze coś innego na co nie wpadłam? Jakby nie oceniać dzisiejszej klasy politycznej, notabene kompletnie bez klasy, w dobie rozwoju nowych technologii, gdy wiadomości rozchodzą się błyskawicznie, gdy bardzo szybko dociera do nas przekaz internetowy i ten ze stacji tv, na bieżąco możemy śledzić poczynania naszych prominentów. Zarówno te którymi chcą się pochwalić, jak i te które chcieliby ukryć przed światem. Możemy mieć dostęp do różnych wydarzeń i otrzymywać informacje o tym co się dzieje. No właśnie możemy, ale czy otrzymujemy?
Mam obawy
Oglądam relacje z konferencji prasowych podczas których dziennikarzom nie wolno zadawać pytań, lub, gdy trafi się wyjątkowy łaskawca można zapytać, ale tylko na określony temat. Wypowiedzi polityków nie zawsze satysfakcjonują obywateli. Oni, ci obywatele, chcą wiedzieć więcej. Interesują ich konkrety, a nie jakieś recytowane formułki. Ludzie chcą poznawać fakty. Ale tu zaczynają się schody i to nie tylko te po których biegają dziennikarze, aby w naszym imieniu zadać pytanie ważnej pani, czy jeszcze ważniejszemu panu z władzy. A oni no cóż, często milczą i nie odpowiadają, lub burczą coś pod nosem, a bywa i tak, że silą się na niestosowne żarty w stosunku do pytających.
Dlaczego?
No właśnie dlaczego? Przed próbą odpowiedzi na pytanie dlaczego niektórzy politycy nie odpowiadają na zadane pytania rzeczowo i zgodnie ze swoją wiedzą, trzeba dla przypomnienia przytoczyć garść przepisów. Zacznę od pytających. Dziennikarstwo, to jest działalność polegająca na zbieraniu i upublicznieniu za pomocą środków masowej komunikacji informacji o wydarzeniach, ludziach oraz problemach. Z kolei Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora już w początkowych zapisach, wyraźnie mówi o tym, że posłowie i senatorowie powinni informować wyborców o swojej pracy i działalności organu, do którego zostali wybrani. Do kompletu należy dodać, że czynni parlamentarzyści pobierają dietę i uposażenie z budżetu państwa, który jest finansowany tylko i wyłącznie z podatków obywateli. Krótko mówiąc każdy dorosły obywatel RP jest dla parlamentarzystów pracodawcą.
Pracodawcy
między innymi trzeba składać rzetelne sprawozdanie z wykonywanych obowiązków. A tymczasem patrząc na zachowania parlamentarzystów, zwłaszcza z opcji rządzącej odnosi się wrażenie, że oni zapomnieli iż całe ich uposażenie, zarówno to, które im się słusznie należy, jak i to które im się tylko wydaje, że się należy, mają od obywateli. I mówiąc kolokwialnie, bo chyba tylko ten język jest dla większości zrozumiały, ich psim obowiązkiem jest odpowiadanie na pytania dziennikarzy, którzy w naszym imieniu, czytaj pracodawcy, te pytania zadają. Więc panie pośle, senatorze, marszałku, ministrze i inny prezesie, -„weź nie świruj”, jak śpiewa Paweł Domagała i jak pytają, to grzecznie odpowiadaj.
Wiesława Kusztal
Napisz komentarz
Komentarze