Z Hiroshi Okubo, inżynierem elektronikiem z Tachikawa w Japonii, pasjonatem muzyki, rozmawia Bogumił Drogorób
- Skąd się wzięło twoje zainteresowania Polską?
- Wszystko zaczęło się od mojego pierwszego służbowego wjazdu w 1992 roku. Może nie tyle „zainteresowanie” Polską, ale Polska stała się dla mnie „wyjątkowym krajem”, oprócz Japonii, poprzez znajomość z przyjaciółmi z Torunia stałem się niemal członkiem tej rodziny.
- Czym jest dla Ciebie muzyka?
- To bardzo trudne pytanie. Pewnie dlatego, że nigdy o tym nie myślałem, nie porównywałem z niczym…. Dla mnie muzyka to kontemplacja, radość z „dźwięku”, a niekoniecznie z „utworu”. Po japońsku „muzyka – ongaku” pisze się 音楽. Słowo to składa się to z dwóch znaków kanji, pierwszy音 to „dźwięk” a drugi 楽 to „rozrywka, zabawa, przyjemność”. Dokładnie tak to odbieram. Muzyka – to nieskończone możliwości, ona łączy mnie z różnymi rzeczami. Jest jak drzwi, przewodnik lub swat, który łączy ludzi i społeczeństwa powiązanych muzyką i wzbogaca ich serca. Jest jak tunel czasu, który łączy prawdziwą przeszłość z wyobrażoną przeszłością i wirtualną przyszłością. Jak węzeł komunikacyjny lotniska / portu / stacji transferowej, który prowadzi do wszechświata i wirtualnego świata. Jest ona niezastąpioną rzeczą, która wzbogaca moje życia i umysł. Muzyka – jako koncert na żywo, to coś, co jest piękne i nietrwałe, jak kwiaty wiśni. Jak płatek śniegu, który roztapia się w mgnieniu oka na dłoni, ale jest to coś, co chcesz powtarzać i oglądać ponownie i ponownie.
- Instrument?
- Uwielbiam fortepian, zwłaszcza koncert fortepianowy. Fortepian - na pierwszy rzut oka instrument, na którym grając tylko się „uderza w klawisze”, jednak zadziwia on swoją rozmaitością i bogactwem wyrazu, który przyciąga zainteresowanie bez końca.
Muzyka – od klasycznej po pop i nucenie. Podczas słuchania koncertu na żywo, wielokrotnie odczuwałem, jak poprzez dźwięk, muzyk rozmawia z publicznością i opowiada jej swoje myśli, jak różni wykonawcy komunikują się ze sobą.
- Dlaczego pomimo upływu setek lat, muzyka klasyczna nadal wydaje się cudowna? Dlaczego ludzie różnej narodowości, rasy, innym stylu życia i różnych upodobaniach kulinarnych lubią tę samą muzykę?
- Uważam, że obcowanie z muzyką prowadzi do zrozumienia innych ludzi i posiadania pewności w nieograniczone możliwości ludzkie. Muzyka – to nie tylko klasyczna muzyka, jest również inny świat muzyki typu pop, czy też nucenie pod nosem, które też można nazwać muzykowaniem. Choć wydaje się, że to zupełnie inne światy, uważam, że nie ma lepszego, czy gorszego rodzaju, w tym sensie, że wszystkie prowadzą do zrozumienia ludzi i posiadania pewności w ich nieograniczone możliwości.
- Czy można powiedzieć, że muzyka klasyczna zagościła w twojej głowie?
- W mojej głowie często leci muzyka klasyczna. Nauczyłem się także wyobrażać, jak zmieniać grę w mojej głowie. To, że Beethoven skomponował dziewiąta symfonię w stanie utraty słuchu, kiedyś było nie do pomyślenia, dziś wiadomo, że to możliwe. Uważam, że nawet po utracie słuchu, Beethoven był wystarczająco szczęśliwy, by tworzyć. Sam, z biegiem lat, odczuwam pogorszenie wzroku i słuchu. Kiedyś zamartwiałem się, co będzie jak nie będę mógł słuchać ukochanej muzyki z powodu utraty słuchu, ale teraz myślę, że w głowie można swobodniej słuchać muzyki. Nawet jeśli nie będę słyszał, chciałbym umieć swobodnie muzyki klasycznej w głowie. Dlatego, dopóki jeszcze jest to możliwe, chciałbym poprzez koncerty na żywo wchłonąć w siebie i zatrzymać na zawsze w sobie jak najwięcej fragmentów muzyki.
- Kultura to wielopłaszczyznowa paleta – malarstwo, film, literatura, teatr. Dlaczego właśnie muzyka? Przez przypadek? Bo to coś fajnego? A może przez edukację w szkole?
- Nie wiem, ale na pewno nie porównywałem muzyki z innymi aspektami sztuki. Może dlatego, że muzyka była wszechobecna, znana, tania, zawsze łatwo dostępna. Muzyka, malarstwo, film, literatura, teatr…wszystko ostatecznie prowadzi do zrozumienia ludzi i posiadania zaufania w ich nieskończone możliwości, i nie ma tu moim zdaniem różnicy.
Myślę, że jest coś wspólnego, że wszystko to razem ma znaczenie, że głębokie rozumienie muzyki prowadzi również do głębszego zrozumienia innych dziedzin sztuki.
Według mitologii greckiej dziewięć bogiń MUZ było opiekunkami sztuki i nauki. Zabawna rzecz, ale tylko muzykę nazywano ich imieniem. Może dlatego, że muzyka jest tak bardzo bliska ludziom i jest podstawą sztuki?
- Próbowałeś, a może grasz na jakimś instrumencie?
- Nie umiem grać na żadnym. W liceum grałem trochę na gitarze elektrycznej. Kiedyś grałem utwory metodą „Sound on Sound”, używając magnetofonu trzygłowicowego, który może nagrywać jednocześnie odtwarzając dźwięk. W szkole uczyliśmy się grać na flecie prostym, lubiłem też uderzać w kubek i cieszyć się wystukiwanym rytmem. Wykorzystując pojemnik po czekoladkach, zrobiłem coś w rodzaju "flet + puzon", na którym można było grać. Ale czy takie doświadczenia możne nazwać „próbowaniem grania na instrumencie”?
- Słyszałem, że potrafisz zamówić bilet na koncert w Monachium, wykupić bilet na samolot i lecieć z Tokio tylko na ten jeden, jedyny koncert. Jaki koncert do tej pory wspominasz najlepiej?
- Można to pytanie ułożyć inaczej: dlaczego zacząłem jeździć co roku do Monachium na koncerty w Gasteig Philharmonie Hall? Poza kilkoma razami w okresie szkolnym, na koncerty klasyczne orkiestry symfonicznej zacząłem uczęszczać dopiero na emeryturze. Mój pierwszy koncert, na który poszedłem w Japonii, to byli Filharmonicy z Monachium pod batutą wybitnego Lorina Maazela. Jako wstępne ćwiczenie dla moich uszu przed tak wielkim koncertem, postanowiłem wcześniej wybrać się na dwa mniejsze. Koncert Ayako Uehary – Rachmaninov w Suntory Hall Tokio - to był mój pierwszy koncert, na którym odczułem piękno brzmienia fortepianu, delikatność jego brzmienia. Często mówi się, że koncerty klasyczne trzeba słuchać w ciszy. Ten koncert nie tylko uświadomił mi dlaczego trzeba słuchać w ciszy, ale również pobudził chęć słuchania w ciszy mojego wnętrza.
Koncert Sayako Kusaki – skrzypce – w Asahi Hall, Tokio. Różnorodność stylu gry…. W każdej nucie przekazywana była opowieść, nawet jak się słuchało nieznanego utworu, interpretacja skrzypaczki tak przyciągała, że wyczekiwało się na kolejną nutę, zastanawiając się co będzie dalej. Prawie jak dziecko zapatrzone w zmieniający się krajobraz przez szybę jadącego samochodu…i tak się to mi podobało, że w mgnieniu oka koncert dobiegł końca. To było dla mnie bardzo magiczne doświadczenie. Występy Sayako Kusaki od tego czasu zawsze mnie fascynują. Koncert orkiestry filharmonicznej z Monachium pod batutą Lorina Maazela w Suntory Hall, Tokio. Było tak wspaniale, że po koncercie brawa od publiczności (w tym moje, oczywiście) trwały wiecznie, jakby wszyscy mówili: dziękujemy, przyjedźcie jeszcze raz. W końcu Maazel odpowiedział na bis i ponowne pojawił się na scenie. W tym momencie czułem do niego taką sympatię, że wydał mi się raczej jak wujek Maazel, niż wielki maestro. Chciałem być na Jego koncercie jeszcze wiele razy i wtedy olśniło mnie, że sam mogę pojechać do Monachium na jego koncerty i tak zacząłem latać do Monachium co roku.
- Jaki koncert wspominasz najlepiej?
- Bardzo trudno jest wybrać najlepszy, w jakim uczestniczyłem. To trochę tak jak porównywanie, które ze swoich dzieci kocha się najbardziej…No może, dzieci to nie najtrafniejsze porównanie… Może to tak jak wybieranie, kto w twoim życiu miał na ciebie największy wpływ.
- A więc???
- Koncert Bostońskiej orkiestry symfonicznej pod dyrekcją Lorin Maazela w Suntory Hall, Tokio. Dyrygentem miał być Maazel, ale z powodów zdrowotnych nagle zastąpił go Charles Dutoit. Czułem podwójny smutek, myśląc że Maazel sam też na pewno chciał dyrygować i zagrać jeszcze raz tak piękny koncert jak poprzednio. Krystian Zimerman + Jansons + Byern Rundfunc Orkiestra Symfoniczna - Brahms Koncert fortepianowy nr 1 w Suntory Hall, Tokio. Gdy tylko zabrzmiał pierwszy akord na fortepianie w pierwszej części koncertu, przemknęła mi myśl przez głowę, "nie chcę, żeby się skończył, chcę, aby to trwało wiecznie". W każdym kolejnym dźwięku czułem myśli (serce) Zimermana, to był wspaniały występ, który niestety w mgnieniu oka dobiegł do finału. Oczywiście zostałem poruszony występem, ale nigdy więcej nie czułem tak wielkiego żalu, że koncert już się skończył… Rafał Blechacz Piano recital w Minatomirai Hall, Jokohama. Rafał Blechacz aż 5 razy odpowiadał na bisy. Jeszcze do niego powrócę. Dyrygent: Gennady Rozhdestvensky - Yomiuri Nippon Symphony Orchestra, Tokyo - Schostakowitsch Symfonia nr.10 w Tokyo Metropolitan Theatr. To ważny koncert który nauczył mnie że w muzyce członkowie orkiestry są głównymi bohaterami. Ta symfonia została stworzona w czasach dawnej dyktatury Związku Radzieckiego, gdzie ludzie mieli ograniczoną swobodę i tylko podczas grania, wykonawcy mogli siebie wyzwolić i wyrazić. Rozhdestvensky głęboko rozumiał Schostakowitsch’a i cudownie to zinterpretował. Każdy członek orkiestry miał szanse się wykazać i myślę, że to dało im dużą satysfakcję. Bardzo się wzruszyłem, jak po koncercie Rozhdestvensky wskazując i chwaląc każdego muzyka, prosił ich aby wstali, ale żaden nie wstał, tylko w zamian bili brawa dyrygentowi. Rozhdestvensky schodząc ze sceny wzruszając ramionami musiał myśleć, dlaczego nikt nie wstał, ale wydawał się bardzo zadowolony i wzruszony. To był piękny moment.
Daniel Trifonov - Rachmaninow Koncert Fortepianowy (wszystkie koncerty oprócz IV) w Monachium. Chociaż słuchałem II koncert aż 3 razy, przez 3 kolejne dni, każdy z nich był inny. Nie do pomyślenia było dla mnie, że ten sam artysta potrafi zagrać ten sam fragment na kilka sposobów.
- Słuchając ten sam utwór na CD, można porównać jak gra artysta A, a jak artysta B, który jest lepszy twoim zdaniem i który Ci się bardziej podoba.
- W ten sposób rodzi się stereotyp. Podczas tego koncertu i dzięki kilkukrotnemu słuchaniu, zrozumiałem, że sam muzyk, chciałby grać na różne sposoby, nie tylko w jednym stylu. To był imponujący koncert, na którym zrozumiałem, że istnieją nieskończone sposoby interpretacji i przekazywania uczuć wykonawcy słuchaczom, mimo zapisu nutowego…..mógłbym tak dalej bez końca, ale chyba już wystarczy….
- Ile razy byłeś już w Polsce? Jakie miejsca związane z kulturą muzyczną zwiedziłeś?
- Ogólnie to nie interesuje mnie zwiedzanie, więc nie zwiedzam miejsc związanych z muzyką, chyba, że w takim miejscu odbywa się akurat jakiś koncert. Znajomi zabrali mnie parę razy do miejsc związanych z Chopinem, jak Żelazowa Wola, czy Łazienki Królewskie, Szafarnia, oczywiście były to wspaniałe miejsca, ale byłem tam nie z muzycznego punku widzenia, ale aby być ze znajomymi i mile spędzać razem czas. Jedno miejsce jednak mam cały czas głęboko w pamięci….było to w 1992 roku, kiedy służbowo odwiedziłem Polskę i wraz ze współpracownikami pojechaliśmy zwiedzać Pałac w Wilanowie. Niespodziewanie byłem świadkiem ćwiczeń fragmentu do koncertu na skrzypcach. Piękny dźwięk skrzypiec rozlewał się po całym pałacu, był to bardzo magiczny moment, który do tej pory miło wspominam.
- Dla Japończyków – wiem to z nie tak odległej historii – ważną postacią jest Fryderyk Chopin. Kim właściwie dla nich jest?
- Myślę, że prawie każdy Japończyk kojarzy fortepian z Chopinem. To dla nas tak oczywiste jak fakt, że słońce wstaje na wschodzie, a zachodzi na zachodzie. Może dlatego, że jest nam tak bliski, wielu Japończyków wykonuje utwory Chopina na fortepianie, często też utwory Chopina wykorzystywane są w programach telewizyjnych, w serialach, czy w reklamach japońskich produktów. Z japońskich pianistów grających Chopina słynna była Hiroko Nakamura (zmarła w 2016 roku), ja też ją bardzo lubiłem. Ostatnio uważam, że pianista Yukio Yokoyama, który wydał płytę, na której gra na fortepianie Player z czasów Chopina, wyprodukowanym w 1910 roku, też jest fantastyczny.
- Wyobraź sobie, że byłem jednym z pierwszych dziennikarzy – pracowałem wówczas w „Gazecie Pomorskiej” w Bydgoszczy - którzy poznali muzyczną pasję Rafała Blechacza. Pojechałem do Nakła, niewielkiego miasta, napisać reportaż o niezwykle utalentowanym chłopcu. Miał wówczas 8, może 9 lat. Był rok 1993, może 94?
- Jestem bardzo zaskoczony i szczęśliwy, że mam okazję z tobą porozmawiać. Potwierdza się, że muzyka prowadzi i łączy rożnych ludzi, bo nas też dzisiaj połączyła. W grudniu 2013, kiedy po raz pierwszy usłyszałem występ Blechacza w Minatomirai Hall w Jokohamie, zaimponował mi jego delikatny, a zarazem wyrazisty styl grania. Blechacz też wyglądał na zadowolonego, aż 5 razy odpowiadał na bisy. To był ważny koncert, który pokazał jak ogromne możliwości ma fortepian. Rok temu w październiku 2017, koncert Blechacza w Japonii został odwołany z powodów zdrowotnych pianisty. Ja na szczęście parę dni wcześniej byłem na jego innym koncercie w innym miejscu, wiec poziom mojego załamania był o połowę mniejszy niż innych oczekujących. Rok temu w listopadzie pojechałem do Monachium, tylko i wyłącznie na jego koncert. Martwiłem się jego zdrowiem, ale koncert był wspaniały. Podobał mi się szczególnie 3 akt. W przeciwieństwie do solowych występów, interakcja z orkiestrą była bardzo zabawna, nawet chyba dla samego Blechacza. Na bis, zagrał Preludium A-moll nr 7, jest to bardzo krótki utwór, widownia wydawała się rozczarowana, ale ja od razu skojarzyłem, że jest to utwór z tej znanej japońskiej reklamy telewizyjnej leków na trawienie. Rozbawiła mnie myśl, że może Blechacz też zna tę reklamę? A może sam skorzystał z tego leku, gdy zachorował na zapalenie żołądka miesiąc wcześniej w Japonii?
- Masz jakieś oczekiwania w stosunku do Blechacza, jego koncertowania?
- Chciałbym dożyć, żeby usłyszeć jak Blechacz będzie grał za 10 lat. Jak jego kariera wspaniale się rozwinie, jak dojrzeje. Ma On przed sobą nieskończone możliwości. Może to stać się tylko moim marzeniem, ale chciałbym tego dożyć.
- Jakie masz aktualnie plany związane z Polską. Z czym je łączyć? Z wędrówką muzycznym szlakiem?
- Chciałbym nadal odwiedzać moich polskich przyjaciół i ich rodzinę. Nie mam konkretnego miejsca na myśli, ale chciałbym spędzić trochę czasu na pięknej i rozleglej farmie, podziwiać jak zmienia się sceneria w ciągu dnia w miarę upływu czasu. Zawsze jadąc rano samochodem na lotnisko w Gdańsku podziwiam przez okno majestatyczny, pastelowy krajobraz pól. Wyobrażam sobie, że liryczne utwory Chopina powstały właśnie dzięki takim krajobrazom. Chciałbym w takim otoczeniu pobyć chociaż przez tydzień.
- Twoje marzenia, jako pasjonata muzyki?
- Chciałbym dotknąć i zagrać na każdym z instrumentów w orkiestrze. Chciałbym doświadczyć, jak wydobywają się tak różnorodne dźwięki. Chciałbym raz jeszcze posłuchać Brahmsa Koncertu fortepianowego Krystiana Zimermana. Nawet nie raz a 100 razy! Podobnie jak oprogramowanie do syntezy mowy, chciałbym poprzez obsługiwanie specjalnego systemu, wczuć się w rolę dyrygenta. Sztuczna inteligencja rozumiałaby moje gesty jako rozkazy i miałbym wpływ na sposób grania orkiestry. Jest wielu młodych wykonawców muzyki klasycznej, co mimo wspaniałego talentu nie zdobywają sławy. Większość z nich, niestety, nie może utrzymać się wyłącznie z muzyki. Pragnę, aby każdy młody muzyk-amator dążący do profesjonalnej kariery muzycznej miał więcej możliwości występowania i radowania się ze swojego talentu. Aby mieli świetlaną przyszłość…tego pragnę z całego serca.
Rozmawiał, przy niezwykle pracowitym współudziale Dominiki Sato , Bogumił Drogorób
Fot. Nadesłane
Napisz komentarz
Komentarze