Boks dębiczanom kojarzy się najpierw z Wisłoką, następnie z sekcją Wisłoka-Igloopol. W końcu w nazwie został tylko ten drugi klub. Jednak początków pięściarstwa w naszym mieście należy szukać wcześniej. W latach pięćdziesiątych XX wieku w Dębicy działała Gwardia Dębica i związany z nią Czesław Biel. Potem była Stal Dębica i dopiero sekcja w Wisłoce.
Pomysł zrodził się 10 lat temu
Piotr Krysiak nie boksował nigdy.
- Tata zawsze powtarzał, że jeden bokser w domu wystarczy, nigdy nie naciskał na to, żebym poszedł w jego ślady - mówi autor Historii Dębickiego Pięściarstwa.
Ale siłą rzeczy boks w jego domu był i nadal jest obecny. Pomysł na spisanie dziejów tej dyscypliny zrodził się w głowie Piotra Krysiaka dziesięć lat temu.
- Pierwszą inspiracją była gala w 2006 roku. Dużo ludzi, pełne trybuny. Wtedy zrozumiałem, że trzeba przypomnieć tę piękną historię - mówi.
Ale jak to często bywa, od pomysłu do realizacji daleka droga. Zwłaszcza, że nie zawsze łatwo było o materiały.
Moc internetu i biblioteka cyfrowa
Piotrowi Krysiakowi bardzo dużo pomógł internet. Zwłaszcza portale społecznościowe, poprzez które docierał do byłych zawodników z Dębicy lub do ich rodzin.
- Korzystałem także z zasobów biblioteki cyfrowej, z archiwalnych numerów Dziennika Polskiego, oraz z Głosu Pomorza - wyjaśnia.
Głos Pomorza opisywał przede wszystkim mecze Czarnych Słupsk, ale pojawiały się też wzmianki o innych, z całej Polski. O ile o większość informacji do 1989 roku nie było problemu, tak notatki prasowe, czy jakiekolwiek inne po przemianach były bardzo ubogie. Ale problemów było więcej. Piotr Krysiak próbował ustalić, czy w jednym z sezonów w latach 60. XX wieku drużyna Wisłoki awansowała, spadła, czy też się utrzymała w lidze. Dotarł do czterech źródeł. Dwa mówiły, że została w lidze, trzecie, że awansowała, a z kolei w czwartym materiale jest mowa o spadku.
- Nie udało mi się tego w końcu wyjaśnić. Jedno jest pewne. Po tym spornym sezonie sekcja została zawieszona - mówi Krysiak.
Trzy części na około 300 stronach
Jak wyjaśnia autor, jego książka będzie składała się z trzech części. Pierwsza opisywała będzie okres od lat 50. XX wieku do 1992, czyli do czasu zawieszenia sekcji bokserskiej w Dębicy. Druga część będzie opisywała juniorów, a także dalsze losy bokserów związanych z Dębicą, którzy przeszli do innych klubów. Trzecia z kolei pokaże, że boks w Dębicy istnieje i choć do sukcesów sprzed 30 lat mu daleko, to ma się całkiem dobrze.
- Ta część obejmie okres od 2001 roku do dzisiaj. Pokazane zostaną w niej sukcesy Uczniowskiego Klubu Sportowego Morsy - mówi Krysiak.
Każda książka opisująca historię jakiejś dziedziny musi, a przynajmniej powinna zawierać archiwalne zdjęcia. Nie inaczej będzie w tym przypadku. Jak zapowiada autor, dotarł do fotografii, które nigdy wcześniej nie były publikowane.
- Często są to zdjęcia z rodzinnych albumów bokserów - mówi.
Nie tylko suche fakty
Książka będzie dokumentem, ale autor podkreśla, że nie będą to jedynie suche fakty, statystyki, wyniki i biografie. Znajdą się w niej również zakulisowe historie, które Piotrowi Krysiakowi powiedzieli Bogdan Ożóg oraz Jerzy Wójcik, byli kierownicy sekcji boksu w Igloopolu.
- Opisałem m.in. to, jak ściągano zawodników do Dębicy - mówi Krysiak.
Dodaje, że Dębica nie miała wielu możliwości kuszenia bokserów. Jako przykład podaje Śląsk, gdzie aby wzmocnić drużynę dobrym pięściarzem, obiecywano mu pracę w kopalni i to działało.
- U nas przyciągani byli talonami na samochód czy mieszkaniem. Musieliśmy sobie jakoś radzić - wyjaśnia Piotr Krysiak.
Wszystkich szczegółów zdradzać nie chce. Tak samo jak tych dotyczących znanych pięściarzy: Jana Dydaka, Dariusza Tigera Michalczewskiego i Andrzeja Gołoty. Tak, były przymiarki, by cała trójka walczyła w barwach Igloopolu. Dlaczego do tego nie doszło, będzie można dowiedzieć się podczas lektury książki.
- Jeśli ta odniesie sukces, to być może uda się napisać kolejne, dotyczące zapasów, piłki nożnej, ale na to potrzebne są pieniądze - nie ukrywa Piotr Krysiak.
Dlatego zwraca się z prośbą do sponsorów, którzy mogliby pomóc w wydaniu kolejnych kronik dokumentujących historię dębickiego sportu. Jest przekonany, że w tej dziedzinie nie mamy się czego
wstydzić.
Grzegorz Król,
Obserwator Lokalny nr 35/201
Napisz komentarz
Komentarze