Sądziłem, że to odległa przeszłość, że czasy śmiesznych, a przy tym niezwykle groźnych postaci dawno minęły. I to bezpowrotnie. A tu niespodzianka – obrodziło!
Pokazują się więc idioci indywidualnie, na czas, bywa, że parami. Na przykład rudy, obleśny z zamiłowania, poszukuje bliskiego sobie i trafia na nieco rudego, raczej zardzewiałego i – co zastanawiające – łysiejącego. Przy tym niższego o łeb, więc na stojąco do zdjęcia niechętnie. Na fotelach, byle by się nie zapadały miękko.
Ten z łupieżem na garniturze wyciągniętym z pralni chemicznej – nieznajomość języków obcych na wyciągnięcie ręki – szuka wspólnego języka z kolegą znad rzeki dużej i długiej. I nie przeszkadza mu, że kolega fafluni, ma polipy w nosie, na dodatek mówi w języku pogańskim. Ich interesująca rozmowa, jak to pomiędzy idiotami, wygląda tak:
- E!
- Yha,ha?
- Uhum!
Są też geometryczni, którzy mówią inaczej niż myślą, a brzydząc się swoich myśli zamiast mówić, szczekają. Ponieważ w szczekaniu gubią samogłoski proszeni są zwykle o powtórzenie zdania. Tego już nie potrafią, więc plują. Ci goście, faceci tudzież kobiety, mają twarze trójkątne lub kwadratowe. Po tym ich poznajemy. Co istotne – podkreślają sami, że uważają się za idiotów, durniów, nawet świrów.
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze