Spotkałam kolejną brodniczankę, utalentowaną, piękną, wrażliwą na uroki otoczenia. To Justyna Celebucka, z którą rozmawiam o naszym mieście, o życiu, o zamiłowaniach.
- Jesteś brodniczanką, kiedyś mówiłaś, że kochasz swoje miasto. Za co najbardziej?
- Najbardziej urzeka mnie w moim mieście jego położenie oraz charakter. Mieszkam bardzo blisko Drwęcy, w otoczeniu zieleni i pachnącej wilgoci. Uwielbiam zielone zakątki naszego miasta oraz historyczne stare zabytki.
- Jesteś odważna w podejmowaniu nowych wyzwań? Łatwo ci to przychodzi?
- Myślę, że jestem odważna, a do tego bardzo impulsywna i w powiedzeniu „Odważni żyją, ostrożni trwają” upatruję prawdy.
- Jakiś czas temu dałaś mi do przeczytania twoje nigdzie nie publikowane baśnie. Jestem pod wrażeniem tej lektury. Dla kogo piszesz baśnie?
- O pisaniu baśni myślałam od zawsze. Pierwsza powstała podczas pobytu za granicą i z tęsknoty za najbliższymi. To dla nich zaczęły powstawać następne. Z biegiem czasu przestałam szukać adresata moich baśni. Teraz już nie zastanawiam się dla kogo piszę. Tworzenie nowych bohaterów i pisanie stało się silniejsze ode mnie, dlatego siadam i piszę, nie zastanawiając się kim będzie odbiorca. Moje baśnie może przeczytać każdy na: facebook.com/basniowylasiskry.
- Skąd czerpiesz inspirację?
- Inspirację wyłapuję wszędzie. Dają mi ją sny, urok szlachetnych kamieni w oknie jubilera, cud gwieździstego nieba z księżycem w pełni, zapach leśnego runa, mokradła w lesie oraz sztuka współczesnych surrealistów. Połowa z moich baśni jest o tematyce słowiańskiej. Uwielbiam mitologię Słowian, ich wierzenia i silny związek z naturą, Wciąż zgłębiam ten temat, wyszukując ciekawostek, zapomnianych rytuałów by czerpać z nich inspirację. Czasem impuls i pomysł na baśń wyjdzie całkiem nieoczekiwanie, w ferworze codziennego życia jak np. tłukące się o kuchenne okno muchy u schyłku lata. Nawet coś tak mało znaczącego jak brzęcząca mucha uruchamia moją wyobraźnię.
- Napisałaś kiedyś „W malarstwie słowa są zbędne”, a w muzyce, w miłości?
- Hmm....malarstwo mówi formą, kompozycją, kolorem- bardzo je cenię i uwielbiam.
Operowanie słowem jest dla mnie ogromnie ważne i intrygujące, wciąż się uczę tej trudnej sztuki. Miłości bez słów nie jestem sobie w stanie wyobrazić. W muzyce bywa to różnie, największe dzieła mistrzów powstawały tylko w oparciu o dźwięki, ale wszyscy lubimy piosenki o miłości z ckliwym tekstem.
- Pisanie baśni to nie jest twój jedyny talent.
- Plastyka jest dla mnie światem, w którym się chowam przed zwykłą codziennością. Posiadam manualne zdolności, które wykorzystuję np. do robienia prezentów. W taki sposób powstawały bombki i karnawałowe maski weneckie, które również stały się moją pasją. Kilka lat wstecz tworzyłam kolaże ze stłuczonego kolorowego szkła, które udało mi sprzedać w jednym z brodnickich sklepów z rękodziełem. Dziergałam też wieczorowe torebki, kapelusze i biżuterię z wełny.
- Którą z tych pasji rozwiniesz? A może zaczniesz coś zupełnie nowego?
- Z pewnością wrócę do wełny ale w zupełnie nowej formie. Bardziej dekoracyjnej, artystycznej, o większym formacie i bardzo ciekawych fakturach. Nie chcę jednak zdradzać za dużo, mam zaplanowany pewien projekt i bardzo mi zależy na jego realizacji.
- Masz artystyczną duszę. Która z muz skradła twoje serce?
- Pewnie z tą artystyczną duszą jest coś na rzeczy. Wyobraźnia, którą posiadam sprawia, że niby zwyczajne życie staje się niezwyczajne, barwne i zaskakujące. Nie mam pojęcia, która z muz skradła mi serce, może po prostu złapałam iskrę tworzenia i jestem za to bardzo wdzięczna.
- W takim razie życzę nieustającej weny i dziękuję za rozmowę
Rozmawiała Wiesława Kusztal
Fot. Piotr Celebucki
Napisz komentarz
Komentarze