Przywieziono go do szpitala psychiatrycznego. Dostał pojedynkę, numer siedem. Szczęśliwa siódemka – mówili sanitariusze, gdy go wrzucili. On nadal darł pyska: gigantyczny sukces odniosłem, gigantyczny sukces, wielki sukces! Nie słyszeliście o tym?! Gigantyczny sukces! Co? Nie dociera? Przecież wszyscy mnie słyszycie! Cały świat mnie słyszy! Gigantyczny sukces!
- To jakiś wariat, powiedział jeden z sanitariuszy, gdy przechodzący korytarzem lekarz pytająco rzucił głową na krzyki wydobywające się z siódemki.
- Żaden wariat! – z siódemki dało się usłyszeć. - Jestem normalny! Najbardziej normalny z wszystkich! Normalność wprost bije ze mnie! Normalność się zaczyna ode mnie! Najnormalniej w świecie jestem normalny! Od teraz wszystko jest normalne! Norma jest normalna! Nareszcie jest normalna poprzez swoją normalność!
Zaczyna przemawiać – uznał drugi sanitariusz, ten z podbitym okiem. Nie dość że świr, to idiota. Chyba trzeba go będzie pociągnąć zimną wodą ze szlaucha – zdecydował. Jak postanowił tak zrobił.
Po chwili z siódemki znów dało się słyszeć: gigantyczny sukces! Ludzie! Gigantyczny sukces!
Bogumił Drogorób
Napisz komentarz
Komentarze